Gwiazdy co rusz podejrzewane są o wizyty w gabinetach medycyny estetycznej. I choć większość fanów zgadza się z powiedzeniem, że wszystko jest dla ludzi, to nie patrzą przychylnym okiem na usilne próby ukrycia śladów po liftingujących niciach i ukłuciach strzykawki z botoksem. Ich zdaniem zaprzeczanie upiększającym zabiegom wpływa niekorzystnie na samoocenę internautów każdego dnia oglądających perfekcyjne twarze. Podczas gdy jedne sławy otwarcie przyznają się do operacji, inne zasługi przypisują dobrym genom i zdrowemu stylowi życia. Po której stronie barykady stanęła Kate Beckinsale?

Kate Beckinsale zaprzecza plotkom o operacjach plastycznych

„Proszę, powiedz mi, że miałaś lifting, bo nie jest możliwe, aby bez niego wyglądać tak wspaniale po pięćdziesiątce” – napisała jedna z fanek. Gwiazda filmowej serii „Underworld” nie zostawiła jej bez odpowiedzi. „Bez nici, bez liftingu niciowego, bez botoksu, lasera, korekty nosa i wypełniaczy” – zaczęła wyliczać. Następnie wymieniła nazwy procedur, jakim poddaje się w gabinetach urody. Dodała, że do medycyny estetycznej podchodzi z dozą niepewności. „Robię zabiegi z osoczem bogatopłytkowym, aby stymulować produkcję kolagenu i terapię mikroprądami, która poprawia napięcie i dotlenienie skóry. Pewnie spróbowałabym lasera, ale trochę się obawiam. Jak dotąd nie zdecydowałam się na to”.

Nie wszyscy fani dali wiary zapewnieniom. Internauci szli w zaparte, że Kate Beckinsale musiała skusić się na bardziej inwazyjne zabiegi. „Może nie było tu ingerencji chirurga plastycznego, ale z pewnością ta twarz jest wypełniona. Gdzie podziało się starzenie w zgodzie z naturą? To takie przykre” – napisał jeden z obserwatorów. „Nie korzystam z wypełniaczy, niech nie będzie ci smutno z mojego powodu” – odpowiedziała stanowczo aktorka. Niestrudzenie odpierała zarzuty kolejnych komentatorów. „Dlaczego celebryci muszą wypierać się procedur z zakresu medycyny estetycznej? Po prostu przestańcie oszukiwać. Nadal wygląda wspaniale” – dopytywali nieugięci sceptycy.

„Nie kłamię i nie muszę godzić się na pomówienia” – odpowiadała.

„Bardzo piękna! Ach, czekajcie. Widać tu botoks i wypełniacze. To indywidualna decyzja każdego z nas, ale zwyczajnie przyznaj się do tego, to jest tak oczywiste” – atakowali. Zniecierpliwiona aktorka poszła o krok dalej i zwierzyła się ze zdrowotnych dolegliwości. „Nie robię tego, a nawet nie mogę tego robić. Cierpię na Zespół Aktywacji Komórek Tucznych, który bardzo utrudnia mi codzienne funkcjonowanie i powoduje nieprzyjemne reakcje na wiele bodźców. Nie mogę podejmować takiego ryzyka”. Wspomniane schorzenie może prowadzić m.in. do odczuwania palenia na skórze, występowania siniaków, rumienia i pokrzywek. Czy tym wyznaniem zakończy dyskusję?