Nie będę was oszukiwać, już od jakiegoś czasu moja kosmetyczka jest bardzo "uboga", jeśli chodzi o liczbę kosmetyków, których używam do codziennego makijażu. Znajdziecie w niej na pewno lekki błyszczyk, korektor (używam go raczej do zatuszowania wyprysków, bardziej niż cieni), tusz do brwi (moje brwi są gęste i muszę je nieco okiełznać) oraz oczywiście krem BB. Ale co było przed kremem BB? Oczywiście, był podkład. Do którego od czasu do czasu nadal wracam z sentymentem.

Podkład, do którego wracam. Zużyłam 3 opakowania

Już wiele miesięcy temu przestawiłam się z klasycznych podkładów na lżejsze i bardziej oddychające kremy BB, o których wspomniałam wyżej (tutaj opisałam mój hit od Erborian: Au Ginseng "Baby Skin" SPF20, naprawdę polecam!). Jednak zanim przeszłam do tego etapu, dość często sięgałam po podkład Revlon. To naprawdę porządny i świetnie kryjący produkt, który w przypadku mojej słowiańskiej cery zdecydowanie się sprawdził. W dodatku nie zrujnował zawartości mojego portfela.

* ceny przekreślone to najniższe ceny w okresie 30 dni przed obniżką

Podkład Revlon, którego zużyłam przed erą kremów BB na pewno trzy (a może i więcej!) opakowania, to mój ulubieniec jeśli chodzi o produkty z niższej półki cenowej (ok. 30 zł). Jego konsystencja jest całkiem gęsta i kremowa. Dla niektórych może być zbyt ciężka, ale dla mnie - jako okazjonalnej w tym momencie użytkowniczki - sprawdza się na piątkę. Jako posiadaczka cery typowo słowiańskiej, raczej jasnej, z piegami i dość regularnie pojawiającymi się niedoskonałościami, zdecydowałam się na wybór koloru 110 IVORY. Jest on dość jasny, chłodny, na pewno nie żółty i nie pomarańczowy. Tak wygląda na mojej dłoni:

Podkład Revlon Colorstay - opinie

A tak prezentuje się na mojej twarzy. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia przed i po. W przypadku tego produktu i eksperymentu, który wykonałam specjalnie dla was, zużyłam trzy pompki podkładu. Nie nakładałam na twarz niczego oprócz niego. Jedyne, co zrobiłam dodatkowo, to delikatne "wyczesanie" brwi tuszem od Hourglass. I voila!

Nie tylko ja uważam, że jako podkład z niższej półki cenowej, Revlon może się sprawdzić. Wiele pozytywnych komentarzy na temat tego podkładu znalazłam na KWC:

Jest mega trwały, łatwo się rozprowadza, można budować nim krycie jednak już pierwsza warstwa zakrywa rozszerzone pory i drobne mankamenty skóry. Nie trzeba utrwalać go pudrem - napisała .

To mega kryjący podkład o matowym wykończeniu. Idealny dla cer tłustych i mieszanych. Jest idealny na większe wyjścia, bo tworzy fajny, full makeup efekt. Nie wyświeca się tak szybko i utrzymuje się na skórze w praktycznie nienaruszonym stanie. Jeżeli większe wyjścia, to tylko z nim - dodała .

Kropka nad "i", czyli pudry, które dadzą jeszcze większy mat i trwałość

Podkład od Revlon to nie jedyny podkład, który testowałam w przeszłości, jednak muszę przyznać że w przypadku produktów z niższej półki cenowej, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Dodam, że na potrzeby "eksperymentalnego makijażu" nie nakładałam na twarz dodatkowych produktów, jednak to co polecam zrobić jako kropkę nad "i", to muśnięcie gotowego makeupu waszym ulubionym pudrem, tak żeby wzmocnić efekt matu. Ja polecam te, np. puder sypki od Dr Ireny Eris, puder mineralny Annabelle Minerals oraz niedrogi puder mocno matujący od Eveline: