Dyrektor kreatywny Gucci zaskoczył gości już zaproszeniami. Były bowiem skrzynią, w której znalazł się gipsowy odlew Hermafrodyta. Hermafrodyt to w mitologii dwupłciowe bóstwo - Michele wykorzystał jego wizerunek jako symbolu androgynii. Na grafikach, które wyświetlone na kanale włoskiego domu mody przed live streamingiem, widniała z kolei rycina Heliosa - greckiego boga, uosobienia Słońca. Nietrudno było się więc domyślić, że motywem przewodnim kolekcji będzie antyk (tym razem jednak Michele nie próbował już nawet uzyskać zgody na pokaz na Akropolu - zadowolił się siedzibą Gucci w Mediolanie).

Antyk w wydaniu Michele okazał się być niepokojący i nieco mroczny. Podkład muzyczny stanowiły śpiewy greckiego chóru i ryk lwa. Goście siedzieli na kaskadowo ustawionych krzesłach niczym na arenie czekając na walki gladiatorów. Obyło się jednak bez rozlewu krwi, ale maski, które na twarzach nosili modele - wysadzane kolcami, przyprawiały o dreszcze. Alessandro Michele ozdobił rajstopy metalowymi blaszkami na wzór zbroi, do naszyjników dołożył krzyże, na swetrach wyszył podobiznę baranka. Makijaż czasami udawał łzy, a metaliczne bluzki miękko układały się niczym greckie chitony. 

Pokaz Gucci FW19 / Getty

 

Projektant nie byłby jednak sobą, gdyby estetyki rodem z antyku nie połączył z babcinym szykiem i elementami retro. Pojawiły się więc dzianinowe kamizelki, ogromne okulary, sukienki z kwiatowym wzorem. Nie zabrakło też "niemodnych" i "brzydkich" garniturów, które kojarzyły się z postaciami nerdów z amerykańskich komedii dla młodzieży. Filmowe były białe maski, które spokojnie mógłby nosić Anthony Hopkins grając Hannibala. Do tego wszystkiego Michele dołożył współczesne streetwearowe dodatki - m.in. sneakersy, które modele nosili w ręku i foliowe siatki udające torebki. Część biżuterii przypominała akcesoria sado-maso, a złote nausznice odwoływały się do pracy "Fashion Fiction #1" artysty Eduardo Costy. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Gucci (@gucci) Lut 20, 2019 o 7:28 PST

Michele sięgnął także po motyw cyrku i commedii dell’arte (spójrzcie na romby, koszule z kryzami nasuwające skojarzenia z arlekinem). Cyrk Gucci nie miał jednak  nic wspólnego z tym - delikatnym, dziewczęcym - zorganizowanym niedawno przez Marię Grazię Chiuri przy okazji pokazu Diora. Michele nadal lansuje maksymalizm, przepych i eklektyzm. W końcu nie od dziś wiadomo, że "więcej znaczy więcej, a mniej znaczy nudno". Ta znana dewiza Iris Apfel świetnie sprawdza się w przypadku włoskiego domu mody - to nie tajemnica, że Gucci po raz kolejny zostało okrzyknięte najpopularniejszą i najbardziej pożądaną marką roku.