Piękna, nawilżona i jędrna skóra to marzenie każdej kobiety. Zachwycamy się nowymi kosmetykami, coraz częściej szukamy zabiegów, które pozwolą nam utrzymać młody wygląd przez długi czas. Uczymy się zasad pielęgnacji Koreanek i podpatrujemy produkty, jakich używają mieszkanki tamtej części globu - to właśnie tam rynek beauty jest najbardziej rozwinięty, a oczyszczanie i nawilżanie to oczko w głowie każdej Azjatki. Ostatnio modne są również kosmetyki na bazie naturalnych składników, ponieważ nie uczulają i nie zawierają silikonów czy konserwantów. Powracamy do korzeni i starych przepisów na maseczki, czy kremy. Jedni są zachwyceni, inni rozczarowani bo nadal nie uzyskali tak zwanej glass skin, czyli cery pełnej blasku. Gdzie popełniamy błąd? Co powinniśmy zmienić? Wszystko zaczyna się od skóry, a dokładnie komórek i... genówDermogenetyka przeżywa teraz rozkwit, a kosmetyki oparte na biotechnologicznych odkryciach związanych z genotypem już są hitem za granicami naszego kraju.

Genokosmetyki: co to jest?

To geny głównie, bo aż w 50%, decydują o naszym wyglądzie. Po rodzicach i dziadkach nie tylko dziedziczymy kolor włosów i oczu, ale również to jak się starzejemy. Oczywiście, tryb życia, dieta i dbanie o siebie również ma duży wpływ na stan naszego organizmu i cery. Jeśli chcemy wyglądać pięknie warto zadbać o siebie właśnie "od środka". Nie tylko poprawimy stan skóry, ale i zadziałamy prewencyjnie. Na czym to polega? Wszystko zaczyna się od testu genetycznego, który robi się raz w życiu. To proste i szybkie badanie (polega na pobraniu wacikiem wymazu z wewnętrznej strony policzka i przesłaniu próbki do laboratorium) można wykonać w każdym wieku, choć idealna pacjentka to ta ok. 30 roku życia. Spokojnie, starsza i młodsza też może używać genokosmetyków. Po czterech tygodniach otrzymujemy wyniki badań naszego genotypu oraz raport dermo-genetyczny z poradami także dotyczącymi odżywiania.

Genokosmetyki GENO Dr Wilsz to pierwsza terapia tego typu na naszym rynku. Jak powstał ten projekt? Laboratorium Kosmetyczne Norel Dr Wilsz nawiązało współpracę z Laboratorium Genetycznym Vitagenum. Przez kilka lat obie placówki pracowały nad przygotowaniem badań i stworzeniem produktów, które miały "dostarczyć cerze dokładnie to, czego potrzebuje". Naukowcy wyselekcjonowali najważniejsze markery odpowiadające za starzenie się skóry, powstawanie zmarszczek, przyswajanie witamin oraz skłonności do przebarwień czy stanów zapalnych. To MMP-1 i MMP-3 (odpowiadają za predyspozycję do degradacji i osłabienia włókien kolagenowych), BCMO1 (zaburzenia konwersji beta-karotenu do witaminy A), AQP3 (wydajność "transportu" wody do komórek i predyspozycje do jej blokowania) oraz TERT (szybkość skracania końcówek chromosomów wpływających na długość życia komórek). Na tej podstawie powstały cztery kosmetyki typu serum zawierające aż 40% składników aktywnych. Koniec z przypadkowymi kremami wybieranymi na podstawie atrakcyjności opakowania, ceny czy reklamy. Oferowane produkty dobierane są pod kątem wyników i problemów skóry, które są już widoczne albo dopiero pojawią się w przyszłości.

Zanim zaczniemy używać idealnego genokosmetyku, dobranego pod nasze wyniki, terapia zaczyna się od kremu przygotowującego "GENO Biomimmetic Cream". Każdy raport jest indywidualny, tak jak nasze DNA, jednak skórę trzeba odpowiednio przygotować, żeby składniki serum jak najlepiej zadziałały. "Krem przygotowuje skórę w czasie oczekiwania na wyniki testu genetycznego. Jego podstawowym zadaniem jest delikatne mikrozłuszczanie i silne nawilżenie skóry. Nawodnienie i zmniejszenie grubości warstwy rogowej naskórka to dwa udowodnione i kluczowe działania poprawiające późniejsze wnikanie substancji aktywnych z Serum GENO w głąb skóry". Następnie otrzymujemy odpowiednie Geno Serum GENO oraz Serum Aqua Booster. Ten drugi ma za zadanie poprawić wsiąknięcie serum oraz przetransportowanie składników aktywnych w głąb skóry. Jak już wspomnieliśmy, na podstawie wyników kosmetolog dobiera jeden z czterech produktów. Do wyboru jest: Serum MMP (odpowiedni do każdego rodzaju cery po 35. roku życia, zwłaszcza dla osób z pierwszymi objawami starzenia - zmarszczkami, tzw. kurzymi łapkami i bruzdami),  Serum BCM (dla osób po 30. roku życia, szczególnie z cerą mieszaną, poszarzałą i pozbawioną blasku, skłonną do powstawania niedoskonałości, z przebarwieniami), Serum TERT (dla osób po 40. roku życia z cerą wrażliwą, skłonną do podrażnień i zaczerwienień, narażoną na przyspieszone starzenie z powodu stresu) oraz Serum AQP (dla osób po 25. roku życia, z cerą odwodnioną, łuszczącą się z widocznymi zmarszczkami powstałymi z przesuszenia). 

Test genokosmetyków GENO Dr Wilsz. Pierwsze wrażenia i obserwacje.

Redakcja ELLE miała szansę sprawdzić działanie genokosmetyków i przejść przez cały proces pobierania DNA i dopasowywania odpowiedniego serum. Jakie były nasze wrażenia? Testy genetyczne nie są tak straszne, jak niektórzy mogliby sądzić, to wręcz fascynujące - wymaz z policzka może ujawnić setki informacji o danej osobie. 

Ewa Stępień, starszy redaktor ELLE.pl

Testy genetyczne nie są niczym nowym, ale nie są również popularne, zwłaszcza w kosmetologii. Co wyjdzie? Jakie mam geny? Te pytania pojawiły się w mojej głowie tuż przed odebraniem wyników, w moim przypadku mogę powiedzieć, że wygrałam los na loterii. Jedynie konwersja beta-karotenu do witaminy A (BCMO1) wyszła u mnie negatywnie. Muszę uważać, żeby nie dopuścić do niedoboru tej witaminy, odpowiadającej m.in. za wygładzenie skóry, nawilżenie, wydzielanie sebum, widoczność porów czy wygładzenie zmarszczek. Tylko i aż tyle. Retinol to remedium na moje problemy, dlatego kosmetolog wybrał dla mnie serum GENO BCMO1. Produkt miałam stosować przez 3-6 miesięcy, ale przez cały czas nie mogłam zapomnieć też o ochronie UVA i UVB. 

Do tej pory nie stosowałam produktów z retinolem (a zwłaszcza z takim stężeniem), bo uważałam, że jeszcze na to za wcześnie. W tym produkcie nie tylko znajduje się wysoka dawka retinolu, ale również kwas hialuronowy, witamina C i E, ekstrakt ze śliwki Kakadu, oleje z dzikiej róży, arganowy oraz tamanu, a nawet koenzym Q10. Spodobała mi się lekka i kremowa konsystencja, a po pierwszym miesiącu używania już widziałam pierwsze efekty kuracji. Moja cera jest teraz bardziej rozświetlona, cienie pod oczami są mniej widoczne, a także pory są zwężone. Co dalej? Badania przede wszystkim wykazały czego potrzebuje moja skóra, a serum naprawiło pierwsze oznaki starzenia się.  Teraz wiem na co zwracać uwagę w późniejszej pielęgnacji i jak dobierać produkty. 

Katarzyna Błażuk, redaktor działu Uroda w magazynie ELLE

Kosmetyczne nowości z pogranicza science fiction zawsze mnie fascynowały. Więc z nieskrywaną ciekawością poddałam się badaniu DNA, dzięki któremu mogłam odkryć genetyczne uwarunkowania mojej skóry. Jak się okazuje Znajomość DNA umożliwia nam dobranie kosmetyków, które odpowiedzą na potrzeby i problemy skóry – zarówno te już widoczne, jak i te, które pojawią się dopiero w przyszłości, czyli wynikające właśnie z uwarunkowań genetycznych. Do wyników badania żyłam w przekonaniu, że mam wspaniałe geny i będę tak jak moja 85-letnia babcia, wyglądać świetnie.  Rzeczywistość okazała się mniej optymistyczna niż moje życzeniowe myślenie. Dowiedziałam się podczas analizy wyników, że mój kolagen nie działa tak jak powinien, czyli ma niekorzystny wariant.  Dlatego będę się szybko starzeć, jeśli nie zadbam właściwie o skórę mojej twarzy. Kiedy minął pierwszy szok postanowiłam dostosować się do zaleceń i przez miesiąc sumiennie stosowałam serum, które miało przyspieszyć pracę mojego kolagenu. Teraz wiem, że choć nie mogę zmienić moich genów to mogę pomóc im właściwą pielęgnacją. Serum, które stosowałam wyraźnie poprawiło strukturę mojej skóry, stała się gładka i elastyczna przyjemna w dotyku. Nakładanie codziennie tego kosmetyku było samą przyjemnością ze wzglądu na jego cudownie lekką, konsystencję i delikatny zapach.