Już dziś mówi się, że „Biedne istoty” zapewnią Emmie Stone drugiego Oscara. W czarnej komedii Yorgosa Lanthimosa wcieliła się w młodą kobietę przywróconą do życia przez genialnego naukowca (w tej roli Willem Dafoe). W recenzjach przewijają się słowa takie jak: nieoczekiwanie wzruszający, niepokojąco zabawny, mroczny i brutalny, bezpardonowo perwersyjny i do cna satysfakcjonujący. Nowe dzieło twórcy „Faworyty” i „Lobstera” bywa stawiane w jednym szeregu z „Barbie”. Na tle konkurentki w wyścigu po branżowe nagrody „Poor Things” mają jawić się jako odważniejsza wizja emancypacji i poszukiwania wolnej woli. Własny werdykt szeroka publiczność wyda już jutro, kiedy film wejdzie do kinowej dystrybucji. Tymczasem na ostatniej prostej twórcy i obsada zachęcali do zakupu biletów podczas uroczystej premiery w Nowym Jorku. Co zrozumiałe, najwięcej uwagi na czerwonym dywanie poświęcono filmowej Belli Baxter.

Emma Stone promuje „Biedne istoty” w podziurawionej sukience

Cindy Ord/WireImage

Emma Stone zapozowała fotoreporterom w eleganckim projekcie Louis Vuitton. Wyszywana kryształkami i perłami kreacja w odcieniu przygaszonej żółci wyróżniała się głębokim dekoltem, asymetrycznym dołem i mnogością nieregularnych wycięć. Choć nagie sukienki stały się standardem na hollywoodzkich fetach i tym samym nie budzą już większych emocji, 35-latce udało się wywołać w sieci małe zamieszanie. O ile ostatnie porównania stylizacji Anne Hathaway do makaronu spaghetti potraktować należy jako komplement, o tyle dzisiejsze skojarzenia internautów są podszyte uszczypliwością.

Według fanów Amerykanka przypominała na ściance szwajcarski ser lub gąbkę. Dodatkowo użytkownicy mediów społecznościowych stwierdzili, że kolorystyka nie podkreśliła atutów urody Emmy, przez co aktorka w rzeczy samej wyglądała jak „biedna istota”. Aksamitny choker z wysadzanym błyszczącymi kamieniami kwiatem uznano z kolei za zbyt przytłaczający. Teraz z rozrzewnieniem wspominają w komentarzach współpracę z Lanvin czy Givenchy. Nie do końca zgadzamy się z surowym werdyktem „policji stylu”, choć przyznajemy, że stylizacje z czasów „La La Land” czy „Spider-Mana” miały nieodparty urok.