„Ród smoka” – kiedy premiera spin-offu „Gry o Tron”?

Już w tę niedzielę wszyscy ponownie zawitamy w Królewskiej Przystani! A przynajmniej ci z nas, których do dalszej znajomości z możnymi rodami Westeros nie zniechęcił ostatni sezon „Gry o tron”. Dla sceptyków mamy dobre wiadomości.  Jeśli wierzyć pierwszym widzom i twórcom „Rodu smoka” spin-off hitu HBO jest lepszy nie tylko od oryginalnego serialu, ale także od książkowego pierwowzoru. Do takich wniosków doszedł sam George R.R. Martin. Po seansie kilku odcinków uznał on, że filmowcom udało się wprowadzić kilka ulepszeń do spisanej przez niego historii.

Przypominamy, że tytułowy „ród smoka” to przodkowie Daenerys Targaryen. Postać grana przez Emilię Clarke nie wyszła z finału obronną ręką, a do tego była ostatnią przedstawicielką królewskiej rodziny. Aby móc ponownie wprowadzić widzów w świat pałacowych intryg i ziejących ogniem smoków, twórcy cofnęli się w czasie o 200 lat. Wcześniejsze plany HBO sięgały jeszcze dalej. Głośno mówiło się o możliwym prequelu z udziałem Naomi Watts, którego akcja miała toczyć się na 10 tysięcy lat wydarzeniami znanymi nam z „Gry o tron”! Ostatecznie serial o genezie Białych Wędrowców został skasowany, a stacja skupiła się na losach srebrowłosych Targaryenów. Wszystko wskazuje na to, że z bardzo dobrym skutkiem.

„Ród smoka”: twórcy zapowiadają mniej scen seksu niż w „Grze o tron” >>

Przedpremierowe recenzje nie szczędzą pochwał pod adresem obsady, reżyserów i scenarzystów. Wydaje się, że 21 sierpnia będzie prawdziwym świętem dla fanów fantasy. Atmosfera radosnej celebracji udzieliła się włodarzom australijskiej sieci telewizyjnej Foxtel. Przed uroczystym pokazem nowego dzieła Miguela Sapochnika i Ryana J. Condala mikrofon trafił w ręce CEO firmy – Patricka Delany'ego. Choć wydawało się, że nic nie będzie w stanie popsuć humoru zgromadzonej publiczności, to z ust prezesa padło jedno niefortunne zdanie…

Emilia Clarke nazwana „niską i przysadzistą” przez prezesa australijskiej telewizji. Firma oficjalnie przeprosiła aktorkę

Patrick Delany chciał rozbawić fanów serialu i opowiedział o swoim pierwszym zetknięciu z „Grą o tron”: „Pomyślałem: »Co to za serial o niskiej, przysadzistej dziewczynie wchodzącej w ogień?«”. Niestety miał pecha. Daenerys nadal musi mieć wielu zwolenników, bo żart nie przypadł do gustu słuchaczom. Według relacji świadków jedyną reakcją była niezręczna cisza. Jeden z nich wspominał: „Czułem, że oczekiwano od nas wybuchu śmiechu, ale ludzie byli wyraźnie zszokowani”. Na łamach „Vanity Fair” czytam także o westchnieniach wyrażających dezaprobatę dla słów CEO.

Nie da się ukryć, że Emilia Clarke jest niskiego wzrostu, jednak komentowanie czyjegoś wyglądu jest zwyczajnie niegrzeczne. Negatywnie nacechowane słowo „przysadzisty” wybrzmiewa tym gorzej, gdy dotyczy młodej osoby udzielającej się w branży rozrywkowej. Wśród gwiazd ekranu powszechnym zjawiskiem są problemy z postrzeganiem własnego ciała i zaburzenia odżywiania. Z niestosownymi komentarzami dotyczącymi wagi nie poradziła sobie, chociażby Sophie Turner. Aktorka przyznała, że przez internetowy hejt cierpiała na depresję. „Wierzyłam w te komentarze. Stwierdziłam, że to prawda, mam pryszcze. Jestem gruba. Jestem słabą aktorką. Wierzyłam w to” – wyznała w podkaście „Phil in the Blanks”.

Sophie Turner urodziła! Gwiazda „Gry o Tron” i Joe Jonas zostali rodzicami po raz drugi >>

W odpowiedzi na krytykę stacja telewizyjna wystosowała oficjalne oświadczenie. Ich linią obrony było to, że żart miał być wymierzony w samego mówcę: „Celem było pokazanie, że dla niego »Gra o tron« była czymś zupełnie nowym w telewizji w 2011 roku, a Emilia Clarke przeszła drogę od stosunkowo nieznanej osoby do jednej z najlepiej rozpoznawalnych i lubianych aktorek telewizyjnych i filmowych. W imieniu pana Delany Foxtel Group przeprasza, jeśli jego uwagi zostały źle zrozumiane i kogoś uraziły”.