Pamiętacie scenę z „Barbie”, w której stereotypowa lalka narzeka, że nie jest wystarczająco ładna, a narratorka z offu burzy czwartą ścianę i zwraca się do filmowców: „Margot Robbie nie jest odpowiednią kandydatką do roli, jeśli ma wygłosić takie kwestie”. Według niektórych Paulina Porizkova także nie powinna publicznie żalić się na urodowe braki, bo nawet bez grama make-upu i wygładzających efektów wygląda rewelacyjnie. Mimo wszystko w sieci trudno dziś o naturalność, dlatego warto doceniać każdy jej przejaw. Co prawda postarzające filtry biją rekordy popularności, ale użytkownicy traktują je jako niezobowiązującą rozrywkę i jednym kliknięciem wracają do nieskazitelnych selfies. Tymczasem prawdziwe zmarszczki, zanikający owal i siwiejące włosy nadal są na cenzurowanym, a ageizm dotyka nawet największych gwiazd. Nic dziwnego, że internautki entuzjastycznie odpowiedziały na nowy post pochodzącej z Czech modelki. „Właśnie takie kobiety chciałabym widzieć na okładkach magazynów. Promieniejesz, przypominasz anioła” – piszą fanki. Co dokładnie wywołało tak pozytywne emocje?

Paulina Porizkova bez makijażu i filtrów. Tak naprawdę wygląda 58-letnia modelka

„To jest twarz 58-latki bez wypełniaczy, botoksu i operacji plastycznych. Uchwycona w dobrym świetle z cudownym makijażem autorstwa Ivany Tokarskiej. A to ta sama twarz bez makijażu. Korzystałam z zabiegów laserami i odkąd skończyłam dwadzieścia lat, z namaszczeniem używałam kremów SPF” – napisała na Instagramie. „Postanowiłam, że nie będę wkładać nic w moją twarz, ale nawet z pomocą najbardziej wymyślnych kosmetyków i laserów, które obiecują przywrócenie poziomu kolagenu, starzeję się. Bywają dni, kiedy mi się to podoba, uważam, że moja twarz nabrała charakteru, nawet jeśli utraciła młodzieńczy urok – jest to uczciwa wymiana. W inne dni (zwykle, kiedy pracuję na planie zdjęciowym), zmiany są trudne do przełknięcia i zaakceptowania”.

„Na szczęście ta zmiana oznacza też, że jestem mądrzejsza. I odważniejsza”.

Paulina Porizkova nie udaje, że pogodziła się z upływem czasu jedynie za sprawą nabytej dojrzałości. Modelka, która jeszcze niedawno narzekała na randkowanie po pięćdziesiątce, przyznaje, że ważną rolę w procesie samoakceptacji odegrał jej partner. „Nie pominę oczywistości – znalazłam miłość, która dostrzega moje piękno i codziennie mi o tym przypomina słowami i gestami. Naprawdę tylko od niego potrzebuję to usłyszeć. Jednak szłam tą drogą, zanim go spotkałam. Chciałam przyjmować siebie samą taką, jaką jestem. I musiałam mieć pewność, że moi bliscy kochają moje prawdziwe oblicze, a nie to udawane, które inni chcą zobaczyć”.

„Zewnętrznie się zmieniłam. Społeczeństwo mówi mi, że na gorsze. Wewnątrz też przeszłam przemianę. Ci, którzy są dla mnie ważni, twierdzą, że na lepsze. Kiedy zamykam oczy, nigdy nie czułam się tak pożądana i piękna. Kiedy je otwieram, świat nigdy nie był tak piękny jak teraz. Kolejny krok ku samoakceptacji. Może pewnego dnia będę umiała spojrzeć na siebie tak, jak patrzę na innych”.