Agnieszka Mielczarek i Pascal Brodnicki, fot. Aldona Karczmarczyk

"Smaki które łączą"

Agnieszka Mielczarek i Pascal Brodnicki, menedżerka i kucharz

Historia ich związku zaczęła się w jednej z warszawskich knajpek. Dziewięć lat temu. – Byłam na spotkaniu z klientką z Francji. Rozmawiałyśmy po francusku. Wszedł Pascal – wspomina Agnieszka. – Zakochałem się od pierwszego wejrzenia! Byłem przekonany, że jest Francuzką. Miała perfekcyjny akcent – dopowiada kucharz. – Studiowałam romanistykę, kiedyś mieszkałam w Paryżu – wyjaśnia Agnieszka.

Tamtego dnia nie wymienili się jednak numerami telefonów. – Dopiero gdy znów pojawiłam się w tamtej restauracji, jej menedżer dał mi numer Pascala i powiedział, że muszę do niego zadzwonić – opowiada Agnieszka. Przyznaje, że to musiało być przeznaczenie. Po dwóch latach zostaje jego menedżerką. Gdyby nie to, prawie w ogóle by go nie widywała. – Na początku robił 80 pokazów kulinarnych rocznie, czyli dwa razy w tygodniu niosło go gdzieś w Polskę – tłumaczy. A dziś? Pascala nosi po całym świecie. – Program „Smakuj świat z Pascalem” był moim marzeniem. Pracowałem nad nim dwa lata – tłumaczy. W ciągu ostatniego roku był w Indiach, Meksyku, Wietnamie, Laosie, Tajlandii, Gruzji. – A ja mu nie zazdroszczę. Wystarczy mi polski Bałtyk – mówi Agnieszka. Nieobecność Pascala rekompensują sobie tym, że non stop wiszą na telefonie. – Nasz operator komórkowy jest zachwycony – żartuje Aga.

Ich życie toczy się w kuchni. I prywatne, i zawodowe. Kiedyś te dwie sfery często się mieszały. – Teraz Pascal się nauczył, że jak przyjeżdża do domu po trzech tygodniach nieobecności, natychmiast wyłącza telefon. I nie ma mowy, żeby odebrał go w trakcie zabawy z Leo – wyjaśnia Agnieszka. Ich prawie pięcioletni synek jest oczkiem w głowie pary. – Długo nie mogłam zajść w ciążę. Gdy Leo w końcu przyszedł na świat, Pascal poszedł w odstawkę. Dopiero teraz wiem, jak to wszystko pogodzić. Jestem żoną, matką i bizneswoman w jednym – śmieje się Aga.

W ubiegłym roku najdłuższy pobyt Pascala w domu trwał pięć dni. Wszystkie obowiązki domowe spadły na Agę. W tym gotowanie. – Aga świetnie gotuje. Najchętniej azjatyckie potrawy. Jest wegetarianką, więc jemy bardzo zdrowo – zachwala Pascal. – Czy ją pouczam? Nieustannie – śmieje się. – Kiedy widzę, że ma fatalny przepis na czekoladowe ciasto, mówię to wprost. Ona jednak nie słucha. Nic dziwnego, że zamiast ciasta z pieca wyjmuje czekoladowy beton – mówi. Ale w jego głosie słychać, że lubi jej pewność siebie. – Pascal jest przemądrzały. Takie wpadki mi się nie zdarzają – przewraca oczami Aga. Rok temu zdecydowała, że nie może być tylko „żoną przy mężu”, nawet symbolicznie, bo ślubu nie mają, i że już czas na coś swojego. Otworzyła swój internetowy komis odzieżowy. A co do ślubu: pobiorą się, jeśli Leo, ich syn, będzie naciskał. – Proszę mnie nie posądzać o brak romantyzmu. W końcu jestem Francuzem, to my wymyśliliśmy romantyzm! – śmieje się Pascal. – To prawda. Kiedy Pascal chce mnie do czegoś przekonać, zabiera mnie na weekend do Paryża – dodaje Aga. – I przynoszę ci kwiaty bez okazji. Robię niespodzianki, pamiętasz, jak wracając z Bawarii, zajechałem do Rzeszowa, gdzie byłaś, by zrobić ci śniadanie? – wylicza Pascal. Nic w tym dziwnego, Aga to kobieta jego życia. Pascal przekonuje, że ma na niego kojący wpływ. Nie byłby sobą, gdyby nie użył kulinarnego porównania, więc mówi: – Jestem jak kipiące mleko. Agnieszka zdejmuje mnie z ognia.