W głosowaniu na najpiękniejszy jarmark bożonarodzeniowy w Europie wzięło udział ponad 600 tysięcy turystów. Na podium czwarty raz znalazło się miasto naszych bliskich sąsiadów, w zestawieniu jest też Polska. Zapewniamy, że każdy opisanych jarmarków, na żywo wygląda milion razy lepiej niż na zdjęciach w Internecie.

Budapeszt (Węgry) - ostry jak papryka i słodki jak flódni Turyści byli jednogłośni.

Budapeszt już czwarty został uznany stolicą europejskich jarmarków świątecznych. Węgrzy potrafią oczarować dekoracjami, ale dużą uwagę przywiązują też do kuchni. Na odwiedzających czeka wiele przysmaków: gorący, pikantny gulasz z papryką i mięsem, pieczone kasztany, rétes (delikatny strudel z różnorodnym nadzieniem, posypanym cukrem pudrem), kołacze lub flódni (nieziemsko słodkie ciasto z orzechami, jabłkami, dżemem i makiem). Można też spróbować grzanego wina i mocniejszych trunków, takich jak: palinka czy unikum (likier ziołowy). Po posiłku nadprogramowe kalorie można spalić na lodowisku, albo po prostu odpocząć podziwiając trójwymiarowe pokazy światła i cienia na fasadzie imponującej bazyliki św. Szczepana, a potem wybrać się na długi spacer.

Craiova (Rumunia) - błyszczy 2 milionami światełek

To prawdopodobnie najbardziej znane miasteczko na południu Rumunii, a na placu Mihai Viteazul, w samym sercu miasta, stoi gigantyczna choinka. Jarmarki znajdują się w kilku miejscach: Old Center i William Shakespeare Square, na Calea București, ale także w parku Nicolae Romanescu. Każdego roku małe miasteczko zachwyca kreatywnością organizatorów i nieszablonowym podejściem - zmienia się temat przewodni jarmarku. W tym roku Craiova zamieniła się w krainę lodu, bo bohaterką jarmarku jest Królowa Śniegu.

Miasteczko błyszczy blaskiem 2 milionów światełek! Lokalni artyści stworzyli postaci z bajki, odbywają się koncerty, warsztaty kreatywne, nie zabrakło oczywiście lokalnego jedzenia. Zupa – ciorbă de perișoare – w której głównymi składnikami są wieprzowe pulpety z ryżem, warzywa, tymianek i pietruszka to obowiązkowy punkt każdego jarmarku.

Metz - (Francja) rodzinnie i na wysokości

Marché de Noël w mieście Metz w Lotaryngii jest uważany za jeden z najlepszych rodzinnych jarmarków Bożonarodzeniowych we Francji. W ciągu ostatnich 25 lat odwiedziło go 2 miliony osób! W samym centrum, tuż przy katedrze św. Szczepana stoi diabelski młyn, z którego można podziwiać witraże z jednej strony albo z drugiej dachy budynków. Wsiadając warto pamiętać, że znajdziemy się 60 metrów nad ziemią! Taka wysokość zapiera dech w piersiach, nie tylko osobom z akrofobią (lękiem wysokości).

Gdy zapada zmrok, 400 latarni, m.in.: pluszowe misie, elfy, ludziki z piernika oraz żołnierze oświetlają Square Boufflers, to kilka kroków od Place de la République. Kolorowe postacie z bajek wyznaczają poetycką trasę inspirowaną folklorem Mozeli. Zaraz potem można zrobić zakupy - wśród 150 domków, które oferują świąteczne dekoracje, słodycze, np. tradycyjne ciastka "bredele". Nawet tu panuje francuska elegancja i zawsze znajdzie się coś wykwintnego.

Poznań - (Polska) - najlepsze lodowisko

Tegoroczny jarmark świąteczny jest w dwóch lokalizacjach na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich oraz na placu Wolności. Turyści uznali, że że ten pierwszy, może poszczycić się najpiękniejszym lodowiskiem pod chmurką. Na zwiedzających czeka wiele innych atrakcji: koło młyńskie, domek Świętego Mikołaja, zjazdy na pontonach, karuzela wenecka, autodrom, mirror cube, gadający Łoś Marcin, strzelnica, iluminacje świetlne czy symulator lotu saniami. Można też podziwiać imponującą 16- metrową choinkę, 20. dekoracji świetlnych i punktów fotograficznych.

Poznaniacy słyną z oszczędności, tym razem zaoszczędzili na energii. Jarmark zdobi instalacja z 43 tysięcy lampek LED, które zużywają 90% mniej energii w porównaniu do tradycyjnych żarówek. Taka oszczędność, to piękny prezent dla matki Ziemi. Polskie miasto pokonało jarmark w Brukseli, Dreźnie, Londynie, Edynburgu i Pradze czy w Wiedniu.

Podróżowanie śladami najpiękniejszych świątecznych jarmarków, to nie tylko możliwość odwiedzenia malowniczych miejsc, ale także próbowania nowych, lokalnych smaków, a co najważniejsze coraz większy apetyt na kolejną wyprawę