Natalia Bukowiecka pierwszy raz zwierzyła się z traumatycznego przeżycia. „Miałam tętno 250. Bałam się o swoje zdrowie”
Biega po medale, ale w Rzymie po raz pierwszy poczuła, że stawką może być coś więcej niż miejsce na podium. W nowym odcinku cyklu Sports ELLEments medalistka olimpijska Natalia Bukowiecka ujawnia dramatyczne kulisy zawodów, podczas których musiała zmierzyć się z realnym zagrożeniem dla zdrowia.
Spis treści:
Ciało na granicy wytrzymałości
Wielu kibiców widzi w lekkoatletyce piękno, siłę, prędkość i emocje. Ale nie widzą tego, co dzieje się po zejściu z bieżni. — „Cały trening do 400 metrów polega na tym, żeby przyzwyczaić się do bólu. Żeby jeszcze na zmęczeniu wytrzymać jeden odcinek więcej” — tłumaczy Natalia Bukowiecka. Dla niej, jak i wielu innych zawodniczek, wytrenowanie organizmu do tak ekstremalnych obciążeń to codzienność. Jednak nawet najwyższy poziom przygotowania nie daje gwarancji bezpieczeństwa. W Rzymie, po rekordowym biegu indywidualnym, przyszła pora na sztafetę. Już w trakcie biegu Natalia zaczęła czuć się bardzo źle. Potem nie była w stanie sama dojść do medyków.
Serce pod presją, strach po wszystkim
Po biegu Natalia trafiła do zespołu medycznego z tętniącym sercem — dosłownie. — „Miałam tętno 250. Dostałam leki na zbicie tego, ale to był moment, w którym naprawdę się przestraszyłam” . Badania po powrocie wykazały, że był to najprawdopodobniej efekt skrajnego zmęczenia, infekcji i trudnych warunków pogodowych. Ale echo tamtego momentu długo w niej rezonowało. Kiedy znów zaczęła trenować, to miałam to z tyłu głowy. Słuchała każdego uderzenia serca.
Dziś znów jest gotowa do startów, ale z większą uważnością na własne ciało. Rzym zostawił w niej ślad — nie tyle na liście wyników, ile w pamięci. Bo nawet najszybsze kobiety świata czasem muszą się zatrzymać. Choćby po to, by znów móc pobiec.