Reklama

O „treatment stackingu” pierwszy raz usłyszałam od swojej kosmetolożki, która porównała go do planu treningowego dla skóry. W gabinetach oznacza on strategiczne łączenie różnych zabiegów w taki sposób, by uzyskać maksymalny efekt w krótszym czasie. Dokładnie ta sama zasada świetnie sprawdza się także w domowej pielęgnacji. W tym kontekście chodzi w niej przede wszystkim o mądre zestawienie produktów – takich, które się uzupełniają, a nie wzajemnie ze sobą konkurują, prowadząc do opłakanych skutków. Co moim zdaniem, jako redaktorki beauty, w tym trendzie jest najważniejsze?

„Treatment stacking” w gabinecie. O co w tym chodzi?

W gabinecie kosmetologicznym „treatment stacking” polega na łączeniu różnych zabiegów w spójną, logiczną sekwencję, tak by ich efekty wzajemnie się wzmacniały. Kosmetolog tworzy indywidualny plan działania na podstawie dogłębnej analizy kondycji cery i jej indywidualnych potrzeb. Specjalista może zacząć np. od serii złuszczających peelingów chemicznych, by przygotować skórę, a następnie przeprowadzić mezoterapię. To nie przypadkowe miksowanie modnych zabiegów, ale precyzyjnie zaplanowana strategia, która działa jak kompleksowy trening skóry – krok po kroku poprawia jej kondycję i wygląd. Z takim podejściem możesz się spotkać także w dobrym gabinecie medycyny estetycznej, w którym ekspert podpowie Ci, jakie jego zdaniem zabiegi (np. z użyciem wypełniaczy, stymulatorów, botoku itd.) warto zaplanować np. w najbliższym kwartale.

Jak stworzyć mądry plan domowej pielęgnacji?

Domowa wersja „treatment stackingu” nie wymaga sprzętu ani specjalistycznych preparatów – wystarczy świadome łączenie składników i regularność. Podstawą jest odpowiednia kolejność: rano postaw na rozświetlenie cery i jej ochronę (np. witamina C + krem SPF), a wieczorem na regenerację (np. retinol lub kwasy + ceramidy). Warto też pamiętać o dniach „odpoczynku” dla skóry, kiedy skupiasz się tylko na nawilżeniu i odbudowie bariery hydrolipidowej. Najważniejsze, by pielęgnacja była dopasowana do Twoich potrzeb – nie zawsze więcej znaczy lepiej. Traktuj ją jak plan treningowy, w którym każdy etap ma swoje zadanie i prowadzi do jednego celu: zdrowej, promiennej, elastycznej skóry.

Jeśli nie masz zielonego pojęcia, od czego zacząć, polecam Ci wybrać do dobrego kosmetologa, który ułoży dla Ciebie Twój osobisty plan „treatment stackingu” z uwzględnieniem kosmetyków do codziennego stosowania i zabiegów w gabinecie. Ja tak zrobiłam i nie żałuję – po pół roku różnicę widzę na skórze gołym okiem.

Reklama
Reklama
Reklama