Nie wierzyłam w enzymy, dopóki nie zrobiły mi "baby skin". Ten drogeryjny peeling oczyścił moje pory do cna
Muszę podzielić się z wami moim ostatnim odkryciem. Ten produkt zmienił moje podejście do pielęgnacji twarzy. Jest delikatny, ale oczyszcza skórę nawet z najdrobniejszych niedoskonałości. Zrobił mi glow-up, którego się nie spodziewałam.

Znajomy wizażysta od lat powtarza, że postawą dobrego makijażu jest odpowiednia pielęgnacja. Jeśli skóra dostanie to, czego potrzebuje, może okazać się, że makijaż wcale nie będzie potrzebny. Jeszcze do niedawna myślałam, że skoro nie mam widocznych pryszczy, to moja skóra wcale nie potrzebuje peelingu. Chemicznego czy mechanicznego może i nie, ale enzymatyczny okazał się hitem. Ten kupiłam za niecałe 40 zł.
Peeling enzymatyczny Bielenda Advanced Therapy
Peeling enzymatyczny Bielenda Advanced Therapy to dla mnie kosmetyczny game changer. Ma formułę opartą na naturalnych enzymach roślinnych, które rozpuszczają martwe komórki i zanieczyszczenia, oczyszczając pory i poprawiając teksturę skóry. To produkt, który delikatnie złuszcza naskórek, bez podrażniania. Daje efekt skóry miękkiej jak u niemowlaka, czyli tzw. baby soft skin (wiem, co mówię, bo niedawno zostałam mamą). Choć początkowo do peelingu enzymatycznego byłam dość sceptycznie nastawiona i nie oczekiwałam od niego zbyt wiele, to pozytywnie zaskoczył mnie już przy pierwszej aplikacji. Nie tylko wygładził i zmiękczył moją skórę, ale też ją rozświetlił i ożywił – wyglądałam jak po dobrze przespanej nocy. W końcu pozbyłam się też szorstkich grudek, które zalegały w okolicy mojego nosa.

Warto dodać, że ten wyspecjalizowany peeling Advanced Therapy ma również bardzo przyjemną, lekko żelową konsystencję, więc sunie po skórze jak masełko. Uwielbiam go też za ten świeży zapach! Zresztą peeling enzymatyczny od Bielendy to nie tylko moje odkrycie.
„Stosuję już peeling 1-2 razy w tygodniu i faktycznie widzę różnicę w wygładzeniu, oczyszczeniu i widoczności porów”
Składniki aktywne w peelingu Advance Therapy
W peelingu zastosowano trzy główne enzymy roślinne, które odpowiadają za jego efektywność:
- Papaina z ekstraktu z papai – delikatnie rozpuszcza martwy naskórek, wygładzając skórę.
- Bromelaina z ekstraktu z ananasa – intensywnie złuszcza i odświeża skórę.
- Ficyna – enzym proteolityczny, który dodatkowo wzmacnia efekt oczyszczenia.
Dzięki tym składnikom peeling działa łagodnie, nie powodując zaczerwienień ani podrażnień. Sprawdzi się do każdego typu cery - również wrażliwej, takiej jak moja.
Jak stosować peeling enzymatyczny Bielenda?
Wystarczy nanieść niewielką ilość produktu na oczyszczoną, suchą skórę twarzy (omijając okolice oczu) i pozostawić na kilka minut. Po chwili należy umyć twarz letnią wodą i zmyć kosmetyk ze skóry. Producent zaleca stosowanie peelingu enzymatycznego 1-2 razy w tygodniu, w zależności od potrzeb skóry. Zdradzę wam, że moja dość wrażliwa skóra nie przepada za regularnym złuszczaniem, dlatego nie stosuję peelingów regularnie, tylko doraźnie. Moja, zwykle mało problematyczna, skóra lubi mi od czasu do czasu zrobić psikusa w postaci zaskórników i miejscowych przesuszeń – to jest dla mnie sygnał, że czas zrobić peeling.
Cieszę się, że w końcu znalazłam produkt, który działa od razu. W kwestii pielęgnacji należę raczej do tych niecierpliwych. Nie przepadam za cyklicznymi zabiegami, które składają się z kilku sesji, choć wiem, jakie dają rezultaty. Pamiętajcie jednak, że peeling i mikrozłuszczanie to nie wszystko. Po takim oczyszczaniu skóra jest bardziej chłonna, więc jest to idealny moment, żeby jeszcze bardziej ją odżywić. Oto kilka produktów, po które warto sięgnąć: