Wokół tylko oślepiająca biel. Na twarzy krem i plastry chroniące przed odmrożeniem. Na dłoniach po trzy pary rękawiczek. Schowane w puchowych kurtkach, czapkach i kapturach ciągną sanie, na nich karabin, namiot, śpiwór, karimaty, lina i sprzęt do asekuracji, żywność, rzeczy osobiste, paliwo, kuchenki… Sanie ważą 60 kg. Mróz dochodzi do minus 30 stopni. Każdego dnia zadają sobie pytanie: „Co ja tutaj robię?”.

Tak wyglądała codzienność pierwszej kobiecej wyprawy na New-tontoppen. Dziś dziewczyny występują w telewizji i spotykają się z prezydentem. Udowodniły sobie, że potrafią. Łączy je pasja przygody i podróżowania. Kiedy pytam, dlaczego pojechały na Spitsbergen, od każdej słyszę tę samą odpowiedź: dla adrenaliny.

Agnieszka Siejka, 36 lat, biolożka z toruńskiego uniwersytetu, Katarzyna Siekierzyńska, 39 lat, ekonomistka z Poznania, i Ewa Grewling z Kcyni, 26 lat, pilotka wycieczek.