AŁA. - 17 numerów, dużo prostych słów złożonych w trudne układanki, jeszcze więcej osobowości na płycie (m.in. Monika Borzym, Dawid Podsiadło). Piotr Szmidt znany szerzej jako Ten Typ Mes swoim najnowszym krążkiem trafia nie tylko do swojego "klasycznego" odbiorcy, ale i do odtwarzaczy CD w dziewczyńskich autach i na antenę TVP Kultura. Raper i tekściarz zaczyna coraz więcej mówić o smudze cienia, swojej prywatnej Warszawie, i tym razem o dorosłej miłości w czterech ścianach, których lepiej nie budować za kredyt. O płycie AŁA. i innych ważnych rzeczach rozmawiamy z Mesem na początku jego trasy koncertowej - podczas Snow Fest w Szczyrku.

ELLE.pl: Kto częściej mówi w życiu "ała" - kobiety czy faceci?

Ten Typ Mes: Na pewno częściej kobiety. Mężczyzna nie powinien przyznawać się do bólu i udawać twardego, nawet wtedy, kiedy coś go naprawdę zabolało.

Nie oszukuj. Przecież Wy panikujecie nawet przy zastrzykach...

No to już zależy od tego, z jakimi facetami się zadajesz... A tak serio - mężczyznom po prostu trudniej przyznać się do bólu, czy porażki. Nawet mimo modnej metroseksualności, naszej większej wrażliwości, którą eksponuje się w XXI wieku, to kilkaset lat maczyzmu swoje zrobiło. Staramy się być twardzi nawet na pokaz, co powoduje, że facetowi trudniej jest mówić o słabościach, szczególnie publicznie.

Która Twoja płyta "bolała" najbardziej?

Moja pierwsza solowa, wydana w 2005 roku (Alkopoligamia: zapiski Typa - przyp. red.). Uważam, że jest zaje*****, ale niewiele osób się na niej poznało. Boli mnie to, że nie odniosła takiego sukcesu, na jaki zasługiwała. 

Nie było tłumów na koncertach, złotych łańcuchów i poklasku?

Wszedłem do hip hopu, który w Polsce był już mocno rozkręconym gatunkiem. Coraz bardziej popularni artyści mieli już u nas status supergwiazd. Nie było ich może bardzo dużo, ale ich masowo wydawane płyty zapełniały półki, a ich fani robili to samo na salach koncertowych. Ja chciałem wejść w to w opozycji do mainstreamu - rozepchać się łokciami, swoim stylem i poglądami. Po prostu nie pasowało mi to, co się działo w polskim rapie. 

Podobno bunt nie chce rozwiązań...

No cóż, nawet podczas rozmów z wytwórniami mówiłem otwarcie, że chcę zrobić coś "wbrew". Także im. 

Gdyby hip hop tak jak muzyka klasyczna nie miał słów, byłbyś w tym?

Nie, nie odnalazłbym się w samej muzyce.

Mówi się o Tobie, że reprezentujesz literacki nurt hip hopu. Jesteś felietonistą, kochasz papier. Wąchasz książki?

No pewnie, wciąż to robię.

Czyli pewnie też kiedyś jakąś napiszesz.

Czuję, że to jeszcze nie jest ten czas, nie mam warsztatu. Jeśli piszę, to zawsze pod wpływem ludzi, którzy się na tym znają, którzy swoim doświadczeniem "legitymizują" taki projekt i mówią mi, że się do tego nadaję. Do tej pory był to np. Jarek Szubrycht (T-mobile Music / CJG). Ale nie sądzę, żebym kiedykolwiek mógł się uważać za pisarza. Jeśli kiedyś pojawi się pomysł, którego w żaden sposób nie będę mógł przełożyć na płytę, może wtedy odważę się napisać książkę. Póki co wyżywam się w krótkich formach a edycja specjalna płyty "AŁA." została wzbogacona w limitowanej serii o zbiór moich felietonów z ostatnich trzech lat. 

Jest dobrze wydana. Te zdjęcia...

Tak, zdjęcia są ważną częścią tej edycji. Od dawna współpracuję z moim przyjacielem Aleksandrem Żurkowskim. Chodziliśmy razem do przedszkola, znamy się 30 lat. To on jest autorem fotografii - czyta doskonale moje poglądy, te same rzeczy nas wkurzają, te same budzą współczucie. Wcześniej posłuchał utworów z "AŁA.". Powiedział mi: "Acha, też tak mam, też tak to czuję". I zaplanował, w którym kierunku pójdzie na miasto z aparatem. Zdjęcia powstały więc "na zamówienie" - są dedykowane płycie, a nie wybrane z archiwum. 

"AŁA."

Co rodzi się w Twojej głowie - najpierw bit, czy tekst?

Najpierw po prostu jest pomysł. Umawiam się sam ze sobą, że potrzebuję wyrazić się na temat, załóżmy, polityki mieszkaniowej w Polsce, pokusy kredytu. Dla mnie to są fascynujące kwestie, warte tekstów - potem powstaje do nich muzyka. A w międzyczasie notuję w telefonie wycinki przemyśleń.

To o tym jest "Pokaż mi dom" na "AŁA."?

Tak, przed chwilą zagrałem ten numer dopiero po raz drugi przed publicznością.

Trochę drwisz z ludzi z kredytem. Ze związków, w których jest presja i z dziewczyn, które "dojeżdżają codziennością" swoich mężczyzn.

Po prostu to chora sytuacja. Ceny mieszkań, kwestia wynajmu, cementowanie związków wspólnym długiem, trzydziestoletnie zobowiązanie. 

Mimo wszystko mam wrażenie, że od wydania "AŁA." jest nagle boom na Twoją muzykę właśnie wśród kobiet.

Zdecydowanie tak.

Jak myślisz, dlaczego?

Może dlatego, że na nowej płycie jest np. utwór piętnujący przemoc wobec kobiet.

A przypadkiem nie dlatego, że nagrałeś z Kortezem swoją pierwszą balladę o miłości?

Haha, może też. Ale wolałbym myśleć, że to coś więcej. Wydaje mi się, że o ważnych sprawach dotyczących kobiet mówiłem już wcześniej, ale że było to ukryte w drugim, trzecim dnie. A co do romantycznej ballady "Jak nikt" - ona też ma w sobie i przemoc, i kokainę. Nie jest romantycznym filmidłem w wersji rap. To nie to samo, co "będziemy razem aż do śmierci". Dobra relacja to taka, że uśmiechasz się na widok drugiej osoby - proste rzeczy, bez wielkich słów. Na końcu numeru Marita Alban Juarez ma po portugalsku krótki monolog. Poprosiłem ją, żeby dotyczył właśnie facetów, którzy mają problem z wyrażaniem emocji, topią je w alkoholu, narkotykach i nocnych przygodach. Gadanie o uczuciach jest trudne. Mi na przykład było trudno napisać o tym piosenkę. Bo nie chciałem, zeby była kliszą lepką od lukru. 

Podrywasz dziewczyny na bity?

Już nie, ale kiedyś starałem się zrobić wrażenie przez fakt, że jestem raperem. Z tym że w czasach, kiedy miałem 20, 21 lat, czyli wtedy, kiedy tego najbardziej tego potrzebowałem, to niestety nie było skuteczne. I nie zaprzeczam, że rodziła się u mnie z tego powodu frustracja. Denerwowało mnie to, że w tej dziedzine najlepiej w warszawskich klubach szło beznadziejnym gościom, którzy reprezentowali jedynie tężyznę fizyczną albo pieniądze. Nie było wtedy wiotkich hipsterów zgarniających z parkietu piękne modelki. 

Jaką muzykę puściłbyś kobiecie, gdybyś chciał ją zdobyć? 

Sama mi podpowiedziałaś - balladę z Kortezem. 

Banał. To za łatwe. Nie chodzi o Twoje numery. 

Puściłbym coś z trzech różnych gatunków, żeby sprawdzić jej reakcje.

Ninetiesy z Brooklinu?

Haha, może też. Ale najpierw coś polskiego z tekstem - chętnie Andrzeja Zauchy. Zastanawiałbym się, czy doceni słowa, czy najpierw powie, że Andrzej miał fajny głos i fajnego wąsa. I na koniec coś instrumentalnego, pewnie jazz. Żeby zobaczyć, czy jazz ją irytuje, czy go lubi, a może udaje, że lubi a tak naprawdę nie znosi tych wszystkich szalejących trąbek. Wtedy wiedziałbym, czy to ma sens. 

*

Więcej o trasie koncertowej "AŁA." przeczytacie tu >>