Dzięki Tobie zaczęłam czytać ,,50 twarzy Greya”. Co za przygoda!
MATEUSZ DAMIĘCKI Zanim sięgnąłem po tę książkę, słyszałem o niej wiele opowieści. O jej istnieniu dowiedziałem się późno, ominęła mnie fala popularności. Ani moja dziewczyna Paulina, ani agentka, ani moja siostra nie czytały „50 twarzy Greya”. Żadna z bliskich mi kobiet.

Tymczasem książka sprzedała się w 70 milionach egzemplarzy, pobiła rekordy ,,Harry’ego Pottera”. Wasz spektakl bazuje na jej popularności czy się z niej wyśmiewa?
Mój bohater mówi: „Żeby odnieść sukces, trzeba mieć wizję i być lepszym od innych”. Ta recepta dotyczy sukcesu książki, ale też spektaklu. Jego autorzy idealnie wstrzelili się w moment popularności książki. Dużo kobiet ukrywa, że czytało „Greya” z przyjemnością. Nasz spektakl inteligentnie, z humorem i ironią odnosi się do jej popularności. To jest też sztuka o miłości, o lęku przed bliskością, o poznawaniu swoich potrzeb, o dojrzewaniu emocjonalnym. Bo o tym jest też książka.

Czy coś w książce ,,50 twarzy Greya” Cię zawstydziło?
Daj spokój, mam 33 lata. I jestem mężczyzną. Nie sądzę, że coś mogłoby mnie jeszcze zawstydzić... Ale to dobre pytanie, o wstyd. Kiedy pytam kobiety, nawet te, które twierdzą, że książka kompletnie ich nie zainteresowała, pąs pojawia się na ich twarzy. Jest o czym myśleć, chociaż ja stawiałbym Greya wśród takich bajek jak „Zmierzch” czy „Królewna Śnieżka”.

Grasz Christiana Greya, bożyszcze, księcia na białym koniu.
Gram Hugh Hansena, którego pierwowzorem jest Christian Grey. Nasz spektakl to pastisz, a Hansen różni się od Greya przymrużeniem oka. Lekko ośmieszający stosunek do tego bohatera zdejmuje z niego aurę bożyszcza. Nie da się już traktować go poważnie. Ja płakałem ze śmiechu, czytając tekst.

A to, że grasz idola erotycznej literatury, buduje jakoś Twoją męskość?
Jestem aktorem. Wykonuję zadania. I pod tym względem nie ma różnicy, czy gram perwersyjnego Greya, czy emocjonalnego fryzjera w „Samej słodyczy”, szorstkiego ginekologa w „Na dobre i na złe”, czy znudzonego życiem Oniegina, nad którym też teraz pracuję (premiera tego spektaklu 27 kwietnia w teatrze Studio). Muszę wejść w każdą postać i zbudować ich różne rzeczywistości. Robię to, jak barista robi różne rodzaje kawy. Lubię to porównanie.

A ile jest Ciebie w postaci Greya?
Jestem tak samo jak on mężczyzną. Tak samo jak on mam jasno sprecyzowane kwestie dotyczące wyboru garniturów. I mimo zawodu, który wymaga ode mnie non stop improwizacji, jestem mocno poukładany. Mam wrodzone poczucie porządku. Ale na pewno nie jestem freakiem na punkcie sprawowania kontroli nad rzeczywistością i ludźmi jak mój bohater. Z tego się głównie śmiejemy: tak przerysowane postacie jak Christian Grey nie istnieją. Ale dzięki nim mamy bajki.

Gdzieś, wspominając dzieciństwo, powiedziałeś, jak rodzice mówili Tobie i siostrze, że w Wigilię prezenty przynosi anioł. Kiedyś na oknie znaleźliście pióro z jego skrzydła. Miewasz takie bajkowe chwile jako dorosły człowiek?
Na te bajki, które pojawiają się na co dzień, jestem bardzo wyczulony. Dzięki nim zyskuję narzędzia jako aktor. Podglądam i gromadzę wszystkie niedosłowne zdarzenia. Uwielbiam bajki. Wspomniałaś „Harry’ego Pottera”. Przeczytałem wszystkie części książki, obejrzałem wszystkie części filmu.

Z jednej strony fantazje i bajki, z drugiej – mocno stoisz na ziemi?
Lubię adrenalinę, ale staram się być rozsądny. Kiedyś marzyłem, żeby wzbić się w przestworza. Pojechaliśmy z przyjaciółmi na kurs paralotniarski. Nie zapomnę, kiedy pierwszy raz oderwałem się od ziemi. To było metafizyczne i jednocześnie bardzo techniczne. Minęło wiele lat, casting, reżyser prosi: zagraj tak, żeby była metafizyka między tobą i kobietą, w której się kochasz. Przypomniałem sobie, jak wtedy biegłem i nagle zawisłem w powietrzu.

Kiedy dziś rozmawiamy, siedząc na najbardziej hipsterskim placu w Warszawie, co jakiś czas mi się wydaje, że jesteś przedwojennym amantem, masz w sobie coś tak dawnego. Co to może być?
Uwielbiam tamten czas. Być może to jest niemodne, ale to ja buduję mój świat na moich zasadach. Są w nim dogmaty: moja kobieta, moja rodzina. Nawet jeśli się w czymś nie zgadzamy, to gdyby ktoś z zewnątrz podniósł palec na kogokolwiek z naszej rodziny, staniemy za sobą murem.

Jesteś szczęściarzem?
Jestem szczęśliwy, ale też mam w życiu szczęście. I potrafię je zauważyć. Spotkałem wielu ludzi, którzy mieli szczęście, ale tego nie widzieli. Warto umieć dostrzegać szczęście, nie tylko w bajkach.

„Klaps! 50 twarzy Greya”, teatr Polonia, Warszawa

Rozmawiała Anna Luboń