Reklama

O tym, czym naprawdę jest depresja, jak wpływa na relacje, gdzie przebiegają granice wsparcia i jak rozmawiać z osobą, która doświadcza kryzysu psychicznego, rozmawiam z Mają Chaudhuri – psycholożką, seksuolożką, terapeutką schematów i certyfikowaną psychoterapeutką poznawczo-behawioralną, założycielką poradni Rozwiąż Mnie.

Na co dzień edukuje na profilu @rozwiaz.mnie oraz stronie www.rozwiazmnie.pl, oswajając tematy tabu i pokazując, że troska o zdrowie psychiczne jest formą odwagi, a nie słabości.

Julia Adydan: Zacznijmy od podstawowego pytania — jak najprościej wyjaśnić, czym jest depresja i czym nie jest?

Maja Chaudhuri: Depresja jest zaburzeniem nastroju, które wpływa na wiele aspektów funkcjonowania człowieka. Aby ją stwierdzić, muszą być spełnione konkretne kryteria diagnostyczne – dotyczące zarówno objawów, jak i czasu ich trwania.

Do podstawowych objawów należą: obniżony nastrój, utrata przyjemności z rzeczy, które wcześniej cieszyły, wycofanie z aktywności oraz zwiększona męczliwość i spadek energii. Dodatkowo pojawiają się objawy jak: zaburzenia snu i apetytu, poczucie winy, niska samoocena, problemy z pamięcią i koncentracją, spadek libido, a także myśli, plany lub nawet zachowania samobójcze.

Objawy te muszą utrzymywać się co najmniej dwa tygodnie, przez większość dni. To nie jest więc chwilowy spadek nastroju, gorszy dzień czy reakcja na stresującą sytuację. Depresja to stan utrzymujący się dłużej, który znacząco wpływa na codzienne funkcjonowanie.

Moje pokolenie często słyszało, że gdy czujesz się gorzej, wystarczy wyjść na spacer, pobiegać czy „zająć się czymś”. Coraz częściej jednak mówimy o tzw. depresji wysoko funkcjonującej, gdy ktoś wypełnia obowiązki, ale wewnętrznie czuje się źle. Jakie objawy powinny nas zaniepokoić i skłonić do szukania pomocy?

W wysoko funkcjonującej depresji spotkamy się z takimi samymi objawami jak w typowej depresji: spadkiem nastroju, brakiem przyjemności, problemami ze snem, jedzeniem, obniżonym poczuciem własnej wartości (często poczucie bycia niewystarczająco dobrą), myślami rezygnacyjnymi. Na zewnątrz osoba wydaje się sobie radzić z codziennym życiem, jednak wewnętrznie zmaga się z objawami depresji i cierpi.

Czyli osoba w wysoko funkcjonującej depresji może nie spełniać kryterium wycofania się z aktywności. Czasem wręcz są to osoby, które zachowują się nadaktywnie – przejawiają zachowania perfekcjonistyczne, są odbierane jako pracoholicy. Może pojawić się tutaj sporo maskowania, sprawiania wrażenia, że wszystko jest w porządku. Osoby z wysokofunkcjonującą depresją często same nie wiedzą, że są chore, bo „przecież działają”. Mogą bagatelizować problemy, uważać, że są związane ze stresem. Otoczenie zwykle ich nie podejrzewa o problemy – widzi sukcesy, uśmiech, aktywność. Często dopiero kryzys (np. wypalenie, załamanie emocjonalne, choroba) ujawnia prawdziwy stan. Warto wsłuchiwać się w siebie i nie ignorować złego samopoczucia, które utrzymuje się dłuższy czas.

Statystyki mówią, że depresja dotyka około 4 milionów Polaków. Jak wpływa na relacje i codzienne funkcjonowanie par?

To bardzo szerokie pytanie. Dużo może zależeć od tego, jaka była relacja przed pojawieniem się depresji: czy partnerzy potrafili się komunikować, wyrażać emocje, wspierać, jak radzili sobie z trudnościami. Im trudniej było wcześniej w tych obszarach, tym trudniej będzie teraz. Specyfikę wpływu na relacje będą też zmieniać dodatkowe czynniki jak np.: inne problemy zdrowotne, sytuacja finansowa, posiadanie dzieci lub innych osób pod opieką.

Depresja może sprawić, że partnerzy oddalają się od siebie (również fizycznie), spędzają mniej czasu razem, mniej się ze sobą komunikują. U obu osób może pojawić się poczucie winy – chory obwinia się za to, że „psuje” relację, a partner za to, że nie potrafi pomóc. Z drugiej strony – jeśli relacja była bliska i oparta na zrozumieniu, często to właśnie ona staje się przestrzenią, w której pojawia się realne wsparcie i poczucie bezpieczeństwa.

A jeśli podejrzewam, że mój partner lub partnerka może mieć depresję – jakie sygnały powinny mnie zaniepokoić?

Przede wszystkim – obniżony nastrój i wycofanie z aktywności, które kiedyś sprawiały radość. Brak kontaktu ze znajomymi, unikanie spotkań, obojętność wobec rzeczy, które wcześniej cieszyły. Problemy ze snem, zmiany w apetycie, obniżona samoocena, wypowiadanie negatywnych myśli o sobie lub o przyszłości – to wszystko mogą być sygnały ostrzegawcze.

Czasem widać to subtelnie: ktoś zaczyna mówić, że „nic nie ma sensu”, że „i tak nic się nie zmieni”. Albo przestaje dbać o siebie, o dom, o codzienność. Może wycofać się z robienia bliższych i dalszych planów na przyszłość. Warto wtedy zareagować – spokojnie, z troską, bez oceniania.

Czy osoba bez wykształcenia psychologicznego może wprost powiedzieć partnerowi, że podejrzewa u niego depresję?

Jak najbardziej. To nie jest wtrącanie się – to wyraz troski. Warto jednak mówić spokojnie i z empatią, np.: „Martwię się o Ciebie. Zauważyłam, że ostatnio jesteś przygnębiony. Może dobrze byłoby porozmawiać z kimś, kto mógłby pomóc – co o tym myślisz?”.

Niestety, wokół zdrowia psychicznego wciąż istnieje duże tabu i stygmatyzacja. Jeśli ktoś ma objawy grypy, zapytamy odruchowo: „Byłeś już u lekarza?”. Gdy boli nas ząb – nie wahamy się iść do dentysty. Ale gdy zauważamy u kogoś pogorszenie samopoczucia psychicznego, często boimy się zareagować – jakby to był temat wstydliwy. A przecież troska o zdrowie psychiczne powinna być równie naturalna, jak troska o fizyczne. Dlatego warto mówić otwarcie, ale z szacunkiem. Nie w formie ataku: „coś ci odbiło”, „idź do lekarza po jakieś pastylki” – bo takie słowa tylko pogłębiają wstyd i stygmatyzację.

Niestety, terapia wciąż bywa tematem tabu. Co zrobić, gdy bliska osoba mówi, że „poradzi sobie sama” i nie chce pomocy?

Depresja może mieć różne nasilenie – od łagodnego po ciężki. Przy łagodnych objawach ktoś może faktycznie próbować samodzielnie zadbać o siebie – np. czytając książki samopomocowe, słuchając podcastów, korzystając ze specjalnych aplikacji, wsparcia bliskich, wprowadzając drobne zmiany. Pamiętajmy, że nie każdy ma dostęp do specjalistów zdrowia psychicznego. Ale jeśli objawy utrzymują się dłużej, nasilają się albo wręcz pogarszają – konieczna jest pomoc specjalisty.

Warto rozmawiać o tym spokojnie. Pokazać, że terapia to nie wstyd, ale forma troski o siebie. Można podesłać artykuły, podcasty, filmy edukacyjne, powiedzieć: „Zobacz, to może Ci pomóc”. Ale nie naciskać – presja często wywołuje opór. Warto też pytać o to, jakie osoba z depresją widzi dla siebie rozwiązania: „Jeśli nie terapia, to co według ciebie mogłoby pomóc?”.

Jak możemy okazać dobre wsparcie bliskiej osobie, nie biorąc wszystkiego na siebie?

Najlepiej zapytać wprost: „Czego teraz ode mnie potrzebujesz?”. Czasem będzie to rozmowa, czasem obecność, czasem konkretna pomoc – np. wspólne zaplanowanie dnia czy towarzyszenie w drobnych aktywnościach.

Ważne, by nie oceniać, nie dawać złotych rad typu „wszystko będzie dobrze” czy „idź pobiegaj”. Oczywiście aktywność fizyczna jest zalecana, ale sposób, w jaki to powiemy, ma ogromne znaczenie. Chodzi o znalezienie rozwiązań, które faktycznie osobie z depresją pomogą.

Nie bagatelizujmy i nie umniejszajmy emocjom i problemom drugiej osoby. Pamiętajmy o prostych, ale bezcennych w relacji słowach „Jestem obok. Jeśli będziesz mnie potrzebować, jestem tutaj”.

Gdzie przebiega granica między wsparciem a przejęciem odpowiedzialności za drugą osobę?

Jeśli zaczynamy czuć, że musimy kogoś uratować, że to my odpowiadamy za jego zdrowie i samopoczucie – to sygnał ostrzegawczy. To nie nasza rola, a takie przekonanie może prowadzić do wypalenia emocjonalnego.

Pomagajmy, ale nie wyręczajmy w czymś co druga może zrobić samodzielnie lub zrobienie tego było by dla niej funkcjonalne. To ważne z perspektywy wzmacniania sprawczości osoby w depresji. Przykład: czym innym jest powiedzieć: „Usiądźmy razem, poszukajmy terapeutów, zobaczysz, który ci odpowiada”, a czym innym – „Umówiłam cię na 18:00 do tego psychologa”.

Jeśli czujemy narastające i pogłębiające się zmęczenie, frustrację, brak równowagi, zaniedbanie własnych potrzeb– to znak, że wzięliśmy na siebie za dużo.

Jak rozmawiać o trudnych tematach – np. o obowiązkach, emocjach czy spadku libido – tak, by nie ranić?

Warto pamiętać o bezpiecznej komunikacji – mówić o sobie, a nie o drugiej osobie. Używać komunikatów „ja”, unikać słów „zawsze”, „nigdy”. Na przykład: „Wiem, że teraz jest ci bardzo ciężko, ale chciałem/chciałam porozmawiać o porządku. Chaos w domu wpływa na mnie, trudno mi się skupić na pracy, a to dla mnie ważne. Może pomyślimy, jak to rozwiązać razem?”. Polecam zgłębić np.: zasady „Porozumienia bez przemocy” Marshalla Rosenberga.

Jak pielęgnować czułość w związku, kiedy jedna z osób zmaga się z depresją i libido spada?

Bliskość to nie tylko seks. To przytulenie, dotyk, trzymanie za rękę, pocałunek. Osoba z depresją często nadal potrzebuje kontaktu fizycznego, ale może nie mieć ochoty na współżycie. Warto o tym rozmawiać i jasno ustalić, że bliskość nie musi prowadzić do seksu.

Często w parach pojawia się obawa, że jeśli zaczniemy się przytulać, to musi się to „czymś skończyć”. To błędne myślenie. Uświadomienie sobie, że bliskość może przybierać różne formy, daje poczucie bezpieczeństwa i odbudowuje więź.

A czy depresja może wynikać z toksycznej relacji? I czy po rozstaniu może po prostu „zniknąć”?

Bywa, że czynniki relacyjne mają duży wpływ, ale to nie działa tak prosto, że „koniec związku = koniec depresji”. Rozstanie to też trudne doświadczenie – strata, żałoba, niepewność. Nawet jeśli źródłem cierpienia był związek, po jego zakończeniu pojawia się emocjonalny koszt, który również trzeba przepracować.

Czy istnieje jakiś schemat wychodzenia z depresji, punkty przełomowe?

To proces – bardzo indywidualny. W terapii poznawczo-behawioralnej mamy określone protokoły pracy, w których znajdziemy m.in.: aktywizację behawioralną (czyli powrót do aktywności), praca nad myślami i przekonaniami, przerwanie błędnych kół podtrzymujących depresję, testowanie nowych zachowań i sposobów radzenia sobie. Ale nie ma jednego, spektakularnego przełomu. Najważniejsze są małe kroki: pierwszy spacer po tygodniach, pojawienie się neutralnych myśli zamiast wyłącznie negatywnych, większa energia. To właśnie te małe zmiany są prawdziwym światełkiem w tunelu.

Czy depresja różni się u kobiet i mężczyzn?

Tak - depresja może różnie wyglądać u kobiet i u mężczyzn, choć podstawowe objawy (smutek, utrata energii, anhedonia, problemy ze snem, myśli samobójcze itd.) są podobne. Kobiety częściej mówią o smutku, poczuciu winy czy bezradności, natomiast u mężczyzn częściej pojawia się drażliwość, złość, wycofanie lub ucieczka w pracę czy alkohol. Mężczyźni rzadziej proszą o pomoc, bo od dziecka słyszą, że muszą być silni – przez co depresja często pozostaje u nich nierozpoznana. To jeden z powodów, dla których mężczyźni są częściej ofiarami samobójstw. Dlatego tak ważne jest, by uczyć chłopców i dorosłych mężczyzn, że proszenie o wsparcie to nie słabość, lecz odwaga, a rozmowa o emocjach może uratować życie.

Jakie mity dotyczące depresji wciąż się powtarzają?

Przede wszystkim – że „depresji kiedyś nie było”, że to lenistwo, wynik słabości albo brak wdzięczności. Albo że „każdy ma gorsze dni, to normalne”. To błędne myślenie. Depresja nie jest chwilowym spadkiem nastroju, tylko chorobą, która realnie wpływa na funkcjonowanie. Nie przechodzi po dwóch dniach i wymaga wsparcia i leczenia różnych specjalistów.

Reklama
Reklama
Reklama