„Zapomnijcie o kapsułowych garderobach i stonowanych barwach”. Tak pokolenie Z, ekologia i AI zmienią modę w 2026 roku
Specjaliści od trendów już ustalili: żegnamy cichy luksus, witamy maksymalizm. A.D. 2026 w modzie ma być barwny, głośny i szalony. A w kwestiach designu, ekologii czy reklamy karty ma rozdawać sztuczna inteligencja. Tyle że to nie do końca prawda. Czeka nas bowiem rok kontrastów. Nie przełomowy, lecz przejściowy. A przy tym bardzo ciekawy.

Wiadomo, ton będzie nadawać pokolenie Z. Według mediolańskiego Istituto Marangoni, jednej z najważniejszych szkół mody w Europie, to właśnie ono ustala już reguły. „Zapomnijcie o kapsułowych garderobach i stonowanych barwach. Moodboard generacji Z jest ironiczny, chaotyczny i nostalgiczny. Oraz głęboko zakorzeniony w kulturze online’u. Młodzi potrafią śmiać się z siebie: jedna ich stylizacja może nawiązywać do Harajuku (dzielnicy Tokio) z lat 90., występu Paris Hilton na czerwonym dywanie w 2005 roku i wiralowego posta na Tumblrze z 2013 roku – wszystko naraz”.
Jak pisze uczelnia w swoim raporcie, to, co kończy się na „-core” – od balletcore po blokecore, czyli od strojów baletowych po kreszowe dresy kibiców – jest dla młodych szczególnie atrakcyjne. Dużo bardziej niż metki, logo i wszelkie – jeszcze do niedawna – symbole statusu, z konkretnymi modelami torebek na czele. Jak mówi cytowana w raporcie badaczka trendów Alina Moreno: „Pokolenie Z nie ubiera się, żeby wyglądać na bogate”.
Autentyczność zamiast metek. Dlaczego młodzi wybierają vintage, DIY i rzeczy z historią
Nie tylko oni. Rynek vintage rośnie w mgnieniu oka – dziś stanowi już niemal 10 proc. rynku. Stare ubrania i dodatki są uważane za autentyczne, a polowanie na jakościowe i wizualne fajerwerki stało się rozrywką. Dość wspomnieć, że tylko w Polsce na portalu Vinted blisko 6,5 miliona użytkowników spędza godzinę i trzy kwadranse w miesiącu. Kwitnie też kultura „zrób to sam”. Pokolenie Z przeszywa stare ubrania, ręcznie maluje dżinsy, zasłony babci przerabia na bluzy. Inspiracją może być wszystko, byle jak najdalej od banału.
Co widać też u młodych projektantów w Polsce. Gabriel Data, tegoroczny absolwent łódzkiej ASP i zwycięzca kieleckiego Off Fashion, inspirował się książkami Doroty Masłowskiej, kształtem PRL-owskich krat okiennych, chanelowskimi kostiumami i pocztem królów polskich.
W samej kolekcji znalazły się m.in. wełniana kurtka z laserowo wyciętymi orłami ze stali kwasoodpornej, przytwierdzonymi metalowymi nitami, spodnie z chabrowego drelichu z fantazyjnymi cięciami oraz skórzane korony w roli akcesorium. Do niedawna brzmiałoby to niepokojąco, w 2026 roku – jak przepis na sukces i przepustka do imponującej kariery. Wszak młodzi konsumenci – tu wracamy do raportu Istituto Marangoni – ubierają się, by wyrażać siebie, prowokować, bronić swoich racji. Moda to ich megafon – i to podkręcony na maksa – taka jest konkluzja.
Cichy luksus bez nazwy. Klasyka, jakość i komfort, które nie wychodzą z mody
Tyle że to niepełny obraz. Owszem, maksymalizm jest w modzie, ale tzw. quiet luxury zostanie z nami na długo. Ono było, jest i będzie. Klasykę, która wyróżnia się jakością tkanin. Proporcjami i prostotą lubiliśmy lata temu i lubić będziemy. To tylko mediom znudziła się nazwa „cichy luksus” i potrzebują nowych terminów, by mieć o czym pisać. – Mam wrażenie, że moda staje się coraz bardziej wygodna, wręcz domowa. Odzwierciedla nasze czasy i potrzebę otulenia się komfortem. Jest jak skorupka, która oddziela nas od reszty – potwierdza Ania Kuczyńska, projektantka mody. Jako przykład podaje fartuszki Miu Miu z kolekcji na przyszłą wiosnę. – Sama bardzo je lubię, swoją interpretację pokazałam już w 2006 roku w kolekcji Trinacria.
Moda jej zdaniem przestała jednak komentować. Nie buduje nowych wzorców, nie szokuje. – Dlatego 2026 rok kusi mnie, żeby to przełamać i sięgnąć do swoich niepokornych korzeni – zdradza. Co ciekawe, jej najnowsza kolekcja, zaplanowana na przyszły rok, będzie nazywać się tak lokalnie, jak to tylko możliwe: „Warszawa”. W podobnym duchu zapowiadają się trendy w biżuterii. – Powraca sentyment do przeszłości — styl vintage i echo lat 2000. zyskują nowy wymiar, a folkowe motywy przywołują nasze korzenie i lokalną tożsamość. W biżuterii coraz częściej pojawiają się romantyczne sploty i rękodzielnicze detale, które podkreślają wartość rzemiosła i ducha handmade – mówi Małgorzata Wojciechowska-Zduńska, dyrektorka produktu marki W.Kruk.
Ona także dostrzega kontrast jako motyw przewodni 2026 roku. – Miksujemy „brud” z błyskiem, gładkie powierzchnie z wyraźnymi fakturami. Owszem, coraz odważniej sięgamy po maksymalizm, jednak ponadczasowość wciąż wygrywa – dodaje.
Zgadza się z tym Łukasz Jemioł. – Obserwuję zwrot ku ubraniom praktycznym. Ku evergreenom. Bo ekstrawagancje na wybiegu to jedna rzecz, a sprzedaż – druga. Widzimy to także w naszej marce: klienci są świadomi, szukają jednej wyrazistej rzeczy, może dwóch – mocniejszej marynarki czy płaszcza o supermodnym kroju, ale reszta ubrań musi być neutralna, także kolorystycznie, by łatwo można było je zestawić z rzeczami w szafie z poprzednich lat – mówi projektant.
Jest coś na rzeczy. Bo z jednej strony wiadomo, jak śmiałe będą kolory na najbliższą wiosnę i lato: fiolet z zielenią, pomarańcz z różem, czerwień z niebieskim (normę wyrobił sam pokaz Versace; według platformy Lyst zainteresowanie blokami kolorystycznymi rośnie niemal o 20 proc. co miesiąc), a z drugiej barwy nadchodzącego roku według prognozującej trendy agencji WGSN to „symbolizujący troskę o środowisko i powrót do natury” Transformative Teal (w wolnym tłumaczeniu – płynny turkus) oraz pudrowe kakao, które zdaniem tej firmy jest inspirowane tęsknotą za przeszłością. Ma on promować rzemiosło i rękodzieło. „Przywodzi na myśl potrzebę zwolnienia tempa, naturę i występujące w niej surowce, grzyby czy leśne runo”.
Ekologia bez kompromisów. Od końca futer po biodegradowalne materiały przyszłości
Jak to się ma do wszechobecnych na ostatnich pokazach piór? Średnio, nie licząc tych wegańskich u Stelli McCartney. Jednak są i dobre wiadomości. W dodatku z Polski: koniec hodowli zwierząt na futra. Posłowie przegłosowali zakaz, dzięki któremu nasz kraj dołączy do 22 europejskich państw zabraniających funkcjonowania ferm futrzarskich albo mocno je ograniczających. Właściciele takich biznesów będą mieli sześć lat na zamknięcie interesu, ale jeśli zrobią to w 2026 roku, otrzymają pokaźne odszkodowanie. Wielu z nich zdecyduje się na to, bo na futrach nie zarabia się już fortun. Stowarzyszenie Otwarte Klatki podało, że wartość eksportu futer z norek zmalała w ciągu dekady niemal sześciokrotnie, mimo że nasz kraj jest drugim największym producentem futer na świecie.
Nie brak w Polsce innych, śmiałych, choć już prywatnych inicjatyw. Marka Tatuum uruchomiła np. klub Tatuum Tuugether. Zapisani do niego klienci otrzymują 10-letnią gwarancję na zakupione ubrania. Jeśli w tym czasie coś się zepsuje lub zniszczy, zostanie naprawione, otrzymamy nową rzecz albo rekompensatę. Polską innowacją, która rozwinie się w 2026 roku, jest Nutico – „skóra” z łupin kakaowca i orzechów włoskich firmy Bio2Materials. Biodegradowalna, produkowana bez użycia wody, syntetycznych klejów czy plastiku, powstaje z odpadów z polskich firm branży spożywczej. Nie jest droższa od skór naturalnych, co zwiastuje sukces.
A dzięki współpracy jej twórców z firmą blockchainową Caruma.io użytkownicy produktów z Nutico będą mogli śledzić ich drogę – od pozyskania łupin po finalny wyrób. „To projekt unikatowy na skalę światową i doskonale wpisuje się w nadchodzące regulacje Unii Europejskiej dotyczące cyfrowego paszportu produktu (zbioru danych gromadzonych w cyklu życia rzeczy – od produkcji po utylizację), który ma stać się standardem do 2030 roku” – twierdzą autorzy Nutico.
Żeby nie było zbyt różowo, znikają kontenery na używaną odzież, a jej zbiórki są zawieszane. Dlaczego? Zaczęto pozbywać się tekstyliów tak zniszczonych, że firmom czy instytucjom przestało się to opłacać – za dużo płaciły za utylizację. Powód? Nowe zasady segregacji śmieci. Dziurawych skarpetek nie wyrzucimy już do zmieszanych, bo to karalne. A że wywożenie ich do nielicznych specjalnych punktów, zwanych PSZOK-ami, jest kłopotliwe, problem narasta. W 2026 roku trzeba go będzie rozwiązać. Mimo to wiele wskazuje, że przyszły rok w europejskiej modzie upłynie na walce z tą najszybszą, najszkodliwszą. Mowa o chińskich platformach sprzedaży. Drakońskie podatki na ich towary planują Włochy. Idą w ślady Francji, która zareagowała pierwsza. Te tanie rzeczy nie tylko niszczą rodzimą gospodarkę, lecz także planetę. Raz, że trzeba je wyprodukować, głównie z plastiku, czyli z ropy naftowej, dwa – szybko się ich pozbyć, bo są tak złej jakości, że w sumie od razu nadają się na śmietnik.
W tym, by trafiało na niego tej mody jak najmniej, ma pomóc sztuczna inteligencja. Korzystanie z niej przyspieszy proces projektowania, co obniży koszty i skróci cykle produkcyjne oraz pozwoli markom na trafniejsze prognozy trendów i popytu, dzięki czemu będą mogły dostarczyć klientom to, czego chcą. Finalnie pomoże to ograniczyć ilość odpadów i zapobiegać nadprodukcji.
Sztuczna inteligencja kontra emocje. Czy technologia naprawdę uratuje modę?
Niekoniecznie. Choćby dlatego, że tej AI często nie rozumiemy. „Dla przeciętnego człowieka stanowi zagrożenie, kolejną rewolucję technologiczną i nie jest on pewien, jak wpłynie ona na jego bezpieczeństwo pracy czy dochody. Ludzie nie są już tak optymistycznie nastawieni do swojej przyszłości w kontekście technologii, a to, co kiedyś było nowym iPhone’em, który miał ułatwić życie, teraz budzi strach” – powiedział portalowi Modaes Achim Berg, ekspert branży mody.
Jednocześnie sztuczna inteligencja fascynuje. Zdaniem Rafała Gruszkiewicza, współzałożyciela agencji doradczej Digital Curators, marki będą eksperymentować z narzędziami AI, by tworzyć rzeczy hiperrealistyczne, jak wideo przy użyciu Sora 2, jakie jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe.
Sama Sora 2 to najnowszy model generowania multimediów firmy OpenAI. Tworzy realistycznie wyglądające filmy. Pozwala np. nagrać klip swojej twarzy i głosu, a potem umieścić go w scenerii wygenerowanej przez AI. Brzmi i ekscytująco, i przerażająco, bo Sora 2 daje możliwość nakręcenia też filmów brutalnych czy politycznej propagandy.
– Dlatego rośnie potrzeba równowagi. Opozycją do wykorzystania AI w 2026 roku będzie marketing emocjonalny i intencjonalny, czyli stawiający człowieka i jego uczucia w centrum. Opiera się na doświadczeniach i wartościach, bo to emocje staną się najcenniejszą walutą marek, jedyną, do której sztuczna inteligencja nie ma dostępu – tłumaczy Gruszkiewicz.
Podobnego zdania jest Joanna Hoffmann, youtuberka i twórczyni internetowa, znana w sieci jako Freakery. – AI zastępuje modelki, m.in. w reklamach Mango czy Guess, rozmowy z Chatem GPT stają się lekarstwem na samotność, dlatego odbiorcy będą poszukiwali ponadczasowości. Wiele marek zwróci się ku analogowym środkom wyrazu, stawiając historię ponad efekciarstwo: Armani promował kolekcję na jesień– zimę 2025/2026 nagraniami ze starej kamery, a Jacquemus w kampanii „Le Paysan” na wiosnę–lato 2026 pokazał zdjęcia z rodzinnego albumu. Odbiorcy poszukują ciepła, także tego domowego, dlatego Moncler, zapowiadając kampanię z udziałem Ala Pacino i Roberta De Niro, podkreśla, że nigdy nie chodziło tylko o kurtki, ale o miłość i przyjaźń – mówi Hoffmann.
Inkluzywność na próbę. Moda między deklaracjami a twardą rzeczywistością rynku
Czyli moda nie będzie wykluczać ze względu na cokolwiek? Tak się wydawało. Owszem, w przypadku płci propozycje mieszają się – podział na męskie i damskie jest coraz bardziej umowny. Tak bardzo, że sens męskich tygodni mody stoi pod znakiem zapytania, by wspomnieć ten odwołany w Londynie.
W przypadku rozmiarów sprawy mają się inaczej. Choć w sezonie wiosna–lato 2026 widać poprawę względem poprzedniego, to jedynie 0,9 proc. z ponad dziewięciu tysięcy sylwetek pokazanych na najważniejszych fashion weekach było plus size. Dlaczego? Jednym z powodów jest kulturowa zmiana w kierunku „wartości” konserwatywnych. Pisząc wprost – biznes chce się przypodobać populistom rządzącym światem. Ma być bez udziwnień i cackania się z mniejszościami. Tu inny znaczy gorszy, co dotyczy także kanonu piękna. Marki, które uwzględniły rozmiary inne niż „standardowe”, tj. bardzo szczupłe? Między innymi Nina Ricci, Sunnei, Boss.
W Polsce wyróżnia się Wólczanka, która rozszerza swoją ofertę do 37 rozmiarów koszul w kolekcji stałej i 35 w kolekcji sezonowej. „Stawiamy na pełną inkluzywność rozmiarową. Elegancja nie ma jednego wymiaru” – mówi Piotr Kuczak, dyrektor marketingu marek Vistula, Bytom, Wólczanka. Otóż to.

