Paryżanki wymieniają sportowe buty na „sneakeriny”. Jesienią 2025 pokochają je wszystkie minimalistki

Gdy moda mówi „less is more”, Paryżanki odpowiadają – „zdecydowanie tak”. Jesienią 2025 rezygnują z masywnych sneakersów na rzecz ich lżejszych, elegantszych kuzynów: sneakerin. Te buty są delikatniejsze, bardziej dopracowane i wpisują się w ducha współczesnego minimalizmu. Są jak odpowiedź na przesyt i potrzebę powrotu do mody, która jest świadoma, przemyślana i harmonijna.

Czym są „sneakeriny”?

Sneakeriny to buty, które przypominają sneakersy, ale mają sylwetkę bardziej zbliżoną do balerin. Są smukłe, lekkie, ciche – dosłownie i w przenośni – i pozbawione ciężkiej, sportowej estetyki. Ich forma pozwala zestawiać je zarówno z dzianinowymi sukienkami, jak i z garniturami w stylu The Row. Inspiracji należy szukać w kolekcjach Lemaire, Aeyde, Reformation, Chanel i COS – to tam widać, że sneakeriny to nie tylko wygoda, ale też wyczucie formy, proporcji i materiału.

Dlaczego paryżanki je pokochały?

Bo „sneakeriny” wpisują się w styl quiet luxury i capsule wardrobe. Pasują do wełnianych płaszczy, oversize’owych garniturów, legginsów i spódnic midi. Są kobiece, ale bezpretensjonalne. Wygodne, ale nie sportowe. I idealnie oddają ducha francuskiego „effortless chic”. Minimalistki z Paryża już je noszą – Leia Sfez, Anne-Laure Mais i Adenorah pokazują, że wystarczy dodać sneakeriny do trencza czy jedwabnej spódnicy, by zbudować sylwetkę nowoczesną i ponadczasową. Te buty nie krzyczą, ale subtelnie nadają ton. Nie potrzebują logotypu, platformy ani kontrastu – ich siła tkwi w prostocie i funkcjonalnym szyku.

Dlaczego sneakeriny to inwestycja sezonu?

Bo są uniwersalne, ciche, trwałe i niewymuszone. Idealne do quiet luxury, do miejskich spacerów, do biura, galerii i kawiarni. Nie epatują trendem – one tworzą bazę dla stylizacji, które będą aktualne również za kilka sezonów. A to właśnie najbardziej pożądana cecha współczesnych butów – długowieczność w stylu i formie.