Reklama

Co roku to samo: choinka błyszczy, makowiec stygnie na blacie, ktoś rozstawia statyw, a w tobie rośnie cicha panika. Najchętniej wybiegłabyś do kuchni „sprawdzić pierogi”, poprawić serwetki albo po prostu zapadłabyś się pod ziemię, byle tylko nie stać w pierwszym rzędzie obok ciotki Gieni, której nie widziałaś przez cały ostatni rok, a która wylała na siebie hektolitry różanej wody.

Święta to czas pamiątkowych fotografii, a jednak tak wiele osób reaguje na nie napięciem zamiast radością. Co ciekawe - nie wynika to z braku pewności siebie. Psycholodzy mówią dziś jasno: najczęściej to efekt perfekcjonizmu. A więc… przez lata obwiniałyśmy się niesłusznie.

Nie lubisz się fotografować? To nie niska samoocena. To wysokie wymagania wobec siebie

Eksperci podkreślają, że unikanie zdjęć coraz częściej wiąże się z tzw. tendencją do autowaloryzacji - subtelnym, często nieuświadomionym przekonaniem, że powinnyśmy wyglądać „odpowiednio”, zanim ktoś naciśnie migawkę. I właśnie w tym tkwi paradoks. Nie chowamy się dlatego, że czujemy się gorsze. Chowamy się, bo boimy się, że nie sprostamy obrazowi idealnej wersji siebie, którą nosimy w głowie.

Nie chcemy widzieć na ekranie telefonu zmęczenia, włosów, które ułożyły się „nie tak”, czy świątecznego swetra wypchniętego na ramieniu. Nie chcemy przypadkowej poświaty, niekorzystnego profilu, napiętego uśmiechu. Wbrew pozorom to nie wstyd nas paraliżuje - to potrzeba kontroli. Świąteczna fotografia jest nagła, spontaniczna, a więc wymyka się perfekcjonizmowi, który tak wiele osób trzyma w ryzach przez cały rok.

Dlaczego świąteczny klimat jeszcze to wzmacnia?

Święta mają swój specyficzny ciężar emocjonalny. Wokół pełno oczekiwań - że będzie pięknie, rodzinnie, ciepło, „jak z reklamy”. I my, chcąc nie chcąc, próbujemy odnaleźć się w tym idealizowanym obrazie. Kiedy ktoś podchodzi z telefonem, pojawia się nie tylko lęk o to, jak wyjdziemy, ale też poczucie, że fotografia stanie się dowodem: czy naprawdę jesteśmy szczęśliwi, bliscy, spełnieni?

Nic dziwnego, że wiele osób przyznaje, że świąteczne zdjęcia są dla nich bardziej stresujące niż te robione w zwykły dzień.

Psychologowie mówią: nie uciekaj, tylko złagodź oczekiwania

Specjaliści zachęcają, by przyjrzeć się temu, co stoi za naszym odruchem ucieczki. Jeżeli reagujemy napięciem na widok obiektywu, warto zapytać siebie: czego tak naprawdę się boję? Co będzie, jeśli na jednym zdjęciu będę wyglądać „nieidealnie”? Dlaczego miałoby mnie to definiować?

Wielu psychologów podkreśla, że zdjęcia - zwłaszcza te świąteczne - mają przede wszystkim dokumentować emocje i relacje, a nie estetyczną doskonałość. To często jedyne kadry, które zostają z nami na lata, wracają w albumach, trafiają do pudełka po butach skrywanego w szafie. Po czasie już nie widzimy niedoskonałości - widzimy ludzi, których kochamy, i siebie wśród nich. Nieperfekcyjnych, ale prawdziwych.

Jak się wymigać… jeśli jednak naprawdę chcesz?

Oczywiście nie zawsze da się przestawić myślenie w jeden wieczór. Święta też bywają trudne, przeładowane emocjami. Jeśli naprawdę nie masz w sobie przestrzeni na pozowanie, psychoterapeuci podpowiadają proste, eleganckie rozwiązanie: bądź w drugim planie. Pomóż zrobić zdjęcie innym. Zaproponuj, że zrobicie wspólne ujęcie, ale na twoich zasadach. Ustaw kadr, wybierz światło, kontroluj dystans. To pozwala złagodzić napięcie, zachować sprawczość i jednocześnie nie wypadać z rodzinnej tradycji.

Z czasem może przyjść też większa łagodność - ta, którą tak często widać w naszych zdjęciach, dopiero gdy oglądamy je po latach. Może wtedy zrozumiemy, że warto było być w tych kadrach, nawet jeśli nie były „idealne”.

Reklama
Reklama
Reklama