Latynoski manifest. Jak Ameryka Łacińska inspiruje i rewolucjonizuje popkulturę?
Od kuchni, przez muzykę i kino, po modę. Energiczny koloryt Ameryki Łacińskiej inspiruje dziś każdą dziedzinę popkultury, udowadniając, że rewolucja jest latynoską.

Spis treści:
- Tango, flamenco i Dior
- Gorączka latynoskiej nocy w muzyce
- Z ulic Buenos Aires na paryskie wybiegi
- Lokalne rzemiosło
Kiedy redaktor Marcin Świderek zamawia u mnie ten artykuł, wychodzę z wystawy kolumbijskiej artystki Olgi de Amaral w paryskiej Fondation Cartier, na którą ledwo udaje mi się zdobyć bilet. W tłumie podziwiam instalacje z cieniutkich niteczek, sztukę spoza Europy – abstrakcyjne, wielkoformatowe prace, bardzo haptyczne, zmieniające się w zależności od punktu patrzenia. Bardzo rzemieślnicze, tekstylne, a jednocześnie monumentalne, niesamowicie pracujące ze światłem. Dzieje się to chwilę po tym, jak pierwsza latynoska aktorka Zoe Saldaña odbiera Oscara za „Emilię Pérez” (co prawda za rolę drugoplanową, ale za film z Meksykiem w tle, nominowany w 13 katego - riach). Tydzień wcześniej na eksperckich spotkaniach debatuje - my, dlaczego Willy Chavarria i Grace Wales Bonner to obecnie najgorętsze nazwiska w męskiej modzie… Wieczorami moją uwagę przykuwa serial Netfliksa nawiązujący do wielkiej literatury i osadzony w Ameryce Łacińskiej. „Sto lat samotności” to ekranizacja powieści Gabriela Garcíi Márqueza – swoją drogą kultowej w Polsce już w momencie wydania w latach 70. XX wieku. To zupełnie inna narracja o Ameryce Łacińskiej niż równie chętnie oglądany przeze mnie „Narcos” – łączący w po - pularnej wyobraźni świat kultury latynoskiej z kartelami i prze - stępczością. Ten pierwszy, choć podzielił krytyków, wpisuje się w aktualne fascynacje świata zachodniego – poszukiwanie duchowości, magii życia, tęsknotę za naturą.
Pokazywanie elementu 1 z 4









Tango, flamenco i Dior
W maju ubiegłego roku podobne zachwyty doprowadziły do powstania kolekcji cruise marki Dior. Maria Grazia Chiuri tłumaczyła, że Meksyk, w którym również zrealizowano pokaz, to kraj z duszą, bo jest konstelacją miejsc, które wywołują emocje. Dom mody nie pierwszy raz się nim inspirował – sam Christian Dior w 1947 roku stworzył model sukni Meksyk, a kilka lat później sprzedawał swoje projekty w sieci luksusowych domów towarowych El Palacio de Hierro właśnie w Meksyku. Sama Chiuri też nierzadko wyrażała podziw dla kultury tego wielokrotnie odwiedzanego kraju. W kolekcji z 2018 roku nawiązywała do tzw. escaramuzas – kobiet, które jeżdżą konno w tradycyjnych strojach. Do współpracy zaprosiła lokalnych rzemieślników, a właściwie w większości rzemieślniczki (od barwienia tkanin, wyplatania i haftu). Powstały projekty pełne niezwykłych roślinnych wzorów. Zarówno pod względem krojów, jak i miejsca pokazu przywoływały najsłynniejszą meksykańską power couple – Fridę Khalo i Diego Riverę. Dodatkowo poznali się oni w Colegio San Ildefonso, gdzie znajdują się murale José Clemente Orozki i Louisa Henriego Jeana Charlota, które wpisano w wymowną scenografię. Kolekcja Diora dzięki zaangażowaniu lokalnej społeczności i subtelnemu nawiązaniu do dziedzictwa wyznacza współczesne tendencje nastawione na empowerment, a nie powierzchowne inspiracje – jak w przypadku pokazu Chanel jeszcze za czasów Lagerfelda. W 2018 roku marka zaprezentowała kolekcję cruise w centrum Hawany. I choć grało Ibeyi, a w projektach pojawiło się kilka lokalnych akcentów – top modelka Gisele Bündchen wystąpiła w berecie kojarzącym się zarówno z Francją, jak i z kubańskim rewolucjonistą Che Guevarą, a w kroju inspirowano się koszulami guayaberas – to Hawana stała się jedynie egzotyczną scenografią.
Gorączka latynoskiej nocy w muzyce
Kultura latynoska inspirowała od dekad. Wspominając muzykę i sztuki wizualne, warto zauważyć, że potrafiła zmieniać zachodnie zachowania. W 1913 roku Europejczycy pokochali tango, które zrodziło się w Argentynie. Spowodowało ono rewolucję do tego stopnia, że w garniturach wprowadzono luźniejszy krój, a w spódnicach rozcięcie z tyłu, by można było zrobić charakterystyczny wykrok. Stojąca wówczas na czele paryskiej Izby Haute Couture madame Paquin specjalizowała się w tzw. robes de tango, czyli sukniach do tanga, prezentowanych podczas Tango Teas. Z kolei w dobie art déco sztuka Azteków była źródłem wzorów haftów choćby u słynnej Jeanne Lanvin. W latach 20. XX wieku w Meksyku pojawili się też europejscy artyści, np. fotografka i modelka Tina Modotti. Urodzona we Włoszech, trafiła tam po latach spędzonych w USA. Wraz z partnerem Edwardem Westonem otworzyła studio fotograficzne. Modotti była autorką nietypowych jak na tamte lata zdjęć. Ich tematyka? Lokalna flora – coś, co dziś kusi i widzów Netfliksa, i projektantkę Diora.

Najbardziej wymowne latino powstaje rzecz jasna z inicjatywy osób latynoskich – i przez dekady nie brakowało na międzynarodowej scenie muzyków, ale długo byli w mniejszości i zwykle śpiewali po angielsku, jak Jennifer Lopez (rodzina portorykańska), Selena Gomez (urodzona w USA, tata z Meksyku), Ricky Martin (Portorykańczyk), Shakira (Kolumbijka), nie mówiąc o Celii Cruz (Kubanka). Dziś niektóre z wymienionych gwiazd, a także nowe pokolenie latino nie proponują już tylko egzotycznego rytmu na europejskie ucho, ale bardziej świadomą celebrację własnej kultury. Manifestacją tego jest choćby rezygnacja z języka angielskiego, który dekady temu był standardem. Słynna modelka, aktorka i piosenkarka Tini (właściwie Martina Stoessel) śpiewa głównie po hiszpańsku. Jej hity to często efekt współpracy z lokalnymi artystami i artystkami (takimi jak Sebastián Yatra, Pablo Alborán, Lali, Mau y Ricky). Podobnie funkcjonuje słynny raper z Portoryka – Bad Bunny (właściwie Benito Antonio Martínez Ocasio), który niedawno ponownie wziął udział w kampanii Calvina Kleina. Zasłynął nie tylko nagranymi z Madonną hitami „Medellín” czy „Soltera”, lecz także stworzył album z gwiazdami muzyki latino, jak Ricky Martin, Zion & Lennox, Ty Dolla Sign, Ozuna i Nicky Jam. Tango, salsa, bachata czy cumbia od lat poruszały serca na całym świecie, ale dziś artyści i artystki łączą tradycyjne rytmy z nowoczesnymi brzmieniami i tworzy to unikatowe propozycje. Takim fenomenem jest reggaeton – mieszanka reggae i hip-hopu, wymyślona w Portoryku, której głównym przedstawicielem jest właśnie urodzony na tej niedużej wyspie Bad Bunny, a także Kolumbijczycy: J Balvin, Feid i Karol G. Coraz częściej zdarza się też, że to rdzenni Amerykanie, zapraszani do duetów, śpiewają po hiszpańsku – Drake u Bad Bunny’ego czy Justin Bieber w nowej wersji „Despacito” Luisa Fonsiego. Sytuację tę potwierdza raport Global Music Report za 2024 roku, z którego jasno wynika, że w eksporcie muzycznych przebojów Kolumbia i niewielkie Portoryko wyprzedziły Wielką Brytanię i są zaraz za USA. Wysoko pozycjonują się też Argentyna i Meksyk.

Podobnie działo i dzieje się w modzie. Carolina Herrera, ulubienica pierwszych dam USA, od Jacqueline Onassis, przez Laurę Bush i Michelle Obamę, po Melanię Trump, jest Wenezuelką, dziś już na emeryturze. Zabłysnęła w latach 80. XX wieku. Podkreślała swoje pochodzenie, choć jej kolekcje, częściowo realizowane w rodzinnym kraju, niewiele miały wspólnego z lokalną tożsamością. Były bardzo zachodnie w estetyce. Ale moda nie była tak otwarta na różnorodność jak dziś. Jakkolwiek pewność siebie Herrery, kobiety niezależnej, robiła wrażenie w epoce, kiedy career woman była na topie. Projektantka miała w sobie latynoską żywiołowość i zmysłowość. Podobnie Oscar de la Renta – amerykańsko-dominikański projektant.

Z ulic Buenos Aires na paryskie wybiegi
Dziś działania twórców mody latino są bardziej złożone, ale żyjemy w czasach kultury (czy prezydent Trump tego chce, czy nie) zróżnicowanej, stawiającej na inkluzywność i akceptację różnorodności (przynajmniej do chwili, kiedy piszę ten artykuł). Według Li Edelkoort jej cechą jest też rezygnowanie z dychotomii płciowej. Willy Chavarria, odznaczony przez CFDA (Council of Fashion Designers of America) za swoje rewolucje w kategorii Menswear (2023), jest tego najlepszym przykładem. Nie uwodzi egzotyczną kliszą, ale krytycznie podejmuje polityczne tematy, zadając pytania o różnorodność i zaangażowanie społeczne branży. Urodził się w USA, jego rodzice byli Amerykanami – mama w połowie Irlandką, ojciec Meksykaninem. Najmocniejsza w wymowie wydaje się jego kolekcja „América” na wiosnę–lato 2025. Zaprezentowana do granej na żywo muzyki latynoskiego zespołu Yahritza y Su Esencia, była celebracją współistniejących różnorodności, wielu tożsamości i kultur. Co istotne dla q u e e r o w e j e w o l u c j i Chavarrii – w pokazie pojawiły się takie osobowości jak transseksualna Dara Allen – stylistka i szefowa mody z „Interview”. W ubraniach zostały zmiksowane wzorce feministyczne z męskim stereotypem (kowboja, baseballisty, sportowca) i ze strojami mniejszości kulturowych: zoot suits (znanymi w latach 30. i 40. XX wieku, noszonymi przez Afroamerykanów, a potem Meksykanów) i w stylu Chicano (mieszkańców USA z korzeniami w Meksyku, przez lata dyskryminowanych już samym tym określeniem). Poza oczywistą prezentacją kolekcji pokazy Chavarrii kwestionują status quo, przywołując ducha aktywistycznej działalności Vivenne Westwood. Kontekst polityczny i religijny miesza się z tematami LGBT+, coming outu, zabawy kliszami. Pokaz jest po części protestem o tyle wymowniejszym, że często realizowanym w blichtrze tygodnia mody. Cóż za ironia losu, że tak politycznie agitująca do akceptacji kolekcja została zaplanowana na sezon, w którym mniejszościom kulturowym Trump powiedział „nie”. Chavarria nie pozostał bierny podczas swojego debiutu na paryskim fashion weeku, który odbył się równolegle do wygłaszanych w styczniu przez Trumpa „rewelacji”. W amerykańskiej katedrze w Paryżu pokazał znów miks chicano, lat 40. i 50., streetwearu i subkultur na zróżnicowanych modelach i modelkach. Pojawiły się aluzje antytrumpowskie. Akcja- -reakcja. Sam projektant miał koszulkę z napisem: „How we love is who we are” (dochód ze sprzedaży tych T-shirtów i bluz z tym mottem będzie przeznaczony na Human Rights Campaign).
Pokazywanie elementu 1 z 3







Talent Grace Wales Bonner zachwycał w tym samym czasie co Chavarrii i poruszał podobne problemy – częściej w kontekście osób czarnoskórych. Doczekał się uznania branży: nagrody w konkursach Emerging Menswear Designer BFA (2015), LVMH Prize for Young Fashion Designers (2016), CFDA w kategorii International Men’s Designer of the Year (2021). Brytyjka, która ma ojca z Jamajki, jest absolwentką londyńskiego Central Saint Martis. Krytycznie celebruje dziedzictwo afrykańskie i karaibskie. Wydaje się, że problemy są podobne: nierówności społeczne, rasizm, kolonializm, wykluczanie. Kilka jej kolekcji nawiązuje do dziedzictwa Karaibów – stąd pewnie zaproszenie do współpracy z Adidasem na potrzeby kadry sportowej Jamajki.
Lokalne rzemiosło
CFDA American Womenswear Designer of the Year 2024 dla Rachel Scott to kolejny świetny przykład obrazujący, że w ramach kultury latino mamy odmienne propozycje estetyczne i różne metody wspierania lokalnego dziedzictwa. Urodzona na Jamajce projektantka po kilkunastu latach pracy w Nowym Jorku w 2021 roku uruchomiła własną markę Diotima. Jej kolekcje są zmysłowe i subtelne, celebrują styl karaibski. Znakiem rozpoznawczym jest tu technika szydełkowania – efekt ręcznej pracy rzemieślniczek z Jamajki, podobnie jak hafty, a wielkim hitem są siateczkowe topy, szorty i sukienki. Ubrania wyróżnia sensualna tekstura. Motto projektantki to poszerzanie definicji luksusu, którego centrum nie jest tylko w Europie.

W Ekwadorze takie wsparcie w ramach znanej z odważnych kolorów marki Hera daje Isabel Pérez. Dodatkowo wykorzystuje ona tkaniny z lat 50. 60. i 70. XX wieku. Podobnie działa Rosana Escobar w Kolumbii, choć bardziej w obszarze designu niż mody. Założony przez nią Secondary Raw bada materiały naturalne. Współpracuje z lokalnymi rzemieślnikami i rolnikami, a także z przemysłem zachodnim, tworząc stały dialog na rzecz ponownego wyobrażenia sobie bardziej świadomych, inkluzywnych i cyrkularnych gospodarek. Duch mody zrównoważonej to także podstawa działania Gabrieli Hearst z Urugwaju, w latach 2020–2023 dyrektorki Chloé, a także od 2015 roku właścicielki własnej marki. Wymienia się ją obok Stelli McCartney jako jedną z pierwszych marek premium z modą zrównoważoną. Warto wspomnieć o Farm Rio, marce z Rio de Janeiro znanej dzięki współpracy z Adidasem. Działa od 1997 roku, kiedy Katia Barros (dziś jedna z najbardziej wpływowych osób z listy 500 Latin America) i Marcello Bastos postanowili wykorzystać lokalne dziedzictwo i stworzyć markę w duchu sustainable. Od początku wyróżniały ich unikatowe printy tworzone przez lokalnych artystów i artystki – flora i fauna to ich znaki rozpoznawcze.

Okazuje się, że nieeuropejskie korzenie twórców i twórczyń – niejednokrotnie wychowanych i wykształconych na Zachodzie – rzutują na odmienny i bardzo pożądany dziś charakter ich pracy: autentyczność, zaangażowanie, bliskość natury, poszanowanie więzi i celebrowanie kultury lokalnej. Ciekawe jest powracanie do lokalnych społeczności i wspieranie tamtejszych twórców i twórczyń, a przede wszystkim kwestionowanie wyświechtanych, ale przez dekady powtarzanych schematów. Grace Wales Bonner wyjaśniła to w wywiadzie dla „Dazed”: „Mam mieszane pochodzenie, kiedy chodziłam do szkoły pod[1]stawowej, w większości uczniowie byli biali. Szkoła średnia była bardziej zróżnicowana, ale najwięcej czasu spędzałam z czarnoskórymi. Oczekiwano, bym zachowywała się w określony sposób i wzmacniała swoją czarnoskórą tożsamość, co przez pewien czas starałam się robić. Jednak gdy dorosłam, zrozumiałam, że nie chodzi o czyjeś cechy, tylko o zrozumienie”. W dobie globalnego rozchwiania politycznego, rasistowskich wystąpień Trumpa i kryzysu klimatycznego, kiedy amerykański prezydent zdecydował się powiedzieć „nie” inkluzywności, różnorodności i postawom antyrasistowskim – zrozumienie, o którym mówi Bonner, nabiera wymowniejszego znaczenia. I nie wydaje się, by jakiekolwiek gesty polityczne mogły doprowadzić tu do impasu.
