JOMO, czyli „joy of missing out”. Na czym polega sztuka cieszenia się z tego, co nas omija?
FOMO, czyli lęk przed tym, że nie uczestniczymy w jakimś wydarzeniu, od lat święci triumfy w tak zwanej pop-psychologii. A gdyby tak celebrować fakt, że nie jesteśmy w „centrum wydarzeń”? Poznajcie JOMO, czyli totalne przeciwieństwo lęku przed traceniem czegoś.

JOMO, czyli „joy of missing out” (z ang. radość z omijania, nieuczestniczenia), to zdrowa alternatywa dla FOMO – strachu przed tym, że nie będziemy na bieżąco. W świecie pełnym powiadomień, presji i pośpiechu JOMO uczy, jak świadomie rezygnować z tego, co nie jest nam potrzebne, by zyskać więcej czasu, energii i radości z życia tu i teraz.
W tym artykule:
- Czym jest JOMO i skąd się wzięło?
- JOMO kontra FOMO – dwa zupełnie różne podejścia do życia
- Zalety życia w trybie JOMO
- Jak w praktyce wprowadzić JOMO do codzienności?
Czym jest JOMO i skąd się wzięło?
Przez lata brakowało słowa opisującego niepokój i strach przed tym, że ominie nas jakieś wydarzenie. Zjawisko to nazwano FOMO („fear of missing out”), a jego odmiany mogą być łagodne – tak jak na przykład żal z powodu odrzucenia zaproszenia – lub skrajne, kiedy czujemy przymus udziału w każdej imprezie, nawet jeśli wiemy, że nie będziemy się na niej dobrze bawić. FOMO może mieć różne źródła: od silnego poczucia kontroli po niską samoocenę.
W odpowiedzi na presję FOMO powstało też przeciwstawne podejście – JOMO („joy of missing out”). To radość z tego, że czegoś nie robimy, bo nie musimy; umiejętność świadomego wybierania, gdzie i z kim spędzamy czas. Osoba praktykująca JOMO nie izoluje się od świata, ale dokonuje selekcji spotkań i angażuje się w te, które naprawdę coś dla niej znaczą.
JOMO kontra FOMO – dwa zupełnie różne podejścia do życia
FOMO to nakręcane przez media społecznościowe poczucie, że „wszędzie dzieje się coś lepszego niż tu, gdzie jestem”. Facebook, Instagram czy TikTok serwują nam niekończący się strumień zdjęć, filmów i relacji, które mogą wywoływać presję i poczucie „gorszego życia”.
JOMO z kolei jest „inteligentnym” antidotum na FOMO. Uczy obecności, wdzięczności i odrzucania niepotrzebnych zobowiązań. Nie chodzi o to, by zamienić ekscytujące wydarzenia na nudę, lecz o to, by zrezygnować z tego, co nas nie rozwija, na rzecz chwil, które naprawdę nas wzbogacają – spotkań z bliskimi, hobby, odpoczynku czy aktywności fizycznej.
Zalety życia w trybie JOMO
Co więc daje nam zaadaptowanie strategii „joy of missing out” do codziennego życia? Plusów można wymienić naprawdę wiele, a wśród nich specjaliści „Psychology Today” wskazują między innymi:
Więcej spokoju i mniej stresu – Brak presji uczestniczenia w każdym wydarzeniu pozwala odpocząć psychicznie.
Lepsze relacje – Czas spędzany świadomie z wybranymi ludźmi jest bardziej wartościowy.
Rozwój pasji i kreatywności – Wolny czas można przeznaczyć na hobby, twórczość i naukę nowych umiejętności.
Większa satysfakcja z życia – Rezygnacja z porównań do innych uwalnia energię na realizację własnych celów.
Jak w praktyce wprowadzić JOMO do codzienności?
Doceniaj wolny czas – Wypełniony po brzegi grafik nie oznacza lepszego życia. Świadome znajdywanie czasu na odpoczynek pozwala „naładować akumulatory” i uniknąć wypalenia.
Celebruj czas offline – Odłącz się od social mediów, choćby na kilka godzin dziennie. Zamiast śledzić cudze życie, przesadź kwiaty, ugotuj coś pysznego albo wpadnij na kawę do sąsiadki.
Bądź tu i teraz – Doceniaj chwile, w których jesteś tu i teraz. Jeśli masz dobry dzień – ciesz się nim. Jeśli gorszy – pozwól sobie na spokój i regenerację.
Mów „nie” bez poczucia winy – Nie każde zaproszenie trzeba przyjmować. Odmowa też jest formą dbania o siebie, naprawdę!

