Reklama

Design kliniki Kupryś Dental Clinic nie ma nic wspólnego z typowym gabinetem dentystycznym: od detali w postaci wazonów i lamp po brak charakterystycznego zapachu, który u wielu osób wywołuje nieprzyjemne, stresujące uczucie w brzuchu. Misją doktora Tomasza Kuprysia – protetyka, entuzjasty nowoczesnej stomatologii małoinwazyjnej, który łączy w swojej praktyce zaawansowane technologie z tradycyjnymi, sprawdzonymi metodami leczenia – jest budowanie nowoczesnego, przyjaznego wizerunku dentystów.

Reklama

Klinika w centrum Warszawy (wiecie, gdzie jest najbardziej instagramowa ulica z widokiem na Pałac Kultury? Tak, to tu) bardziej niż ambulatorium przypomina scenografię z filmu „Ludzki głos” Pedro Almodovara. Kompleksowe podejście, wywiad, który sprawił, że dowiedziałam się, że temat: „zęby” rezonuje na na wiele dziedzin życia, i doktor Tomasz Kupryś: superprofesjonalny i empatyczny. Wizyta w klinice przypomina towarzyskie spotkanie, bo kontakt z pacjentem jest tutaj na pierwszym miejscu. Podsumowując: zaawansowane technologie, jak największe zminimalizowanie bólu i stresu, szwajcarska precyzja i włoski temperament.

Aleksandra Jóźwiak: Rozmawialiśmy przed chwilą o wystroju kliniki i o tym, że nie przypomina ona typowego gabinetu dentystycznego….

Tomasz Kupryś: Dokładnie tak — dlatego kiedy po latach pracy w różnych klinikach, otwierałem własną, zależało mi, by stworzyć miejsce, w którym dobry design buduje przestrzeń przyjazną pacjentowi. Wybrałem kolory, formy i detale powielające się w moim mieszkaniu — do którego lubię wracać po ciężkim dniu. Stąd na przykład kultowe wazony Malwiny Konopackiej, rondo Oskara Zięty, rzeźby Vitra, kultowy „jamnik” wypożyczony z rodzinnego domu — drugi wciąż stoi w salonie moich rodziców — czy fotel RM58 projektu Romana Modzelewskiego albo figurki z Ćmielowa. Wśród nich oczywiście „Jamnik mały” projektu Kazimierza Czuby, prezent od pacjentki, która wie, że jestem dumnym posiadaczem dwóch miniaturowych jamników, Kapsla i Czarka. (śmiech) I teraz, gdy słyszę od pacjentów: „u was jest tak miło i fajnie”, wiem, jak ważne jest nie tylko leczenie na najwyższym poziomie, ale też odpowiednia oprawa — dająca poczucie bezpieczeństwa.

Dentysta przez lata kojarzył się przecież z przykrym obowiązkiem, właśnie przez jego oprawę.

Pacjent ma się poczuć jak w domu. Zależy nam, by przełamać te negatywne skojarzenia. Nawet zapach potrafi przywołać wspomnienia — ja pamiętam, jak u mojego szkolnego dentysty pachniał eugenolem i kiedy wyczułem ten zapach gdzie indziej, od razu dostawałem dreszczy. Dlatego razem z całym zespołem dbamy o każdy detal. Są dyfuzory zapachowe, które tworzą neutralne, przyjemne otoczenie. Dodatkowo staramy się, by wszystko wyglądało bardziej jak przestrzeń domowa niż medyczna.

No właśnie — w polskim społeczeństwie leczenie stomatologiczne wciąż często budzi złe skojarzenia, zwłaszcza przez traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa.

Wielu pacjentów pamięta sytuacje, kiedy było się u dentysty prowadzonym dosłownie siłą. Leczenie "na siłę" dzieci to ogromny błąd. Do dziś przychodzą do mnie osoby w wieku 40–50 lat, które mają dentofobię – paniczny strach przed leczeniem. To prowadzi do unikania dentysty przez lata, do zaniedbań i poważnych problemów zdrowotnych. A przecież wielu problemów stomatologicznych dałoby się uniknąć, gdyby pacjenci wdrażali właściwą profilaktykę, dokonywali regularnych przeglądów co sześć miesięcy, przeprowadzali zabiegi z zakresu higienizacji.

Jak sobie z tym radzicie w Waszej klinice?

U nas pacjent to nie klient, tylko człowiek, do którego trzeba podejść indywidualnie i z empatią. Dziś ludzie potrzebują kontaktu, rozmowy, zrozumienia. Przychodzą do nas nie tylko z problemem zębowym, ale często też z emocjami, traumami — a to rezonuje na ich problemy ze zgryzem, bruksizm zgrzytanie etc. Ważne, żeby ten kontakt był naturalny, bez dystansu, bez oceniania. Kiedy jest dobra relacja, to i leczenie przebiega lepiej. Sam często śmieję się,

że czasem trzeba być dentystą, psychologiem i przyjacielem w jednym.

Wspomniałeś wcześniej o leczeniu w narkozie. Dla wielu osób to nowość.

To naprawdę przełomowe rozwiązanie dla osób z dentofobią. Mamy anestezjologa, pełną opiekę medyczną, leczenie odbywa się w komfortowych warunkach. Pacjent zasypia, budzi się bez wspomnień z zabiegu. W trakcie jednej 6-godzinnej sesji możemy przeprowadzić kompleksowe leczenie, które w normalnych warunkach zajęłoby kilka miesięcy. To zmienia wszystko, szczególnie dla tych, którzy latami unikali dentysty.

Kiedy umawiałam się na pierwszą wizytę do ciebie, dostałam ankietę komfortu. To było dla mnie duże zaskoczenie.

Ale dzięki temu wiedzieliśmy, jaką muzykę włączyć w gabinecie, abyś poczuła się miło. Lekarz prowadzący dowiedział się, czyli wolisz, gdy jest chłodniej czy cieplej. Albo — mogliśmy pozwolić ci nadrobić zaległości i odpalić ostatni odcinek oglądanego przez ciebie serialu na Netflix.

Jakie nawyki poleciłbyś pacjentom do codziennej rutyny pielęgnacyjnej?

Przede wszystkim dieta. Dziś spożywamy średnio 150 kg cukru rocznie, a sto lat temu było to zaledwie kilka kilogramów. To gigantyczna zmiana. Cukier i węglowodany są pożywką dla bakterii, które produkują kwasy niszczące szkliwo. Ważna jest też higiena – szczotkowanie po każdym posiłku, nitkowanie, regularne przeglądy. Niestety wciąż wiele osób inwestuje w samochód, leasing, a zęby odkłada na później. A to się zawsze odbija.

Nowy samochód i droga torebka nie zastąpią efektu wow, który mogą zapewnić piękne zęby.

Ludzie sukcesu mają piękne zęby. Uważam, że najlepsza inwestycja to inwestycja w swoje zdrowie. Dlatego pacjentom powtarzam, że projektując im nowy uśmiech, łączę estetykę i zdrowie. Piękny uśmiech to zdrowy uśmiech. Dlatego w mojej klinice opracowujemy holistyczne plany leczenia — uwzględniające wszystkie jego etapy i pracę różnych specjalistów. Pacjent ma poczucie, że w jednym miejscu może wykonać wszystkie procedury i czuwa nad nim zespół ludzi, którzy choć mają różne specjalizacje, grają do jednej bramki. Cel — uśmiech na lata.

Mówiłeś mi o bondingu i modzie na szybkie efekty.

Tak, bonding to popularna metoda odbudowy estetycznej, ale nie dla każdego. Najpierw trzeba sprawdzić zgryz, ustawić zęby ortodontycznie, dopiero potem budować. Praca bez analizy funkcji to proszenie się o problemy. Dla mnie zawsze najważniejszy jest ząb pacjenta – naturalna struktura. Materiały nigdy nie będą lepsze od tego, co dała nam natura. Ale jeśli chodzi o bonding to chciałbym tylko dodać, że dużo lepszym i trwalszym rozwiązaniem będą licówki. Jeszcze pięć, sześć lat temu, kiedy bonding nie był tak popularny, wielu moich pacjentów bez zająknięcia decydowało się na licówki.

Co się zmieniło?

Dziś pokutuje moda na krzywdzące, szybkie efekty. Często słyszę w gabinecie: koleżanka zrobiła sobie piękne zęby w Turcji za połowę ceny i to w jeden dzień. A doktor każe mi konsultować się z ortodontą, prostować zęby i jeszcze jakaś fizjoterapia? A ja uderzam głową w ścianę i mam ochotę powiedzieć: ciekawe, ile koleżankę za rok będzie kosztować powrót do chociażby stanu sprzed tej fantastycznej metamorfozy. Ja mam taką zasadę: albo na sto procent, albo wcale. Lepiej zaczekać, zebrać środki i mieć uśmiech na lata, niż pochwalić się na Instagramie „sedesowym uśmiechem”, a potem przez lata cierpieć z bólu i wydawać majątek na poprawki.

Stomatologia jest dziś najszybciej rozwijającą się technologicznie dziedziną medycyny. Ty jesteś entuzjastą nowych technologii — jak je wykorzystujesz w codziennej pracy?

Pracujemy na skanerach wewnątrzustnych, drukarkach 3D, mikroskopach. Mamy cyfrowy łuk twarzowy, który precyzyjnie odwzorowuje ruchy żuchwy. Do projektowania uśmiechu używamy aplikacji wykorzystujących sztuczną inteligencję – pacjent widzi swój przyszły uśmiech na ekranie zanim jeszcze zaczniemy leczenie, to pozwala na wizualizację efektów, rozmowy o tym oczekiwaniach i możliwościach. To ogromna zmiana. Także implanty planujemy cyfrowo, tworzymy szablony chirurgiczne. Wszystko jest dokładniejsze, szybsze i bezpieczniejsze.

Czy to wszystko oznacza, że AI zastąpi lekarzy?

Nie sądzę. AI to narzędzie, które wspomaga pracę lekarza, ale nie zastąpi empatii, doświadczenia, intuicji. Myślę, że zawody medyczne zawsze będą wymagały obecności człowieka. AI pracuje na algorytmach — my na konkretnych przypadkach. Leczenie to przecież nie tylko procedura, ale relacja — nawet nie wiesz, jak ważne jest dla lekarza to, co sama jesteś mu w stanie powiedzieć o swoich odczuciach.

Widziałam, że masz w klinice własnego technika, dużą pracownię.

To była moje marzenie. Zaawansowana technologicznie pracownia, pozwalająca na szybkie reagowanie na problemy pacjenta. Oczywiście przy dużych pracach, kompleksowych metamorfozach współpracuję z najlepszymi pracowniami w kraju i za granicą — w Szwajcarii, Niemczech czy na Węgrzech. Ale doraźne, mniejsze potrzeby, jesteśmy w stanie spełnić tutaj, na miejscu. Doceniam kontakt: pacjent-lekarz-technik. Precyzja w zdefiniowaniu oczekiwań pozwala na skrócenie procesu powstawania pracy — maksimum efektu i ekonomia czasu. To przejaw szacunku wobec pacjenta.

Na koniec... najtrudniejszy przypadek w Twojej karierze?

Było ich wiele, ale najtrudniejsze są przypadki, gdzie problemem nie są zęby, tylko niemożliwe do spełniania wyobrażenia pacjenta. Pamiętam panią, która była już w kilku klinikach, miała procesy sądowe. Sama piłowała sobie korony pilnikiem do paznokci, pokazywała zdjęcia celebrytów jako wzorzec. Zrobiliśmy wszystko, co możliwe, ale i tak — ciągłe niezadowolenie. Wiedziałem, że problemem nie są zęby. Moja frustracja rosła, jej osiągała graniczne szczyty. Zdobyłem się na szczerość. Poszła na terapię, przepracowała problem. Wróciła jako inny człowiek: nowy uśmiech, który stworzyliśmy był piękny zwieńczeniem jej wewnętrznej metamorfozy . Dziś jesteśmy w serdecznych relacjach. Ja czuje spokój, że zrobiłem dla niej wszystko jako lekarz, ona — spokój i równowagę.

Takie sytuacje muszą dużo kosztować.

Jako lekarz nie myślę o zyskach i stratach. Jeśli przestanę traktować swój zawód jako misję — spakuję walizki i wyjadę z rodziną i jamnikami na moje ukochane Podlasie, skąd pochodzę. Ale jak na razie staram się robić to, co potrafię najlepiej i z szacunkiem do drugiego człowieka. To chyba najważniejsze w tym zawodzie.

Kupryś Dental Clinic
Materiały prasowe Materiały prasowe
Reklama

Tomasz Kupryś — lekarz dentysta, właściciel kliniki Kupryś Dental Clinic. Absolwent Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Uczestniczył w wielu szkoleniach
w kraju i zagranicą, a także w prestiżowych wykładach dr Mauro Fradeani we Włoszech, Didiera Dietschi w Szwajcarii oraz u dr. Alexandra Meyenberga w Moskwie. Ukończył Implant Prosthodontic Program w Mediterranean Prosthodontic Institute
w Hiszpanii i University of North Carolina w USA u dr Fernanda Vizcaya.
W Kupryś Dental Clinic przeprowadza kompleksowe zabiegi z zakresu protetyki i stomatologii estetycznej. W swojej pracy ceni przyjazną atmosferę zaufania. Przez lata udało mu się zbudować doskonałe relacje z pacjentami. Posiada bardzo duże doświadczenie w pracy ze złożonymi przypadkami, pełnymi rekonstrukcjami zgryzu oraz spektakularnymi metamorfozami uśmiechu. Podejmując walkę o lepsze życie pacjentów, swoją postawę oraz doskonałe umiejętności prezentował w programie telewizyjnym „Sekrety Lekarzy” (emitowanym w telewizji TVN) oraz „Operacja Zdrowie” w TVP2.

Reklama
Reklama
Reklama