Reklama

Zima ma w sobie coś paradoksalnego: potrafi przynieść zarówno najgłębszą samotność, jak i najbardziej nieoczekiwane spotkania. „Przesilenie zimowe” Alexandera Payne’a idealnie uchwyca ten moment zawieszenia między końcem a początkiem, między chłodem świata a ciepłem, które potrafi pojawić się w najmniej spodziewanej chwili. To film, który nie potrzebuje świątecznych ozdób ani wielkich gestów, by otulić widza czułością.

Czuła opowieść o samotności i bliskości, której potrzebujemy

Akcja „Przesilenia zimowego” zabiera nas do grudnia 1970 roku, do surowej szkoły z internatem w Nowej Anglii. To właśnie tam profesor Paul Hunham – wymagający, nieco zgorzkniały wykładowca filologii klasycznej – zostaje „skazany” na święta z kilkorgiem uczniów, którzy nie mają dokąd wracać. Wśród nich jest Angus, piętnastoletni buntownik o ostrych krawędziach, z którym Paul początkowo nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Towarzyszy im Mary, szkolna kucharka, niosąca żałobę po synu walczącym w Wietnamie. Z tej trójki Payne tworzy niezwykle subtelny portret ludzi, którzy w najciemniejszym czasie roku zaczynają niepostrzeżenie rozświetlać swoje życie.

Choć w „Przesileniu zimowym” nie znajdziemy światełek, Mikołaja ani komedii romantycznych schematów, film błyskawicznie wyrósł na świąteczny klasyk. Wynika to z emocjonalnego ciepła, którego tak bardzo pragniemy zimą – i z historii, która przypomina, że samotność i nadzieja są sobie bliższe, niż myślimy. Produkcja trwa ponad dwie godziny, ale pozostawia widza z poczuciem niedosytu – jakby chciało się spędzić z bohaterami jeszcze jeden dzień, kolejne śniadanie, jeszcze jedną rozmowę. Pięć nominacji do Oscarów tylko potwierdza jej wyjątkowość.

Nostalgia lat 70. i emocje, które zostają na długo

Największą siłą filmu są relacje – zwłaszcza ta między Paulem a Angusem, początkowo podszyta niechęcią i irytacją. Ich powoli rodząca się więź staje się sercem opowieści, pokazując, że największe zmiany zaczynają się od drobnych gestów i otwarcia na drugiego człowieka. Payne kulisy tej transformacji osadza w perfekcyjnie odtworzonej Nowej Anglii lat 70. – od kostiumów, przez muzykę, po scenografię, która sprawia, że ma się wrażenie oglądania filmu nakręconego pół wieku temu.

Paul Giamatti tworzy tu jedną z najpiękniejszych ról w swojej karierze, za którą odebrał Złoty Glob. Da’Vine Joy Randolph jako Mary wnosi na ekran delikatność i niewypowiedzianą siłę – nic dziwnego, że mówi się o niej jako o faworytce do Oscara. Zachwyca także debiutujący Dominic Sessa, który nadaje Angusowi dojrzewania i autentyczności.

W Polsce „Przesilenie zimowe” można było zobaczyć premierowo na American Film Festival we Wrocławiu, gdzie publiczność przyjęła film z ogromnym wzruszeniem. Obecnie film jest dostępny na platformie Canal Plus.

Reklama
Reklama
Reklama