Reklama

Książki Stiega Larssona rozpalają wyobraźnię fanów mrocznych kryminałów na całym świecie. Nic dziwnego, że filmowe adaptacje jego twórczości budzą tyle emocji i... sporów. Kiedy Stieg Larsson opublikował „Millennium”, jego mroczna wizja współczesnej Szwecji – pełna przemocy, nadużyć i tajemnic – stała się literackim fenomenem. Ekranizacje były więc tylko kwestią czasu. Powstały dwie główne: europejska, surowa i bezkompromisowa, oraz amerykańska – chłodna, dopracowana, z hollywoodzkim rozmachem. A jednak w oczach widzów i krytyków bezapelacyjnie zwycięża ta pierwsza.

Szwedzka trylogia Millennium – autentyczność i wierność książkom

W 2009 roku Szwedzi pokazali światu swoją wizję "Millennium". Trzy filmy: "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", "Dziewczyna, która igrała z ogniem" i "Zamek z piasku, który runął" szybko podbiły serca miłośników surowych klimatów i nordyckiej precyzji. Na Filmwebie pierwszy film ma imponujące 7,7/10, a kolejne trzymają wysoki poziom. Adaptacja „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” z 2009 roku uderza w ton bliski oryginałowi. Reżyser Niels Arden Oplev nie złagodził niczego. Skandynawski chłód, naturalistyczne portrety społeczne i mroczna atmosfera sprawiają, że film nie tylko oddaje klimat powieści, ale wręcz go wzmacnia.

Film opowiada historię, która łączy brutalną zbrodnię sprzed lat, rodzinną tajemnicę oraz dwa wyraziste temperamenty: dziennikarza-śledczego i genialną, zbuntowaną hakerkę. Po głośnym skandalu medialnym dziennikarz Mikael Blomkvist dostaje nietypowe zlecenie: ma rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia nastolatki sprzed czterdziestu lat. Zleceniodawcą jest Henrik Vanger, głowa potężnej i wpływowej rodziny, która od dekad żyje w cieniu tragedii i sekretów. Do śledztwa dołącza Lisbeth Salander — genialna, aspołeczna hakerka z trudną przeszłością, która funkcjonuje poza wszelkimi konwencjami i regułami. Ich współpraca prowadzi do odkrycia przerażającej sieci przemocy wobec kobiet, ukrywanych przez lata przez rodzinę Vangerów.

Świetna Noomi Rapace w roli Lisbeth Salander

Największym skarbem tej ekranizacji jest jednak Noomi Rapace, która stworzyła Lisbeth Salander – bohaterkę intensywną, niepokorną i psychiczną na sposób daleki od hollywoodzkiej maniery. Jej Lisbeth jest antybohaterką, która unika uproszczeń. Rapace nie gra – ona jest Lisbeth. Surowa, harda, pełna gniewu i delikatności ukrytej głęboko pod pancerzem.

Dla wielu widzów Noomi Rapace to jedyna prawdziwa Lisbeth. W jej wykonaniu bohaterka jest skomplikowana, nieprzewidywalna i... autentyczna. Jak podkreślają recenzenci Filmweb, to postać pełna sprzeczności – zamknięta w sobie, trudna, a jednak budząca sympatię i podziw. Ta rola przyniosła Rapace międzynarodowy rozgłos i na stałe zapisała się w historii kina skandynawskiego.

Obok niej Michael Nyqvist jako Mikael Blomkvist wprowadza ciepło, dziennikarską dociekliwość i dojrzałość, tworząc duet, który błyskawicznie zdobył serca widzów. Ich relacja – zawodowa, emocjonalna, pozornie odległa, a jednak pełna napięcia – stanowi jeden z najmocniejszych punktów europejskiej trylogii.

Hollywood kontra Skandynawia: dwa światy, dwa temperamenty

W 2011 roku David Fincher, mistrz atmosfery i perfekcjonizmu, zaproponował własną interpretację powieści. „The Girl with the Dragon Tattoo” to film chłodny, precyzyjny i wizualnie niemal hipnotyzujący. Rooney Mara w roli Lisbeth stworzyła kreację delikatniejszą, bardziej minimalistyczną i skoncentrowaną na psychologicznym dystansie. Produkcji towarzyszyła ogromna machina promocyjna. Powstała nawet kolekcja H&M inspirowana bohaterką filmu Finchera. Rooney Mara stworzyła Lisbeth na nowo – jej rola jest bardziej drapieżna, przystępna i, co tu dużo mówić, idealnie wpasowała się w gust widowni międzynarodowej.

To świetny thriller — ale powstała tylko jedna część. Brak kontynuacji sprawił, że amerykańska wersja nigdy nie mogła stać się pełnoprawnym odpowiednikiem szwedzkiej trylogii.

Reklama
Reklama
Reklama