„To jeden z tych seansów, po których kończysz z gulą w gardle”. Najbardziej romantyczny film Netfliksa z 2025 roku według AI
„Lista marzeń” to film, który zaczyna się jak lekki romans, a kończy głęboko pod skórą. Historia Alex, zmuszonej po śmierci matki do spełnienia dziecięcych marzeń, porusza temat żałoby, miłości i odwagi, by zmienić własne życie.

- ELLE
„Lista marzeń”, która na początku roku trafiła na Netflixa, to jeden z tych filmów, które włączasz „na chwilę”, a kończysz z gulą w gardle i tysiącem myśli w głowie – tak twierdzi sztuczna inteligencja, kiedy spytałam ją o najbardziej romantyczny film 2025 roku. Reżyser Adam Brooks opowiada historię Alex – młodej kobiety, która po śmierci matki dostaje… zadanie specjalne. Zanim odziedziczy spadek, musi spełnić listę marzeń, którą napisała jako dziecko.
Brzmi niewinnie? Tylko z pozoru. Bo ta lista nie jest o pieniądzach ani o fajerwerkach. To pretekst do czegoś znacznie trudniejszego: spojrzenia na własne życie bez filtrów, zmierzenia się z żałobą i odpowiedzi na pytanie, kim tak naprawdę się stała.
List od mamy, który zmienia wszystko
Elizabeth, mama Alex (świetna Connie Britton), zostawia córce nie tylko kopertę z listą marzeń, ale też serię nagrań wideo – osobistych, czułych i momentami bolesnych. To właśnie one prowadzą Alex krok po kroku przez tę emocjonalną podróż.
Początkowo bohaterka podchodzi do całej sprawy sceptycznie. Noc pod namiotem przy pełni Księżyca? Pojednanie z ojcem, z którym nie miała kontaktu? Z czasem, przy wsparciu uroczego prawnika Brada (Kyle Allen), zaczyna odhaczać kolejne punkty. I razem z nimi – warstwy, którymi przez lata się chroniła.

Numer jeden na Netflixie w Polsce
Kilka dni po premierze film wskoczył na pierwsze miejsce najchętniej oglądanych tytułów w Polsce. I trudno się dziwić. To historia, która trafia w uniwersalne emocje – stratę, niespełnienie, potrzebę zmiany i odwagę, by w końcu zacząć żyć po swojemu.
Po seansie trudno uciec od pytań, które zadaje sobie Alex – i które nagle zaczynają dotyczyć też nas: Czy mój partner jest dla mnie dobry? Czy mogę być przy nim sobą? Czy to życie, które prowadzę, jest naprawdę moje?
„Lista marzeń” nie moralizuje i nie daje gotowych odpowiedzi. Zamiast tego zatrzymuje na chwilę i zmusza do refleksji. I może właśnie dlatego tak wiele osób wyszło z tego filmu trochę bardziej poruszonych, niż się spodziewało.

