Reklama

„Plagi Breslau” to film Patryka Vegi, który zamiast trafić do kin, zadebiutował na platformie Showmax. W roli głównej Małgorzata Kożuchowska jako Helena – policjantka na tropie seryjnego mordercy, który o godzinie 18:00 codziennie morduje kolejną ofiarę we Wrocławiu.

Polski thriller inspirowany kultowym filmem „Siedem”

Filmy Patryka Vegi od lat owiane są złą sławą. Krytykowane za wulgarność, przerysowanie i chaos scenariuszowy, a jednak wciąż przyciągają tłumy. „Plagi Breslau” to produkcja, która nie trafiła do kin, lecz zadebiutowała na platformie Showmax. Tym razem Vega sięga po konwencję thrillera kryminalnego, otwarcie czerpiąc z kultowego filmu „Siedem” Davida Finchera.

Helena Ruś kontra seryjny morderca – fabuła „Plag Breslau”

Akcja filmu rozgrywa się we Wrocławiu, gdzie punktualnie o 18:00 ginie kolejna osoba – w makabryczny, symboliczny sposób. Morderca nie działa przypadkowo – jak dawny kat z XVIII wieku wymierza karę zgodnie z własnym systemem sprawiedliwości. Tropem zbrodni podąża Helena Ruś (Małgorzata Kożuchowska), policjantka z przeszłością, wspierana przez "Bronsona" (Tomasz Oświeciński) oraz Iwonę Bogacką (Daria Widawska), profilerkę z CBŚ.

Polski film zrobił furorę za granicą
Serwis prasowy

Do śledztwa wtrącają się lokalne media oraz prokurator z parciem na szkło (Andrzej Grabowski), który nie pomaga, a wręcz przeszkadza w rozwiązaniu brutalnej zagadki. Tymczasem miasto pogrąża się w chaosie, a makabryczność morderstw rośnie z każdą minutą.

Recenzje: przewidywalna fabuła i hektolitry krwi

Choć „Plagi Breslau” miały być „nowym Vegą”, recenzenci są zgodni: to nadal ten sam reżyser, tyle że z nieco inną narracją. Krytycy punktują przewidywalność fabuły, brak napięcia, a także symbolikę wciskaną widzowi z siłą młota pneumatycznego. Dialogi ocierają się o groteskę, a wiele postaci sprowadzono do schematycznych archetypów.

Choć polscy widzowie i krytycy mają już wyrobioną, niezbyt pochlebną opinię na temat twórczości Patryka Vegi, okazuje się, że „Plagi Breslau” robią niemałe wrażenie na zagranicznej publiczności. Film dostępny na Netfliksie zdobywa pozytywne recenzje użytkowników z różnych krajów.

Jeden z widzów pisze:

Kolejny klejnot odkryty przez Netflixa. Choć dubbing może być irytujący, działa całkiem nieźle. Dobra fabuła, łącząca elementy »Siedem« z innymi filmami o seryjnych mordercach. Jeden zgon nawiązuje nawet do »2000 maniacs«. Być może nadinterpretuję fryzurę głównej bohaterki, ale wszystko razem tworzy dziwny klimat filmu. Późniejsze zwroty akcji są sprytne i nieprzewidywalne. Daję pięć gwiazdek – film jest krótki, dynamiczny, bez zbędnych wypełniaczy, a wszystko trzyma uwagę aż do nagłego zakończenia.” (Google)

Inny internauta dodaje:

Nie pozwólcie, by napisy powstrzymały was przed obejrzeniem tej pełnej akcji, pomysłowej przejażdżki rollercoasterem przez polskie ulice i tereny wiejskie. Jeśli podobała wam się Lisbeth Salander z trylogii »Millennium«, pokochacie tutejszą detektywkę. To kobieca wersja Brudnego Harry’ego – wymiata, próbując złapać makabrycznego i zagadkowego mordercę, walcząc jednocześnie z własnymi demonami. Poziom realizmu i brutalności przewyższa większość ofert telewizyjnych, a unikalna kinematografia dodaje filmowi energii i głębi. Tak jak mówiłem – nie bójcie się napisów. Najlepsze na Netflixie często pochodzi z innych krajów. I ten film jest tego dowodem.” (Google)

Czy warto? Chyba nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi.

Reklama
Reklama
Reklama