Ten film z Pawłem Wilczakiem to podróż do stalinowskiej Warszawy lat 50. To krytyka artystycznego środowiska
"Pan T." to historia osadzona w latach 50., która łączy krytykę systemu z głębokimi rozważaniami o moralności i twórczości. Pokazuje, jak wciągająca może być historia o życiu artystów w PRL-u.

- ELLE
Film "Pan T." w reżyserii Marcina Krzyształowicza miał premierę na festiwalu w Gdyni 2019 roku, wywołując ogromne kontrowersje. Twórcy filmu podkreślają, że dzieło jest inspirowane twórczością Leopolda Tyrmanda, jednak bez bezpośredniego nawiązania do jego biografii. Mimo to, zarówno w mediach, jak i wśród środowiska filmowego, zaczęły pojawiać się pytania o stopień tego nawiązania. Film przedstawia historię głównego bohatera, który zmaga się z komunistycznym systemem. Reżyserzy podkreślają, że "Pan T." to opowieść o buncie artysty wobec systemu, jednak historia jest mocno osadzona w rzeczywistości życiowej Leopolda Tyrmanda.
Fabuła pełna absurdu PRL-u
Pan T. zabiera nas do Warszawy lat 50., gdzie w tle wyrasta Pałac Kultury, a na ulicach wciąż panuje atmosfera komunizmu. Tytułowy Pan T., przedwojenny literat, zostaje obłożony zakazem publikacji, a w jego życiu pozostaje jedynie tułaczka po stolicy i korepetycje z doskoku. W świecie, w którym jazzu słucha się w ukryciu, a władza gloryfikuje mierność, Pan T. staje się bohaterem, który stara się przetrwać w tym absurdalnym reżimie.
Reżyser stworzył film, który nie jest tylko historią o buncie, ale i o kompromisach. Film jest pełen humorystycznych akcentów, które pozwalają złagodzić ciężką atmosferę PRL-u. Choć widzimy tu absurdy stalinizmu, takie jak przesłuchania i donosy, całość podana jest z subtelnym dystansem. Dzięki świetnym dialogom i absurdalnym sytuacjom, które wprowadza Pan T., film staje się lżejszy, a równocześnie nie traci na swojej powadze.
Postacie i ich przemiany
Pan T. to także historia dwóch postaci – samego tytułowego bohatera i jego młodszego kolegi Fibaka. Ich relacja zmienia się z czasem, a każda z postaci przechodzi swoją wewnętrzną przemianę. Fibak, początkowo zapatrzony w sukcesy reżimowego świata, zaczyna dostrzegać wartość wolności, natomiast Pan T. z młodzieńca buntu staje się człowiekiem złamanym, który mimo wszystko nie chce całkowicie zrezygnować z walki z systemem.
To film o samotności artysty w czasach, które nie sprzyjają twórczej wolności. Pan T. nie może się poddać, ale jednocześnie nie ma siły, by przejść na pełny opór. Ta wewnętrzna walka jest sercem fabuły i to, co nadaje jej głębię.
Świetna obsada i wizualny hołd dla lat 50.
Nie można nie wspomnieć o obsadzie. Paweł Wilczak w roli Pana T. wraca do czołówki polskiego aktorstwa, a obok niego na ekranie pojawiają się znakomici aktorzy, tacy jak Jan Nowicki, Kazimierz Kutz czy Michał Urbaniak. Zaskoczeniem jest również cameo znanych postaci z innych branż – ale tego już nie zdradzę!
Wizualnie film jest prawdziwym hołdem dla kina lat 50. i 60., a czarno-biały obraz tylko podkreśla ponury nastrój tamtej rzeczywistości. Reżyser dobrze oddał ducha tych lat, pokazując, jak szara i posępna była rzeczywistość, w której żyli bohaterowie.

