Reklama

„Piąta pora roku” to film, który trafia prosto w serce. To opowieść o tym, że miłość może przyjść w późniejszym etapie życia, z niespodziewaną siłą i świeżością. Zawiera także zabawne, życiowe dialogi, które wprowadzają ciepło i naturalność. Krytycy chwalą go za emocjonalny ładunek, ale i za realizm, dzięki któremu widzowie mogą poczuć się, jakby to była ich własna historia.

Miłość po stracie, nadzieja mimo wszystko

Basia (Ewa Wiśniewska), emerytowana nauczycielka śpiewu, po śmierci swojego wieloletniego partnera staje na życiowym rozdrożu. Zamiast zamknąć się w czterech ścianach, postanawia wyruszyć w podróż nad morze – symboliczną i realną próbę odnalezienia sensu po stracie. Wyprawa ta nabiera niespodziewanego wymiaru, gdy dołącza do niej Witek (Marian Dziędziel), taksówkarz, który również mierzy się z żałobą po odejściu żony. Na pierwszy rzut oka różni ich wszystko – od statusu społecznego, przez doświadczenia życiowe, po temperament i spojrzenie na świat. Jednak z czasem, w trakcie wspólnych chwil, rozmów i milczeń, zaczynają się do siebie zbliżać. Z rodzącej się przyjaźni powoli wyłania się coś więcej – uczucie, które zaskakuje oboje. „Piąta pora roku” to film o tym, że nawet po wielu życiowych burzach można znów poczuć ciepło, bliskość i... zakochać się.

Emocje, które zostają na długo

Ewa Wiśniewska i Marian Dziędziel stworzyli na ekranie duet, który zachwyca autentycznością i porusza do głębi. Ich bohaterowie nie są idealni – niosą ze sobą bagaż przeszłości, lęków i niespełnionych marzeń – ale to właśnie ich niedoskonałość czyni tę historię tak prawdziwą i uniwersalną. Reżyser Jerzy Domaradzki z ogromną delikatnością ukazuje tematy starości, samotności i pragnienia, by jeszcze raz poczuć, że się żyje. W subtelny sposób wprowadza humor i dystans, który nadaje historii lekkości i pozwala widzowi zbliżyć się do bohaterów. W filmie nie brakuje zabawnych, życiowych dialogów, które kontrastują z melancholijnym klimatem i tylko podkreślają emocjonalną głębię. Uwagę przykuwa również doskonała ścieżka dźwiękowa autorstwa Jerzego Satanowskiego, która podkreśla najważniejsze momenty i buduje intymną atmosferę.

„Piąta pora roku”: recenzja

„Piąta pora roku” to nie tylko historia miłości – to opowieść o odwadze, by zacząć od nowa, nawet gdy wydaje się, że wszystko już minęło. Główni bohaterowie tworzą świetny duet: Dziędziel jako prosty, żywiołowy facet naprawdę przyciąga uwagę. Reżyser postawił na lekką, subtelną formułę – trochę film drogi, trochę komedia romantyczna, z odrobiną melancholii – pokazując, że na miłość i nowe życie nigdy nie jest za późno.

Oczywiście, film nie jest idealny: scenariusz czasem sięga po typowe klisze, a muzyka bywa trochę chaotyczna. Mimo to, dla widzów 50+ „Piąta pora roku” to ciepła i przyjemna opowieść z dobrą grą aktorską. W rolach drugoplanowych zobaczymy też Andrzeja Grabowskiego, Agnieszkę Mandat, Leszka Lichotę i Natalię Rybicką – wszyscy wnoszą do filmu dodatkową głębię.

To kino, które porusza, skłania do refleksji i… daje nadzieję. Produkcja dostępna jest na Netfliksie – idealna na wieczór, który zostawia ślad w sercu.

Reklama
Reklama
Reklama