Reklama

Choć w trzecim sezonie „Białego Lotosu” nie zobaczymy już Jennifer Coolidge w roli ekscentrycznej Tanyi McQuoid, twórca serialu, Mike White, nie pozwala nam o niej zapomnieć. W najnowszym odcinku pojawia się wątek, który nie tylko przypomina widzom o bohaterce, ale także sugeruje, że jej historia wcale nie jest zakończona.

Reklama

Uwaga: delikatne spoilery!

Widmo Tanyi McQuoid nawiedza trzeci sezon „Białego Lotosu”

Wszystko za sprawą postaci Grega (czy raczej Gary’ego?), granego przez Jona Griesa. W trzecim odcinku sezonu Belinda (Natasha Rothwell) – menadżerka spa, którą Tanya w 1. sezonie wystawiła na emocjonalny rollercoaster – natrafia na znajomą twarz w tajlandzkim oddziale luksusowego kurortu. Belinda, choć początkowo nie może sobie przypomnieć, skąd zna tego mężczyznę, w końcu łączy kropki. W jednej ze scen mówi swojemu towarzyszowi, że Tanya miała jej sfinansować spa, ale „oczywiście się wycofała i uciekła z jakimś facetem”. W tym momencie orientuje się, że właśnie na niego patrzy. W konfrontacji przy kolacji Greg (czy raczej Gary) wszystkiego się wypiera, ale finałowa scena odcinka, w której oboje wymieniają wymowne spojrzenia, sugeruje, że ta historia jeszcze się nie skończyła.

Reklama

Co na to Jennifeer Coolidge?

Fani serialu od dawna spekulowali, że sprawa śmierci Tanyi może jeszcze wypłynąć, a Coolidge w nowym wywiadzie tylko podsyciła te teorie. „Mam nadzieję, że spotka go coś naprawdę paskudnego” – powiedziała Forbesowi, odnosząc się do postaci Grega. Aktorka dodała też, że w nowym sezonie czuć wyraźne napięcie: „To naprawdę mroczne – jeszcze nie wiemy, co się wydarzy, ale mam przeczucie, że coś pójdzie bardzo nie tak. Mike White chce, żebyśmy mieli wszystko – i myślę, że nie zamierza oszczędzać nikogo”.

Reklama
Reklama
Reklama