„Rodzaje życzliwości” podbijają HBO Max. Ten głośny film nie pozwoli wam spać spokojnie
Projekt Jorgosa Lantimosa, twórcy „Biednych istot”, właśnie wskoczył na miejsce numer jeden w top 10 HBO Max… i absolutnie nie jest to kino „dla każdego”. Ale może właśnie dlatego wszyscy chcą je zobaczyć.

Są filmy, które otulają jak miękki kocyk, i są takie, które od pierwszych minut wytrącają z równowagi. „Rodzaje życzliwości” należą do tej drugiej kategorii - intensywne, dziwne, niekomfortowe, a jednocześnie hipnotyzujące.
Jorgos Lantimos nigdy nie był reżyserem, który prowadzi widza za rękę. Prędzej - wrzuca w wir dziwnych zachowań, bolesnych wyborów i emocji, o których chcielibyśmy zapomnieć. „Rodzaje życzliwości”, jego tryptyk nakręcony w 2024 roku, zdobywca Złotej Palmy w Cannes - to trzy historie, trzy światy i jedna powracająca teza: wolność to koncept, w który lubimy wierzyć - ale który rzadko naprawdę posiadamy.
Od pierwszej sceny film daje to jasno do zrozumienia. Lantimos, wracając do współpracy ze swoim wieloletnim scenarzystą Efthimisem Filippou, znów igra konwencjami. Znów buduje rzeczywistość „na opak”. Znów każe nam czuć się… nieswojo. In the best possible way.
Do tego dochodzi obsada, która robi absolutnie wszystko: Jesse Plemons w najlepszej formie, Emma Stone, która potrafi jedną miną opowiedzieć cały akapit emocjonalnego chaosu, oraz Willem Dafoe - wciąż w swojej najbardziej niepokojącej wersji.
Numer 1 na HBO Max: o czym są „Rodzaje życzliwości”?
Każda z trzech części filmu mogłaby być osobnym mini–filmem. Każda zaczyna się pozornie „normalnie”, by po chwili skręcić w stronę obsesji, kontroli, przemocy i pragnienia bycia kimś innym, gdzie indziej, z kimś innym. W pierwszej noweli widzimy pracownika korporacji, którego życie jest z góry zaplanowane - każda minuta, każdy wybór, każde „tak” i każde „nie”. Jego szef (Dafoe) sprawdza go jak maszynę, jak projekt do „udowodnienia”. Wolność? Nice try.
Druga opowieść podąża za policjantem, który traci żonę podczas ekspedycji badawczej. Kiedy kobieta wraca, zaczyna podejrzewać, że to nie ona. Albo… że to on jest kimś zupełnie innym, niż myślał. Trzecia część wprowadza nas w świat sekty poszukującej kobiety, która potrafi wskrzeszać zmarłych. Emma Stone jako wyznawczyni przemierzająca Amerykę wygląda jak bohaterka zagubiona między Tarantino a science-fiction o kontrolowanych emocjach.
Lantimos nie daje prostych odpowiedzi. Zadaje pytania: Jak bardzo potrzebujemy, by ktoś nami kierował? I czy naprawdę chcemy być wolni, czy tylko tak nam się wydaje?
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Powrót do greckich korzeni - ale przepuszczony przez Hollywood
Choć film powstał w Stanach, a Lantimos pracuje dziś z największymi gwiazdami i budżetami, „Rodzaje życzliwości” to najbardziej „grecki” projekt reżysera od czasu „Kła” i „Lobstera”. Ta sama surrealistyczna logika, ten sam rodzaj czarnego humoru, to samo poczucie, że zaraz wydarzy się coś dziwnie pięknego albo pięknie przerażającego.
Różnica? Dziś Lantimos bawi się formą z większą pewnością siebie. Jak reżyser, który już niczego nie musi udowadniać. I choć w filmie widać ironię wobec american dream - z jego motelami, sekciarskimi roadtripami i nieustanną pogoń za „better life” - widać też fascynację tą kulturą. To miks, który działa. A miejscami… miażdży.
Gdzie obejrzeć „Rodzaje życzliwości”?
Film jest dostępny na HBO Max, gdzie choć ma sporą konkurencję - zwłaszcza wśród świątecznych klasyków - właśnie zdobył numer jeden w top 10. Trudno jednak nazwać go lekką, łatwą weekendową rozrywką.
Jeśli więc nie macie jeszcze ochoty poddać się świątecznemu szaleństwu i szukacie kina, które zostaje w głowie na długo po napisach końcowych - you’re in for a treat.

