"Po tym filmie podziękujesz swojej mamie". Charlize Theron w poruszającym filmie o macierzyństwie
Bycie mamą to piękna sprawa, ale też ciężka praca – wie o tym Marlo z filmu „Tully”. Charlize Theron wciela się w mamę, której życie odmienia pojawienie się nocnej niani. Jest wzruszająco, zabawnie i… bardzo prawdziwie.

- ELLE
Spis treści
- Kiedy codzienność staje się maratonem bez mety
- Tully – niania, której każdy by chciał
- Kobieca przyjaźń na ekranie
- Charlize Theron w roli, której się nie zapomina
- Dlaczego warto obejrzeć „Tully”?
Kiedy codzienność staje się maratonem bez mety
Marlo jest mamą dwójki dzieci i spodziewa się trzeciego. Na pierwszy rzut oka – typowa amerykańska sielanka. W praktyce – niekończący się bałagan, zmęczenie i brak czasu na oddech. Jej mąż jest w domu, ale najczęściej zajmuje się… konsolą. Do tego dochodzą kłopoty finansowe i emocjonalne trudności jednego z dzieci.
Wszystko to sprawia, że Marlo powoli traci siły. Wtedy jej brat proponuje, aby skorzystała z pomocy tzw. nocnej niani – osoby, która zajmuje się dzieckiem w nocy, dając mamie szansę na sen. Początkowo Marlo podchodzi do tego pomysłu z dystansem, ale kiedy do jej drzwi puka Tully – jej życie zaczyna zmieniać się z każdą kolejną nocą.
Tully – niania, której każdy by chciał
Tully (Mackenzie Davis) to młoda, energiczna dziewczyna, która ma w sobie coś z najlepszej przyjaciółki i życiowej mentorki. W ciągu kilku godzin potrafi nakarmić dziecko, wysprzątać mieszkanie, przygotować babeczki do szkoły i jeszcze znaleźć czas na rozmowę o tym, co naprawdę ważne. Z każdą kolejną nocą między Tully i Marlo rodzi się silna więź. Rozmawiają o marzeniach, dawnych szaleństwach i tym, jak łatwo w codziennym biegu zapomnieć o sobie. Ta relacja staje się prawdziwym wsparciem i powiewem świeżości w życiu bohaterki.
Kobieca przyjaźń na ekranie
Scenarzystka Diablo Cody i reżyser Jason Reitman pokazują macierzyństwo bez filtrów – z jego zmęczeniem, chaosem, ale też radościami. Nie brakuje tu humoru, ale jest też przestrzeń na refleksję. Relacja Marlo i Tully to tzw. „womance” – kobiecy odpowiednik bromance’u, pokazujący, jak ważne jest wsparcie między kobietami.
Film balansuje pomiędzy szczerym dramatem a ciepłą komedią, dzięki czemu nie jest przytłaczający, ale też nie spłyca problemu.
Charlize Theron w roli, której się nie zapomina
Do roli Marlo Charlize Theron przytyła aż 20 kilogramów, aby jak najwierniej oddać fizyczne zmęczenie młodej mamy. Ale to nie tylko fizyczna metamorfoza – Theron tworzy postać pełną emocji, wiarygodną i bliską widzowi.
Jej gra sprawia, że nawet jeśli film w pewnych momentach idzie na skróty, historia wciąż jest autentyczna. Mackenzie Davis w roli Tully świetnie uzupełnia ten duet – jest uśmiechnięta, mądra i odrobinę tajemnicza.
Dlaczego warto obejrzeć „Tully”?
„Tully” to nie jest kolejna cukierkowa opowieść o macierzyństwie. To film, który potrafi rozśmieszyć, wzruszyć i przypomnieć, jak ważne jest, by w natłoku obowiązków znaleźć czas dla siebie. Niezależnie od tego, czy jesteś rodzicem, czy nie – ta historia przypomni Ci, że każdy z nas potrzebuje wsparcia i chwili wytchnienia. To lekki, ale poruszający seans, który na długo zostaje w pamięci.

