Reklama

Wydawać by się mogło, że o II wojnie światowej powiedziano już niemal wszystko - od poruszających dokumentów, przez literaturę wspomnieniową, po dramatyczne filmy fabularne. Wydaje się, że nic nowego już nie da się powiedzieć. A jednak „Strefa interesów” Jonathana Glazera, która zdobyła Oscary w dwóch kategoriach: najlepszy film międzynarodowy i najlepszy dźwięk - wywraca tę perspektywę do góry nogami. To produkcja niewygodna, pełna napięcia, momentami absurdalna, która nie pokazuje wprost brutalności wojny, a mimo to wstrząsa i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Oscarowy hit „Strefa interesów”. O czym opowiada?

Film przenosi nas do idyllicznej, niemal sielankowej codzienności. Upalne lato, basen przed domem, ogród pełen kwitnących roślin, pszczoły buszujące przy kwiatach, świeże warzywa na stole i perfekcyjnie zorganizowana codzienność rodziny - wszystko wydaje się idealne, harmonijne, spokojne. A jednak, zaledwie kilka metrów dalej codzienność wygląda zupełnie inaczej. Za murem toczy się dramat tysięcy ludzi, a odległe krzyki, wystrzały i smugi dymu od obozowych pieców krematoryjnych przeplatają się z idyllicznym obrazem. Glazer, wspólnie z kompozytorką Mici Levi i montażystą dźwięku Johnnie Burnem, tworzy efekt, który przez cały film trzyma widza w napięciu - pozorny spokój miesza się tutaj z nieustającym poczuciem zagrożenia.

W centrum tego groteskowego kontrastu stoi Rudolf Hess - komendant obozu - wraz z żoną Hedwigą i dziećmi. Ich troski dotyczą codziennych drobiazgów: braku czekolady, planu na wyjazd nad jezioro Como, zachowania porządku w ogrodzie. Gdy jednak nowe transporty docierają do obozu Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, absurd tej codzienności staje się jeszcze bardziej przerażający - futra, pomadki, eleganckie koszule dla służby kontrastują z realnym dramatem setek tysięcy więźniów. Hessowie żyją w świecie, który zdaje się całkowicie oderwany od rzeczywistości, a ich poczucie komfortu i „normalności” jest tak absurdalne, że patrzący na to widz ma ochotę zacząć krzyczeć.

„Strefa interesów”. Polska koprodukcja z nagrodami dostępna już na Canal+

Film jest koprodukcją brytyjsko-polsko-amerykańską, ale dzieło było w całości zrealizowane na terenie naszego kraju. Za zdjęcia odpowiada Łukasz Żal, a producentami w Polsce byli Ewa Puszczyńska, Magdalena Malisz i Bartek Rainski. Charakteryzacją zajmował się Waldemar Pokromski, kostiumami Małgorzata Karpiuk, a scenografią Joanna Maria Kuś i Katarzyna Sikora. Produkcja otrzymała nagrodę Grand Prix na festiwalu w Cannes. Polski Instytut Sztuki Filmowej współfinansował projekt, co zostało docenione podczas odbierania Oscara przez Glazera.

W przeciwieństwie do swoich postaci reżyser Jonathan Glazer postanowił zwrócić uwagę opinii publicznej na brutalność otaczającego nas świata. Gdy wywołano go na scenę, odniósł się do konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Wspomniał zarówno o bestialskim ataku Hamasu na Izrael, wieloletniej okupacji terenów palestyńskich, jak i postępującej masakrze ludności cywilnej w Strefie Gazy. „Nasz film pokazuje, do czego doprowadza dehumanizacja w najgorszym możliwym wydaniu [...] Bez względu na to, czy są to ofiary 7 października w Izraelu, czy trwającego ataku na Gazę - wszystkie ofiary tej dehumanizacji, jak się temu przeciwstawiamy?” - pytał.

Recenzenci opisali nagrodzony film jako głęboką, przytłaczającą i przerażającą historię o Holokauście oraz zmuszającą do refleksji przestrogę dla kolejnych pokoleń. Jonathan Glazer zdołał przenieść na ekran piekło w sposób, w jaki nikt jeszcze nie prezentował go w kinie. Film, który zdobył najważniejsze nagrody ostatniego sezonu i przez wiele miesięcy można go było zobaczyć wyłącznie w kinach lub w płatnym VOD, ma wreszcie szansę trafić do szerszej publiczności. „Strefa interesów” jest już dostępna na Canal+. Bez limitów, bez dopłat i w domowym zaciszu, którego ten film potrzebuje.

Leśne Pogotowie z Mikołowa w Hollywood. Jacek Wąsiński i jego podopieczni zagrali w „Strefie interesów”

Jednym z ciekawszych wątków jest udział w produkcji ośrodka ratującego dzikie zwierzęta - Leśnego Pogotowia z Mikołowa. Jacek Wąsiński, opiekun dzikich zwierząt, miał okazję pojawić się w filmie wraz ze swoimi podopiecznymi. - „Niektóre zwierzęta z trwałymi uszkodzeniami ciała, które nie mają szans wrócić na wolność i zostają z nami na stałe, są z człowiekiem obeznane i mogą w takich sytuacjach brać udział, oczywiście mając na pierwszym miejscu ich dobro” - tłumaczył w jednym z wywiadów dla pless.pl Wąsiński.

Jednym z "bohaterów" filmu został stały rezydent Leśnego Pogotowia - bocian, który zagrał w scenach razem z żółwiami. - „Reżyser na planie wpadł na pomysł, żebym to ja wystąpił w roli opiekuna zwierząt osobiście, aby nie stresować zwierząt poprzez inną osobę, która nie potrafiłaby się nimi odpowiednio zająć. Na początku byłem zatrudniony jako konsultant i opiekun, jednak w ciągu kilku minut dostałem również umowę aktorską. Zostałem ucharakteryzowany, pozbawiony zarostu i ostrzyżony.” - opowiadał o swojej roli na wielkim ekranie założyciel ośrodka.

Zdjęcia kręcono z 12 kamer, z większością ukrytą, co pozwoliło zwierzętom zachować spokój. - „Bardzo się cieszę, że mogłem brać udział w takiej przygodzie osobiście wraz z naszymi zwierzętami, tym bardziej, że film zdobył największe filmowe wyróżnienie” - mówił w mediach społecznościowych Wąsiński. Oddanego opiekuna zwierząt można zobaczyć także w oficjalnym zwiastunie „Strefy interesów”.

Reklama
Reklama
Reklama