Reklama

„Winni” to istny wulkan emocji zamknięty w czterech ścianach jednego pokoju. Główny bohater, Asger Holm – były gliniarz zdegradowany do roli operatora numeru alarmowego 112 – odbiera telefon, który zmieni wszystko. Po drugiej stronie słuchawki jest kobieta – przerażona, porwana, zdeterminowana. I tak zaczyna się najbardziej napięta rozmowa telefoniczna, jaką zobaczysz na ekranie.

W roli Asgera fenomenalnie wypada Jakob Cedergren. Cały film opiera się praktycznie tylko na nim – to jego twarz, jego głos i jego emocje ciągną tę historię od początku do końca. Bez pościgów, bez wybuchów, bez efektów specjalnych. A mimo to nie możesz oderwać wzroku.

Dlaczego film „Winni” z 2018 roku wywołał aż tak silne emocje?

To nie jest zwykły thriller. To psychologiczna bomba z opóźnionym zapłonem. Film trzyma za gardło od pierwszych minut, choć nie pokazuje ani jednej sceny akcji. Cały dramat rozgrywa się przez telefon – wyobraźnia widza robi tu całą robotę. Nie widzisz porywacza, nie widzisz ofiary. Słyszysz tylko głosy. I to wystarczy, żeby cię zmrozić.

Forma filmu, minimalistyczna, skupiona na detalu, ciasna i duszna, wzmacnia to uczucie. Asger nie rusza się z miejsca, ale to, co przeżywa wewnątrz, to emocjonalny rollercoaster. Napięcie? Szok? Desperacja? Wszystko naraz. Thriller duński „Winni” to mistrzostwo suspensu.

Serwis prasowy

Jakie nagrody zdobył duński thriller „Winni”?

Nie bez powodu „Winni” wywołał taki szum. Film zgarnął 13 nagród i 15 nominacji, a w 2019 roku był oficjalnym kandydatem Danii do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. To nie jest kino dla każdego – to kino, które zostaje w głowie na długo. Surowe, bezkompromisowe, emocjonalnie wyczerpujące.

„Winni” kontra amerykański remake z 2021 roku

Kiedy Hollywood zwietrzy potencjał, robi remake. W 2021 roku powstała amerykańska wersja z Jake’iem Gyllenhaalem w roli głównej. Czy dobra? Tak. Czy tak dobra jak oryginał? Nie. Tam, gdzie duński film stawia na minimalizm i duszny klimat, remake próbuje dodać trochę błyskotek – sceny zewnętrzne, więcej montażu, trochę efekciarstwa.

Ale właśnie ten spokój, cisza i skupienie na głównym bohaterze czynią film Gustava Möllera tak mocnym. Nie ma tu miejsca na odpoczynek – widz czuje się uwięziony razem z Asgerem. To nie tylko thriller – to studium ludzkiego sumienia, winy i desperacji.

Reklama
Reklama
Reklama