Najgorszy koszmar każdej matki zaraz na SkyShowtime. „To jej wina” to thriller, który wbija w fotel
Wyobraź sobie, że w jednej chwili wszystko, co znasz, rozpada się na kawałki. Twój syn znika, a odpowiedzi, których tak desperacko szukasz, prowadzą cię przez świat zdrady, winy i rodzinnych sekretów. „To jej wina” to thriller, który wciąga od pierwszej minuty i nie puszcza do samego końca.

Marissa Irvine (Sarah Snook znana widzom z rewelacyjnej roli w „Sukcesji”) myśli, że zostawia syna Milo na kilka godzin pod opieką nowych znajomych. Chwilę później okazuje się, że adres, który dostała, jest fałszywy. Dziecka nie ma, a drzwi otwiera obca kobieta, która twierdzi, że nigdy nie słyszała o chłopcu.
To moment… w którym naprawdę poczułam ucisk w klatce piersiowej. I właśnie tak zaczyna się serial, który nie da ci ani chwili wytchnienia.
„To jej wina”. Nowy mini-serial kryminalny na SkyShowtime
Showrunnerka Megan Gallagher nie traci czasu na nudne wprowadzenia - od razu wchodzi w sedno dramatu. Policja, detektywi Alcaras i Greco (Michael Peña i Johnny Carr), próbuje znaleźć Milo, podczas gdy w tle kotłują się sekrety całej rodziny...
Mąż Marissy, Peter (Jake Lacy), miewa ciemne interesy. Jego brat Brian (Daniel Monks) zmaga się z niepełnosprawnością po wypadku. Jenny Kaminski (Dakota Fanning) czuje presję, bo polecona przez nią niania mogła porwać Milo. Każda z tych historii dodaje napięcia, czasem irytuje ale wszystkie wciągają jak wir.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Najgorszy koszmar każdej matki
„To jej wina” to opowieść o zdarzeniu, którego obawia się każda matka - niezależnie od regionu świata, w którym mieszka, o niesprawiedliwości, o ludziach zepsutych przez władzę, pieniądze i ego. Każdy drobny wybryk, każda kłótnia, każdy sekret - wszystko działa na korzyść głównego tematu. I choć początkowo wydaje się, że tempo nie jest równe, z czasem wszystkie wątki układają się w spójną, napiętą historię.
Pozycja nie byłby taka wciągająca, gdyby nie wizualna strona opowieści. Przytłumione kolory, surowy montaż i muzyka Jeffa Beala sprawiają, że napięcie jest namacalne. Sceny domowe w środku dnia? Smutne, przygnębiające - odzwierciedlają lęk Marissy - matki, która nie wie, gdzie jest jej dziecko, a która ma ochotę umrzeć z rozpaczy i poczucia winy. A Sarah Snook i Dakota Fanning? Absolutnie wciągają w świat swoich emocji. To ból, wstyd, strach, bezsilność pomieszane na jednym ekranie.
Serial „To jej wina” powstał na podstawie bestsellerowej książki Andrei Mary. Pomysł na powieść narodził się, gdy autorka pojechała odebrać swoją córkę z przyjęcia i odkryła, że adres, który otrzymała, był nieprawidłowy. „W domu nie było żadnych mebli. Nikt w nim nie mieszkał. Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi ze strachu i od razu pomyślałam: »O mój Boże, moje dziecko zostało porwane«” - wspomina pisarka w rozmowie z portalem TODAY.com.
Finał, który wbija w fotel - ale na który trzeba będzie poczekać

„To jej wina” nowy mini-serial kryminalny - nie jest perfekcyjny – niektóre postacie poboczne są jednowymiarowe, scenariusz czasem oczywisty – ale finał wynagradza wszystko. Stopniowe odkrywanie tajemnic, napięcie rosnące z odcinka na odcinek i emocjonalne kreacje aktorek sprawiają, że trudno oderwać się od ekranu.
Serial zmusza do refleksji nad winą, odpowiedzialnością i tym, jak cienka jest granica między spokojnym życiem a koszmarem. W świecie pełnym zdrady i fałszu, tylko odwaga i determinacja pozwalają ocalić siebie i tych, których kochamy.
15 grudnia 2025 roku (poniedziałek) na platformie SkyShowtime opublikowane zostaną pierwsze dwa odcinki serialu. Kolejne będą pojawiały się każdego tygodnia. Co oznacza, że producenci będą tę historię dozować nam stopniowo...

