Reklama

Dzień wcześniej było wolne, zaczynało się lato, mówiono, że ryby harcowały w rzece jak motyle” – pisze Selva Almada – jeden z najpotężniejszych literackich głosów współczesnej Argentyny – w książce „To nie rzeka”. To już inny realizm, niekoniecznie tak magiczny, do jakiego przywykliśmy wraz z modą na literaturę iberoamerykańską. Ale zanim obierzemy ten kierunek, zacznijmy na miejscu, od Europy, bo nasz własny kontynent ma czym zaskoczyć…

Reklama

Europa

To może od razu podróż z Bartkiem Kieżunem? Bo właśnie wydał przewodnik „Barcelona. Łakomym okiem” (Buchmann), w którym snuje opowieści o niełatwej historii stolicy Katalonii, również tej kulinarnej. A że to urodzony gawędziarz, rozbudzi apetyt na miasto. Chyba że wolisz Włochy. Nie będę się spierać, są równie pięknie. A „Wenecja. Dzieje morza i lądu” Alessandra Marzo Magno (Znak Koncept) to książka przenosząca w czasie, od wielkości do upadku, od piękna bali po krwawe masakry. Zrozumiesz, dlaczego Wenecja dziś tonie. I czyja to wina. Wracamy na północ. „Karaimi w Koronie i na Litwie w XV– –XVIII wieku” Stefana Gąsiorowskiego (Austeria) to gruby tom, idealny na urlop, opowiadający o tajemniczej grupie etniczno- -religijnej od zawsze wzbudzającej zainteresowanie twórców kultury, m.in. Orzeszkowej. A skoro pozostajemy na miejscu, przejedźmy się nad morze, bo Aleksandra Boćkowska odkrywa karty młodego, ledwie 100-letniego miasta w reportażu „Gdynia. Pierwsza w Polsce” (Czarne). A że z Trójmiasta dolecimy bezpośrednio do Wielkiej Brytanii, dobrze z Philipem Zimbardo i Robertem Johnsonem przeanalizować „być albo nie być” w „Szekspirze i psychologii” (PWN). Bo to, że Freud odkrył u Hamleta kompleks Edypa, wiemy. Ale skąd w Szekspirze taki talent do opisywania psychopatów? Po wycieczce po Londynie w oparach psychologii warto zajrzeć pod jego swingujące oblicze w „Studium przypadku” Graemego Macraego Burneta (Czarne). Bo lata 60. służyły rozwojowi nie tylko psychoterapii, lecz także nadużyć. Wciąga tak jak „Końce światów” Ziemowita Szczerka (Czarne). Te dotykają każdego z nas: codziennie, w pandemii, w najmniej oczekiwanym momencie. Ale koniec czasami oznacza początek. Liczy się pamięć. Szczególnie dziś w kontekście wojny w Ukrainie. Wielka Oksana Zabużko i jej opowiadania „Po trzecim dzwonku” (Agora) łamią serce, szczególnie pisane w perspektywie kobiet. Odchodzenie, ale po męsku, obecne jest za to u Georgia Gospodinowa w „Ogrodniku i śmierci”, o relacji syna z umierającym ojcem, którego trzyma tu tylko natura. Na koniec Skandynawia. I „Pogłos” Helgi Flatland (Wydawnictwo Poznańskie). Tu życie jest łakome, obsesyjne. Trudno się temu nie poddać. Norweżka pisze o każdym z nas.

Afryka

Kontynent tysięcy języków – naprawdę! Jest ich tu ponad dwa tysiące, a nawet trzy, jeśli uwzględnić dialekty. W samej tylko Nigerii można ich naliczyć 500! To dlatego rodzą się tu miliony opowieści, wywracających do góry nogami nasze spojrzenie na historię i tożsamość. W świecie, w którym politykę próbuje się uprawiać na strachu wobec Innego, warto czytać afrykańską literaturę. Choćby „Bractwo” fenomenalnego senegalskiego pisarza Mohameda Mbougara Sarra (ArtRage). Spotykamy się tu z siłą słowa jako ostatnim bastionem oporu wobec brutalnego fanatyzmu – i z pytaniem, czy słowa wystarczą, gdy nadjadą czołgi? Binyavanga Wainaina w „Kiedyś o tym miejscu napiszę” (Karakter) czyni z własnej biografii soczewkę dla afrykańskiego kontynentu, a jego opowieść o młodości w Kenii jest równie przejmująca, co absurdalnie zabawna. Za to pochodzący z Konga Alain Mabanckou w szalonym „Kielonku” (Karakter) funduje barowy stand-up będący satyrą na kolonializm, a można by go czytać na głos niczym hiphopowy poemat, bo jest zapisany bez kropek i przecinków. W „Kobietach z popiołu” Miego Couto (ArtRage) z czułością i rozmysłem odmalowuje portret kobiety zagubionej w trybach kolonialnej, zgodnej z faktami historii Mozambiku, a jeśli ktoś woli współczesny obraz, „Nad morzem” Abdulrazaka Gurnaha (Wydawnictwo Poznańskie) i „Orkiestra bezbronnych” Chigozie Obiomy (Albatros) pokazują, że migracja to nie tylko temat polityczny, lecz także intymna odyseja duszy, w której każda decyzja kosztuje więcej, niż możemy sobie wyobrazić. Ale te trudne decyzje odbywają się też w innym zakątku świata.

Ameryka Południowa

Tu, skąd odfruwają żółte motyle, zastępują je czarne, tłuste muchy. Co prawda literatura latynoamerykańska nie odcina się od duchów, mitów i wierzeń, ale dziś snuje gorzkie opowieści. W „To nie jest rzeka” (Cyranka) wspomniana już Selva Almada zamienia mistycyzm na lepki pot i napiętą ciszę nad brzegiem argentyńskiej rzeki, gdzie męska trauma i milczenie unoszą się jak liście na wodzie – niepokojące, czasem śmierdzące jak gnijąca płaszczka. Alia Trabucco Zerán w „Do czysta” (Czarne) pokazuje, że praca sprzątaczki w chilijskiej willi może być dramatem – rozpisanym nie na akty, lecz na codzienne uciszanie społecznej biedy. Realizmowi magicznemu kłania się za to Ayanna Lloyd Banwo, która w „Kiedyś byłyśmy ptakami” (Echa) oddaje Trynidadowi jego własną mitologię – pełną grobów, duchów i miłości – silniejszej niż śmierć. Jak smakuje? Niczym koktajl z Márqueza i Toni Morrison. Isabel Allende „Wiatr zna moje imię”, (Marginesy) ponownie opowiada o losach rozdzielonych rodzin, ale dziś jej bohaterowie przemierzają nie hacjendy, lecz obozy dla migrantów – świat stał się boleśnie prawdziwy. A kiedy Tomasz Pindel rusza śladami religii i szamanów w „Śmierci i innych świętych” (W.A.B.), a Artur Domosławski w reportażu totalnym „Rewolucja, która nie ma końca” (Wydawnictwo Literackie) rozlicza z romantycznymi mitami cały kontynent, widać jedno: magia wciąż tu jest i wyzywająco patrzy nam prosto w oczy.

Azja

Magii i magicznego myślenia doświadczymy również w Azji. Choć to kontynent tak rozległy, że mówienie o jego literaturze jednym głosem byłoby nadużyciem. Tę podróż warto zacząć od książki Rai Shehadeh „Dlaczego Izrael boi się Palestyny?” (Karakter), która w rzeczowy sposób przedstawia, jak codzienne życie Palestyńczyków i Palestynek jest kształtowane przez systemową przemoc, a milczenie świata wobec niej staje się współudziałem. Ważne, żeby to wiedzieć. Zmieniamy kierunek, lecz pozostajemy w kręgu poważnych tematów. „Góry śpiewają” Nguyen Phan Que Mai (Albatros) nadają głos tym, których z wojennej narracji zwykle się wymazuje – kobietom, matkom, wnuczkom, z kolei „Insurrecto” Giny Apostol (Tajfuny) zwraca uwagę na Filipiny, gdzie dwie kobiety, filipińska tłumaczka i amerykańska reżyserka, rywalizują o prawo do opowiedzenia historii narodowej traumy, tworząc literacki kalejdoskop wersji i głosów. Łączy je przeszłość. Co z przyszłością? I co z uczuciami? „Miłość w wielkim mieście” Sang Young Parka (Tajfuny) z Korei Południowej to queerowa, czuła i pełna ironii ballada o samotności i nadziei w Seulu. A tysiąc kilometrów dalej, w Japonii, Edogawa Ranpo w „Demonie z samotnej wyspy” (Tajfuny) obrysowuje kraj groteską i mrokiem, gdzie zbrodnia i obsesja splatają się w opowieść bardziej osobliwą niż kryminał.

Ameryka Północna

W czasach, gdy w Stanach Zjednoczonych wrze, literatura odpowiada na prezydencką retorykę mistrzowskimi opowieściami. Dla mnie książką sezonu jest powieść „James” Percivala Everetta (Marginesy), literacko brawurowa, oddająca głos temu, który przez wieki był w amerykańskiej narracji niemy - zniewolonemu Jimowi. W tej wersji walczącemu o swoje, sprawczemu daleko na południu USA. W „Gościach weselnych” Alison Espach (Wydawnictwo Poznańskie) absurd spotyka wzruszenie w historii o kobiecie, która wchodzi nieproszona w cudze życie. Tymczasem na Florydę ciągnie ikona, Joan Didion w „Miami ” (Relacja). Rozbiera to miejsce z popkulturowych złudzeń, pokazując je jako brutalne pole walki o wpływy - między uchodźcami, politykami i duchami zimnej wojny. Podobnie życie obnaża Patrick Radden Keefe w reportażu „Głowa węża” (Czarne). Najpierw płyniemy statkiem pełnym migrantów, a potem wpadamy w środek przemytniczych struktur, gdzie dramat ludzi przenika się z amerykańskim snem.

Australia

Ostatni przystanek. Ten kontynent to nie tylko bezkresne przestrzenie, lecz także miejsce, w którym historia rzuca cień na współczesność. Mark McKenny w „Powrocie do Uluru” (ArtRage) odgrzebuje sprawę morderstwa z 1934 roku, gdy biały policjant zamordował Aborygena. Staje się to punktem wyjścia do odkrycia prawdy o rasizmie, pamięci i pojednaniu. A jeśli rzeczywistość to za mało, „Zaledwie moment” Liane Moriarty (Znak Literanova), autorki bestsellerowych „Wielkich kłamstewek”, podrzuca czytelnikowi wizję lotu, który zmienia się w egzystencjalny thriller: starsza pani na pokładzie zdradza pasażerom daty ich śmierci. Pytanie tylko, co zrobią z tą wiedzą…

Reklama

Oceany

A gdy już w te wakacje zwiedzimy literacko wszystkie kontynenty, zanurzmy się głęboko w chłodnym „Oceanie” razem z Davidem Attenborough i Colinem Butfieldem (Wydawnictwo Poznańskie). I pamiętajmy, że o Ziemię trzeba dbać. A o ważnych sprawach warto rozmawiać nawet na urlopie.

Reklama
Reklama
Reklama