Koreański thriller króluje na Netflixie. Film znalazł się w ścisłej czołówce, ale z „Grinchem” nie wygrał
Święta tuż, tuż, a Netflix zaskakuje nie tylko świątecznymi hitami. Koreański thriller „Wielka powódź” w Polsce zdobywa serca widzów i zajmuje 2. miejsce w top 10, tuż za świątecznym hitem „Grinch”. Katastrofa, napięcie i dramat - wszystko, czego potrzebujecie, by oderwać się od lepienia uszek i rodzinnych wojen o to czy jesteście team barszcz, czy jednak team grzybowa.

Nie oszukujmy się - dwa dni przed Wigilią większość z nas - jeśli w ogóle znajdzie siły i czas - szuka raczej czegoś lekkiego i urokliwego, co wprowadza w świąteczny nastrój. Ale jeżeli macie dość lukru i potrzebujecie kompletnie odciągnąć głowę od świątecznych przygotowań, od wojny o to czy w serniku mają być rodzynki czy nie, a także lepienia uszek i pierogów, to „Wielka powódź” jest idealnym wyborem. Katastrofa, napięcie, dramat i zaskakujące zwroty akcji gwarantują, że nie oderwiecie oczu od ekranu nawet na sekundę - także jeśli macie akurat do zrobienia sałatkę jarzynową - odłóżcie seans na później - albo sałatkę.
Nowy koreański thriller katastroficzny na Netflix. O czym jest „Wielka powódź”?
To południowokoreański thriller katastroficzny w reżyserii Kim Byung-Woo, który zadebiutował na Netflixie 19 grudnia 2025 roku. Film opowiada o matce, An Na (Kim Da-Mi), i jej synku Ja In, którzy muszą przetrwać potężną powódź niszczącą budynek, w którym mieszkają. An Na jest badaczką rozwoju sztucznej inteligencji, a jej los łączy się z ochroniarzem Hee Jo (Park Hae-Soo), który próbuje ich uratować.
Film łączy dramat, science-fiction i elementy thrillera katastroficznego, tworząc pełne napięcia widowisko, które odbiega od klasycznych świątecznych produkcji.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
„Wielka powódź”: katastrofa, która nie pozwala oderwać wzroku
Napięcie w „Wielkiej powodzi” narasta od pierwszych minut i nie daje wytchnienia do samego końca. To produkcja, która wciąga jak wir - kiedy wydaje się, że bohaterowie znajdą chwilę spokoju, kolejna fala dramatów wciąga ich w jeszcze większe tarapaty. Perfekcyjnie wyreżyserowane sceny katastrofy i klaustrofobiczna atmosfera budynku sprawiają, że trudno oderwać wzrok od ekranu.
Dla widza to nie tylko film o przetrwaniu - to emocjonalny rollercoaster, który zmusza do współodczuwania z bohaterami i daje mocne, długotrwałe wrażenie adrenaliny i niepokoju.
„Grinch” wciąż numerem 1, „Wielka powódź” tuż za nim
Choć koreański thriller w Polsce znalazł się na drugim miejscu najchętniej oglądanych produkcji Netflixa, numerem jeden pozostaje świąteczna animacja „Grinch” (2018). To pełnometrażowa produkcja studia Illumination, inspirowana książką Dr. Seussa, z klasycznym morałem i humorem, która co roku powraca w świątecznym okresie.

Grinch stał się prawdziwą ikoną świątecznego kina i popkultury, a jego zielona sylwetka jest rozpoznawalna na całym świecie. Historia zgorzkniałego antybohatera z Whoville doczekała się już trzech pełnometrażowych ekranizacji: kultowej animacji z 1966 roku, wersji aktorskiej z Jimem Carey'em z 2000 roku oraz tej, która króluje obecnie na platformie Netflix.
W polskiej wersji dubbingowej Grinchowi głosu użyczył Jarosław Boberek, niezawodny mistrz polskiego dubbingu, znany z wielu kultowych ról animowanych (w tym roli Króla Juliana z bajki „Madagaskar”). Film, wyreżyserowany przez Yarrowa Cheneya i Scotta Mosiera, jest pełen humoru i rodzinnego ciepła, a jego przesłanie o tym, że w sercu każdego może zagościć dobro, trafia zarówno do młodszych, jak i tych starszych widzów.

