Koniec związku, a co z psem? Ta świąteczna komedia romantyczna udowadnia, że złamane serca mają też cztery łapy
Związek może się skończyć, ale psy nie znają słowa „rozstanie”. „Merv” to nowa świąteczna komedia Amazon Prime Video, która pokazuje, co dzieje się, gdy to właśnie czworonożny członek rodziny najbardziej cierpi z powodu zakończenia naszego związku.

Związki się rozpadają. Nawet te długoletnie, poukładane, takie, które jeszcze niedawno wydawały się niewzruszone. Dziś rozstania są częścią naszego życia, podobnie jak fakt, że częściej niż dzieci mamy… psy. I to właśnie one - lojalne, wrażliwe, oddane - jako pierwsze wyczuwają pęknięcia w naszych relacjach. Czasem chorują po cichu, czasem tak jak Merv - bohater nowej świątecznej komedii na Amazon Prime Video - przestają jeść, bawić się i tracą sens codzienności.
Dlatego coraz więcej „byłych” decyduje się na opiekę naprzemienną, bo pies to nie przedmiot, który można przesunąć. To pełnoprawny członek rodziny, dla którego jego ludzie są całym światem. A co, jeśli ten świat nagle się rozpada? Właśnie o tym opowiada film „Merv”.
„Merv” - świąteczna komedia na Amazon Prime o kudłatym przyjacielu
Od wczoraj widzowie Amazon Prime Video mogą oglądać „Merv” - ciepłą, zabawną i chwilami bardzo poruszającą komedię romantyczną w reżyserii Jessiki Swale, stworzoną na podstawie scenariusza Dane’a Clarka i Linsey Stewart. To film, który na pierwszy rzut oka wygląda jak klasyczny świąteczny rom-com - jakich wiele obecnie na platformach streamingowych - a jednak trafia w coś dużo bardziej współczesnego: w emocje ludzi, którzy się rozstali, ale nadal łączy ich ktoś trzeci. Ktoś mały, kudłaty i absolutnie bezbronny wobec zmian, których nie rozumie.
Merv, grany przez uroczo ekspresyjnego teriera Gusa, zaczyna… podupadać na duchu. Jego energia znika, ogon przestaje merdać, a oczy - te psie, czujące wszystko - stają się smutne i przygaszone. Jego „rodzice”, Anna (Zooey Deschanel) i Russ (Charlie Cox - gwiazda uniwersum „Marvela”), właśnie zakończyli długoletni związek. Taki, który wyglądał już prawie jak małżeństwo. Taki, w którym pies czuł się bezpiecznie. Teraz jego dwa ulubione światy istnieją osobno - a Merv nie potrafi się w tym odnaleźć.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Psia depresja - co zrobić ze zwierzęciem po rozstaniu?
Gdy weterynarz sugeruje, że Merv może cierpieć na psią odmianę złamanego serca, bohaterowie podejmują zaskakującą decyzję. Postanawiają zabrać go razem na świąteczne wakacje na Florydę, do luksusowego kurortu „Sezon na łapki”, stworzonego specjalnie dla pupili i ich opiekunów. To ma być terapia dla psa - ale szybko okazuje się, że równie intensywną terapię przechodzą jego właściciele.
Deschanel i Cox tworzą duet, który przyciąga uwagę już samą energią: ona - uporządkowana, analityczna, nieco spięta; on - chaotyczny, serdeczny, z fantastycznie nieugrzecznionym mieszkaniem. Trudno uwierzyć, że kiedyś byli razem - ale jeszcze trudniej nie zauważyć, że wciąż coś ich łączy.
Psia miłość, która... leczy złamane serce

Film nie traci czasu na rozwijanie wątków pobocznych. Zamiast tego prowadzi nas przez plażowe spacery, wieczorne dancingi i absurdalnie urocze psie aktywności, które sprawiają, że widzowie po prostu miękną. A w tle czai się pytanie: czy Merv naprawdę potrzebuje ich obojga, aby wrócić do życia… czy może to oni potrzebują jego, by zrozumieć, że nadal do siebie pasują?
„Merv” nie udaje, że jest czymś więcej, niż chce być. To film lekki, uroczy, z puszystym sercem i odrobiną melancholii - dokładnie tyle, ile trzeba zimą. I choć znajdziemy tu kilka schematów, trudno się na nie złościć. Zwłaszcza że Merv - w tej roli absolutnie przeuroczy Gus - kradnie każdą scenę i sprawia, że całość ma ciepło, którego trudno się oprzeć.
Jeśli więc szukacie historii, która połączy świąteczną atmosferę, humor, romans i bardzo prawdziwy wątek o emocjonalności zwierząt, „Merv” jest idealnym wyborem na spokojny wieczór. A przy okazji może skłonić do refleksji: jak często to właśnie nasi czworonożni przyjaciele wiedzą o naszych uczuciach więcej, niż my sami?

