Reklama

Filmy świąteczne z lat 90. mają coś, co trudno podrobić. Ten szczególny rodzaj niewymuszonej czułości, familijnego humoru, charakterystycznego światła padającego na twarze bohaterów i mody, którą dziś uznajemy za kultową - beżowe płaszcze, kraciaste szaliki, grube wełniane swetry, które wyglądają jak wyjęte z katalogów L.L.Bean. A w tle Nowy Jork, ze świątecznym ozdobami przepełniającymi witryny sklepowe, tworzącymi klimat jak z bajki. Do tego ulice, które były mniej instagramowe, bardziej surowe, a przez to… bardziej magiczne.

To tu osadzono historię, która co roku przypomina nam, że Święty Mikołaj choć na świecie ma wiele imion - Père Noël, Sinterklaas, Julemanden, Sankt Nikolaus - to jego sens wszędzie jest ten sam: jest obietnicą dobra. I pytaniem, które brzmi coraz głośniej, im bardziej dorastamy: czy naprawdę musimy przestawać w niego wierzyć?

W tym artykule:

  1. Świąteczny film z lat 90. dla całej rodziny. O czym jest „Cud na 34. ulicy”?
  2. Czy wierzysz w Świętego Mikołaja?
  3. Dobro zwycięży?
  4. „Cud na 34. ulicy” to remake, który ma własne serce i własną magię
  5. Dlaczego ten film działa do dziś?
  6. Gdzie obejrzeć „Cud na 34. ulicy”?

Świąteczny film z lat 90. dla całej rodziny. O czym jest „Cud na 34. ulicy”?

Kris Kringle - grany z niezwykłą czułością przez Richarda Attenborough (brat, słynnego biologa, znanego z filmów przyrodniczych Davida Attenborough) - trafia do nowojorskiego domu towarowego jako Święty Mikołaj. Początkowo ma tylko zastąpić niezdyscyplinowanego, nadużywającego alkoholu przebierańca z parady, ale szybko staje się sensacją sezonu. Jego dobroć, cierpliwość i upór, by być „tym prawdziwym”, przyciąga tłumy rodziców i dzieci. A to, jak się można domyślić, nie podoba się konkurencji.

Przeciwko Krisowi zaczyna działać właściciel rywalizującej sieci sklepów - i robi wszystko, by udowodnić, że staruszek jest nie tylko oszustem, ale i człowiekiem niespełna rozumu. Sprawa trafia do sądu, a my dostajemy jedne z najbardziej wzruszających scen w historii świątecznego kina. To rozprawa nie tylko o to, czy Kris „jest” Świętym Mikołajem, lecz o to, czy świat wciąż potrafi zaufać komuś, kto wierzy w coś dobrego bez względu na konsekwencje.

Czy wierzysz w Świętego Mikołaja?

Drugą bohaterką jest Dorey (w świetnej roli Elizabeth Perkins) - kobieta praktyczna, skupiona na pracy, pozbawiona złudzeń. Samotnie wychowuje córkę Susan, która wie, że Mikołaj nie istnieje, bo mama powiedziała jej to lata temu. A jednak dziewczynka zaczyna się wahać, kiedy spotyka Krisa - jego spojrzenie, broda, sposób rozmowy z dziećmi, a przede wszystkim niezwykła empatia sprawiają, że zaczyna zadawać pytania, których nie powinna zadawać, jeśli naprawdę nie wierzy.

Ale Kris Kringle dba nie tylko o to, aby Susan na nowo uwierzyła w Świętego Mikołaja. W tym uroczym klasyku każde dziecko jest dla niego tak samo ważne. Scena, w której porozumiewa się językiem migowym z niesłyszącą dziewczynką, to moment, który już po pierwszym seansie zapisał mi się w pamięci na zawsze. To właśnie ta drobna, ludzka dobroć, jest głównym przekazem tego filmu i nie ma zmiłuj - uderza prosto w serce i zmiękcza nawet największych anyfanów świąt.

Dobro zwycięży?

c8e1d97108e0502b5afbc6d9e812c78d74c7c74aa30174d513bc66d2c75dcd2c._SX1080_FMjpg_

Kiedy Kris trafia na salę sądową jako „niebezpieczny ekscentryk zagrażający dzieciom” - który na dodatek rozmawia z reniferami - rozpoczyna się walka, która jest jednocześnie zabawna, wzruszająca i pełna napięcia. Adwokat Bryan próbuje udowodnić coś, czego nie da się udowodnić dowodami. Bo jak stwierdzić, że ktoś nie jest Świętym Mikołajem? Jak zmierzyć wiarę?

To momenty, przy których łzy same napływają do oczu. Nie dlatego, że film gra na tanich emocjach, ale dlatego, że pokazuje, jak bardzo nie chcemy, by świat był okrutny. Jak bardzo potrzebujemy, by dobro zwyciężało chociaż raz w roku - w grudniu.

„Cud na 34. ulicy” to remake, który ma własne serce i własną magię

mikołaj z 34 ulicy

Film Lesa Mayfielda jest remakiem obrazu z 1947 roku, nagrodzonego trzema Oscarami. I choć oryginał ma swój niepodważalny urok, wersja z 1994 roku robi coś wyjątkowego: otula widza ciepłem jak stary, dobrze znany koc. Attenborough może nie wygląda jak typowy Mikołaj, ale nadrabia to charyzmą. Elizabeth Perkins tworzy jedną z najlepszych bohaterek świątecznych lat 90., a mała Mara Wilson rozbraja autentycznością.

Warto też podkreślić klimat zdjęć - światłocień, zbliżenia, wyciszone barwy - wszystko to sprawia, że film wygląda, jakby był ukochaną pozycją nagraną przed laty na kasetę VHS - odtwarzaną wyłącznie podczas specjalnych okazji.

Dlaczego ten film działa do dziś?

Bo przypomina, że świat pędzi, że święta coraz częściej stają się wyścigiem po prezenty, a my - choć twardo udajemy, że tak nie jest - tęsknimy za prostą myślą, że dobro jest możliwe. Że warto pomagać. Że ktoś może naprawdę walczyć o drugiego człowieka, nie oczekując niczego w zamian.

Jak mówiłam: po seansie zawsze zostaje we mnie to cudowne, miękkie ciepło. To, dzięki któremu wierzę - nie w renifery na dachu, ale w ludzi.

Gdzie obejrzeć „Cud na 34. ulicy”?

Film jest obecnie dostępny na Disney+ w idealnej jakości, z pełnym świątecznym klimatem - zarówno w oryginalnej wersji językowej z napisami jak i lektorem.

A dla tych, którzy kochają tradycję wspólnego oglądania przy choince: POLSAT jak co roku pokaże „Cud na 34. ulicy” podczas jednego ze świątecznych dni. W ramówce zwykle pojawia się między Wigilią a drugim dniem świąt - dlatego warto obserwować program.

Reklama
Reklama
Reklama