Jim Jarmush robi film o zombie? Pierwsze informacje na temat tej produkcji, delikatnie mówiąc, nas zaskoczyły i trochę rozbawiły. Choć jeśli zajrzymy w filmografię reżysera to zobaczymy, że nie jest to jego pierwszy film o nieumarłych. W 2013 roku stworzył dzieło "Tylko kochankowie przeżyją" z Tildą Swinton. Jednak potem Amerykanin zmienił stylistykę i wyreżyserował film dokumentalny o Iggy Popie i The Stooges ("Gimme Danger") oraz świetnie przyjętego przez krytyków "Patersona" z Adamem Driverem. Te trzy wymienione gwiazdy otrzymały również angaż do najnowszego filmu pt. "Truposze nie umierają" (w org. "The Dead Don't Die").

Od kilku lat trwa moda na filmy czy seriale o istotach nie z tego świata. Najpierw mieliśmy wysyp produkcji o wampirach, lecz potem bohaterowie żywiący się krwią zostali zdetronizowani przez zombie. I nie chodzi nam tylko o klasyczne horrory. Seriale "The walking dead", "Santa Clarita Diet" i "iZombie", czy produkcje pełnometrażowe typu "Zombieland", "World War Z" oraz "Duma i uprzedzenie i zombie" osiągnęły kasowy sukces. Był również zakochany zombie w komedii "Wiecznie żywy", w którego wcielił się Nicholas Hoult. Postacie tego typu początkowo były kojarzone z kultem voodoo z rejonów Haiti i Ameryki Południowej, ale po filmie "Noc żywych trupów" George’a Romera (1968) zombie przedstawiono jako powstające z grobu osoby martwe, a ich celem jest zjedzenie ludzkiego mięsa a nawet mózgu. Podobnie jest u Jarmusha, choć z jednym wyjątkiem. Jego zombie pragną też kawy albo... wina chardonnay! Są też zombie-hipsterzy ze smartfonami, czy "potwory" pragnące wrócić do tego, co robiły za życia np. do gry w tenisa. 

Jaki jest nowy film Jima Jarmusha? Małomiasteczkowy i jak to bywa w takich miejscach, dosyć powolny. Nie ma szybkich zwrotów akcji, ale jeśli już coś się wydarzy to zaskakuje, a nawet szokuje. Bohaterowie mieszkający w Centerville (miasto liczy sobie ok. 740 mieszkańców) w większości znają się od dawna. Niektórzy nie pałają do siebie miłością, inni przyzwyczaili się już do dziwnych zainteresowań sąsiada. Jest np. policjant Cliff Robertson (Bill Murray), który już dwa lata temu powinien pójść na emeryturę, czy właścicielka domu pogrzebowego - zachowania pochodzącej (podobno) ze Szkocji Zeldy Winston (Tilda Swinton) nikt nawet nie stara się zrozumieć. Kobieta po godzinach ćwiczy japońską sztukę walki mieczem i skrywa pewną tajemnicę o sobie...

Reżyser nie stroni również od nawiązań do polityki. Jeden z bohaterów, farmer Frank Miller (Steve Buscemi) w pierwszych scenach filmu nosi na głowie czapkę "Make America White Again" co ma być parafrazą do hasła wyborczego Donalda Trumpa (prezydent USA już zapowiedział, że będzie ubiegać się o reelekcję). Ale to jedynie mały punkcik w tej produkcji. Jarmush bawi się konwencją, często ocierając się o pastisz. Iggy Pop jako zombie żywi się ludzkim mięsem? W rzeczywistości ta legenda rocka propaguje wegetarianizm. Za to Bill Murray i Adam Driver w jednej ze scen odnoszą się wprost do scenariusza (autorstwa reżysera). Musimy wspomnieć również o nawiązaniu do sagi "Star Wars", w której Driver gra Kylo Rena. Gwiazdy młodego pokolenia: Selena Gomez, Austin Butler i Luka Sabbat (model/aktor przyjaźni się z siostrami Kardashian-Jenner) grają jedynie "hipsterów" przejeżdżających akurat przez miasteczko. A świat zmierza ku zagładzie przez zmiany klimatyczne i w kosmosie. Kto wygra? Człowiek czy zombie? "To nie skończy się dobrze" - orzeka, grany przez Drivera, policjant Ronnie Peterson. I tak rzeczywiście się dzieje.