Zofia Stafiej – rocznik 1999. Studentka łódzkiej filmówki. Twierdzi, że nie od zawsze chciała być aktorką – marzyła jej się kariera lekarki. To zasługa babci, z którą (jeszcze jako mała dziewczynka) zdarzało jej się chodzić na wizyty do pacjentów. Z drugiej strony gra, fascynacja kinem i teatrem towarzyszyły jej w życiu od zawsze. Tak trafiła do Łodzi.
W filmie „Jak najdalej stąd” w reżyserii Piotra Domalewskiego, Zofia gra Olę – zbuntowaną dziewczynę, która marzy o lepszym, dorosłym życiu. A ono podsuwa jej swój scenariusz: drogę. Proces brutalnego wejścia w dorosłość Zofia Stafiej udźwignęła nie tylko dojrzale, lecz także z wdziękiem. 

Maja Chitro, ELLE:  Dlaczego aktorstwo? Od zawsze się nim fascynowałaś czy może zadziałał jakiś impuls?

Nie od zawsze chciałam być aktorką. Obserwując od dziecka moją babcię, chodząc z nią czasem na wizyty u pacjentów, marzyłam, żeby tak jak ona być lekarzem. Mimo to aktorstwo było ze mną od wczesnych lat. Lubiłam występy przed rodziną, w przedszkolu jeździłam na występy recytatorskie. W szkole podstawowej, po występie w „Warszawskiej Syrence”, w której udało mi się, dzięki wielu próbom z tatą, dojść do finału, zdecydowałam się dołączyć do grupy teatralnej w MOK-u w Legionowie. Byłam tam przez około sześć lat. Wtedy zrozumiałam, że aktorstwo to nie tylko pasja, a ja nie mam ścisłego umysłu. Podjęłam świadomą decyzję o zostaniu aktorką. Poszłam do liceum z klasą teatralną, a większość swojego wolnego czasu poświęcałam warsztatom i kursom. Po wcześniejszych przygotowaniach udało mi się zdać do łódzkiej filmówki, w której dziś studiuję. Mogę powiedzieć, że kocham to co robię.

Co najbardziej uderzyło cię w roli Oli w filmie „Jak najdalej stąd”?

Najbardziej uderzająca jest jej siła przetrwania, przy jednoczesnym zachowaniu głębokiej wrażliwości i młodzieńczego pragnienia życia. Myślę, że wiele się od niej nauczyłam.

Słowo, którego nadużywasz to…?

Zapytałam o to moją przyjaciółkę, bo sama chyba nie umiałabym odpowiedzieć na to pytanie. Powiedziała, że zbyt często mówię: „organiczny”, „hermetyczny”, „serce” i „emocje”. Byłam zaskoczona, bo spodziewałam się raczej „kurna” albo „zaj***sty”.

A gdybyś miała szansę wybrać jedną supermoc, co by to było i dlaczego?

Jestem w trakcie uczenia się, jak uspokajać swoje wnętrze i rozluźniać ciało. Robię to poprzez praktykowanie różnych ćwiczeń aktorskich (nie tylko dla aktorów) poznanych na zajęciach podczas psychoterapii, albo w trakcie researchu na ten temat. I uważam to za supermoc, która może być osiągalna dla każdego. Oprócz tego chciałabym umieć bardziej ufać Bogu i lepiej umieć go słuchać. Nie wiem czy można to nazwać supermocą, ale na pewno jest to jedno z moich większych pragnień.


„Jak najdalej stąd”, reż. Piotr Domalewski

Siedemnastoletnia Ola musi pojechać do Irlandii, żeby sprowadzić do Polski ciało ojca, który zginął w wypadku na budowie. Najważniejsze jest jednak dla niej sprawdzenie, czy rzeczywiście odłożył on pieniądze na obiecany jej samochód. Dopiero po drodze dziewczyna zrozumie, że tak naprawdę marzyła nie o samochodzie, a o nawiązaniu relacji z ojcem.