Najpierw marki prześcigały się w sposobach, jak zachęcić klientów do zakupów online. Pamiętacie wirtualne przymierzalnie albo zakupy w rozszerzonej rzeczywistości Zary (w aplikacji można było zobaczyć m.in. jak ubrania wyglądają w ruchu)? Asos z kolei wprowadził opcję "try before you buy" (zobaczcie>>>). W końcu ludzie przyzwyczaili się nie tylko do kupowania rzeczy przez internet, ale także do ich zwracania (pomogła w tym na pewno bezpłatna możliwość odesłania paczki). 

Zalando prowadzi niezwykle korzystną politykę zwrotów. Klienci mogą zamówić rzecz, a później w domu przymierzyć ją i w razie potrzeby odesłać w ciągu 100 dni (!) i oczywiście - otrzymać z powrotem pieniądze. Tak długi czas na zwrot sprawiał, że część osób używało danych rzeczy (nie odrywając papierowych metek), a później zwracali je do sprzedawcy jako nowe. Nic dziwnego, że Zalando postanowiło w końcu zacząć walczyć z tym procederem.

Obecnie trwają testy rozwiązania, które ma ograniczyć masowe zwroty. Platforma sprzedażowa do części ubrań dodaje dodatkową dużą metkę o wymiarach kilkunastu centymetrów z napisem "Drogi Kliencie, zachęcamy do wypróbowania i przetestowania naszego produktu, ale po usunięciu tej metki, zwrot w ramach Polityki Zwrotów Zalando nie będzie już możliwy i nie zostanie on zaakceptowany przez Zalando". Dotyczy to także rzeczy wysyłanych do Polski. Duże metki umieszczono przede wszystkim przy wieczorowej odzieży damskiej. To nie przypadek, w końcu najczęściej odsyłane są z pewnością kreacje "na specjalną okazję". Po imprezie/randce czy weselu klientki nie potrzebują już sukienki i zwracają ją jako nieużywaną.

Obecnie rozwiązanie jest w fazie testu, więc Zalando nie zdradza, jak wpłynęło ono na liczbę zwrotów.