W oczach niezliczonych czytelników i graczy Tomasz Bagiński miał być gwarantem jakości produkcji Netfliksa. Dziś wiemy już, że mimo obecności na pokładzie autora docenianych „Legend polskich”, „Wiedźmin” powoli opada na dno. I to nie tylko przez przetasowania w załodze. Choć fani nie mogli przeboleć, że Henry Cavill przekaże stery Liamowi Hemsworthowi, to wielu z nich pożegnało się z serialem, gdy stare wcielenie Geralta z Rivii wciąż wywijało mieczami w kadrze. Trzeci sezon nie cieszy się już taką popularnością jak poprzednie, a do tej pory wyrozumiała publiczność przestała przymykać oko na błędy showrunnerów. Ci z kolei bronią się i przerzucają odpowiedzialność na niezbyt wyszukany gust subskrybentów platformy. Wypowiedź polskiego producenta kolejny raz rozwścieczyła wielbicieli wiedźmińskiej sagi Andrzeja Sapkowskiego.

„Wiedźmin” uproszczony ze względu na amerykańskich widzów? Tomasz Bagiński znów naraził się fanom

Już pod koniec 2021 roku Tomasz Bagiński znalazł się na celowniku miłośników „Wiedźmina”. Kiedy internauci spierali się o niekorzystne zmiany względem książek, artysta skomentował zarzuty w rozmowie z Karolem Paciorkiem. „Jak się patrzy na to, kto ogląda seriale, to im młodsi widzowie, tym logika intrygi jest mniej istotna. Liczą się czyste emocje. Goły miks emocjonalny, bo to są już ludzie wychowani na TikToku, na YouTube, którzy sobie skaczą z jednego filmiku na drugi” – tłumaczył powszechnie krytykowane decyzje fabularne, czym wywołał niemałe poruszenie w sieci.

Równie gorącą polemikę sprowokował nowy wywiad producenta. Na łamach Gazety Wyborczej winą za niski poziom serialu powtórnie obarczył widzów. Szczególnie tych zza oceanu. „Gdy robi się serial dla ogromnej masy widzów, z różnymi doświadczeniami, z różnych części świata, a duża ich część to Amerykanie, to te uproszczenia nie tylko mają sens, one są niezbędne. Dla nas to bolesne, dla mnie też, ale wyższy poziom niuansu i skomplikowania będzie miał mniejszy zasięg, nie będzie docierał do ludzi” – powiedział niefortunnie Radosławowi Czyżowi.

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Fragmenty rozmowy szybko trafiły na fora dyskusyjne. Amerykanie tłumnie wyrażają oburzenie słowami Polaka i wytykają mu brak logiki. „To nie ma sensu. Jeśli mówi, że uprościli fabułę, aby dotrzeć do większego grona, to oglądalność powinna rosnąć. Fakt, że liczby spadają, a ludzie narzekają na to, jak głupio poprowadzono bohaterów, oznacza, że nie docenili swoich odbiorców i wcale nie powinni byli spłycać materiału źródłowego” – punktują internauci. „Innymi słowy: postawiliśmy krzyżyk na jakości produktu, bo tak naprawdę zależy nam na osiągnięciu zysków. Dla tych ludzi pieniądze zawsze będą ważniejsze niż kreatywność”.

Wśród argumentów przewijają się tytuły seriali z ostatnich lat, którym nie można odmówić zawiłości i mnogości postaci, a mimo to osiągnęły sukces. Pisano m.in. o rozgrywającym się na kilku płaszczyznach czasowych „Dark” czy obfitującej w wielkie rody i lokacje „Grze o Tron”. Czy polsko-amerykańska koprodukcja ma szansę znaleźć się w tym kręgu? Zapowiedziano, że do katalogu serwisu trafi co najmniej pięć sezonów, więc nadal istnieje szansa, że twórcy wyciągną właściwe wnioski i spełnią marzenia fanów.