W pierwszą rocznicę śmierci Virgila Abloha przypominamy archiwalny tekst o projektancie.

Idę wąską paryską uliczką między Hôtelem de Crillon a ambasadą amerykańską. Nagle widzę tłum nastolatków blokujących ulicę. Z przerażeniem stwierdzam, że są dokładnie w miejscu, gdzie za parę minut ma zacząć się pokaz Off-White, na który właśnie zmierzam. Bezskutecznie próbuję przedrzeć się do wejścia. Już tracę nadzieję, że uda mi się obejrzeć show, gdy nagle widzę wjeżdżającą w tłum czarną limuzynę. Wskakuję tuż za nią i przepycham się (już mniej kulturalnie) w stronę drzwi. W moje ślady idzie kilka znanych dziennikarek. W środku też jest tłum, ale gwiazd. Widzę Drake’a, Rihannę, A$AP Rocky’ego, Serenę Williams. Wszyscy są wiernymi fanami założyciela marki, Virgila Abloha. W finale widownia szaleje i na stojąco oklaskuje projektanta. Patrzę na to z niedowierzaniem. Co ich tak zachwyciło? Ot, fajna, sportowo-casualowa kolekcja. Białe koszule, gorsety, tiulowe spódnice zestawione z crop topami. Dopiero gdy następnego dnia dokładnie oglądam zdjęcia z pokazu i czytam o inspiracjach do kolekcji, czyli stylizacjach Carrie Bradshaw z „Seksu w wielkim mieście”, wszystko mi się krystalizuje. Bo ubrania Off-White to nie tylko konfekcja, to cała filozofia zbudowana wokół marki. Co ciekawe, do wydarzenia doszło kilka sezonów temu, podczas pokazów na wiosnę 2018 roku. Potraficie wyobrazić sobie, co dzieje się na jego pokazach dziś?

Pokolenia Tumblera

Abloh to absolutny rekordzista. Żaden inny projektant, może za wyjątkiem Karla Lagerfelda, nie był tak często zapraszany przez inne marki do tworzenia wspólnych kolekcji. Dla McDonald’s stworzył opakowanie na Big Maca, dla Ikei limitowaną kolekcję, w której znalazły się torby z napisem „Sculpture” i wycieraczki z nadrukiem „Wet Grass”. Zaprojektował też butelki dla Eviana i meble z Vitrą. Bestsellerami okazały się jego kolekcje dla Championa, Gore-Texu, Jimmy Choo, Timberlanda i oczywiście Nike. Pierwsza linia sneakersów stworzona dla amerykańskiego giganta sprzedała się w kilkadziesiąt minut, dlatego teraz regularnie powstają kolejne, w których Abloh przerabia swoje ulubione, historyczne modele najków. Aby lepiej zrozumieć ten fenomen, postanowiłem bliżej przyjrzeć się jego ubraniom. Jedyny oficjalny punkt sprzedaży Off-White w Polsce znajduje się w warszawskim Vitkacu. Uwielbiam neon przed wejściem z napisem „Poza bielą” – to wolne tłumaczenie nazwy marki. Sam Abloh definiuje ją jako „szarą przestrzeń między bielą a czernią”. Na wieszakach asymetryczne bluzy, swetry z rozpruciami, kurtki i T-shirty z nadrukami. Nie mam w szafie nic od Off-White, więc z zaciekawieniem patrzę na ceny. Kilkaset złotych za T-shirt, prawie dwa tysiące za hoodie. Oglądam jeszcze raz. Faktycznie swetry są supermiękkie i lekkie jak piórko. I prują się tam, gdzie powinny. Z kolei bluza ma fantastyczny krój: jest krótka, ma za długie rękawy i gigantyczny kaptur. Uniseksowa. Idealna. Gdybym nie miał w szafie 15 hoodie, pewnie bym ją kupił. Ale ubrania Abloha kuszą nie tylko mnie. Przede wszystkim aspirujących 20-latków, czyli generację Z, i millennialsów. Abloh nazywa ich pokoleniem Tumblra, czyli młodzieżą urodzoną w latach 90., która dobrego gustu uczyła się z Pinterestu. To jego wyznawcy. Dlaczego? Bo każdemu z nich marzy się historia, która przytrafiła się jemu, chłopakowi z przedmieścia, który przez wielki świat mody był ignorowany, a dziś nim rządzi.

Virgil Abloh: uczeń Kanyego Westa

Virgil sam uważa się za millennialsa. Często powtarza, że gdy projektuje, myśli o tym, czy dana rzecz zaimponowałaby jego 17-letniemu „ja”. Idea jego marki wynika z jego życiorysu. Abloh pochodzi z małego miasteczka Rockford w stanie Illinois, niedaleko Chicago. Jego urodzeni w Ghanie rodzice w latach 70. wyemigrowali do Stanów. Ojciec pracował w firmie budowlanej, a matka jako krawcowa. To ona nauczyła go szyć. W młodości Virgil jeździł na desce, był grafficiarzem, grał w piłkę nożną i był didżejem. W 2002 roku zrobił licencjat z inżynierii lądowej, a później magistra z architektury. Podczas studiów zachwycił się pracami Rema Koolhaasa, architekta, który tworzył m.in. butiki dla Prady i z którym wiele lat później się zaprzyjaźnił. To także dzięki niemu zainteresował się modą. Po studiach postanowił podjąć pracę w jednym z biur architektonicznych. W tym czasie poznał Kanyego Westa, pochodzącego z Chicago producenta muzycznego. Odtąd są nierozłączni. Wspólnie pracowali przez niemal całą kolejną dekadę. Abloh był konsultantem kreatywnym Kanyego, współtworzył stronę wizualną jego koncertów i wizerunek sceniczny, pracował w jego firmie Donda zajmującej się designem. W 2009 roku wspólnie wybrali się na staż do rzymskiego domu mody Fendi, gdzie przez pół roku praktykowali pod okiem Karla Lager­felda. To okazało się niezwykle owocne. Wkrótce West we współpracy z Adidasem otworzył markę Yeezy, a Abloh w 2012 roku stworzył projekt Pyrex Vision. Jego asortyment stanowiły głównie poprzerabiane koszule Ralpha Laurena, które projektant kupował za bezcen, a następnie sprzedawał kilkukrotnie drożej. Rok później zamknął brand i otworzył Off-White. Już w dwa lata później został nominowany do prestiżowej nagrody koncernu LVMH. W finale był jedynym amerykańskim projektantem.

Jak Duchamp z Warholem

Dziś Off-White znajduje się w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych brandów świata według portalu Hypebeast, m.in. obok takich marek jak Nike, Vans czy Adidas. Co ciekawe, w rankingu tym wyprzedza takich kolosów jak Gucci, New Balance czy Converse. Na ten spektakularny sukces złożyło się kilka czynników. Po pierwsze, sprzyjały mu czasy. Gdy zaczynał karierę, na znaczeniu traciły gwiazdy mody, takie jak Tom Ford czy John Galliano. Na pierwszy plan wychodzili kreatorzy nowej generacji, zajmujący dotąd szeregowe stanowiska w studiach projektowych, jak Demna Gvasalia, który został dyrektorem kreatywnym Balenciagi, czy Alessandro Michele, który dziś rządzi w Gucci. Trzecim z wielkiej trójki, jak się o nich mówi, jest właśnie on – Abloh. Po drugie, kupując ubrania Virgila, wchodzisz w posiadanie nie tylko rzeczy, lecz także przyświecającej projektantowi idei. A ta balansuje na granicy sztuki. Z jednej strony jego ciuchy porównuje się do dzieł Andy’ego Warhola, który motywy z życia codziennego przemycał do sztuki, a Abloh przemyca je do mody. Z drugiej – do artystycznych tworów Marcela Duchampa, którego koncepcja sztuki opierała się na przeróbkach już istniejących przedmiotów. Virgil robi dokładnie to samo – z premedytacją modyfikuje istniejące fasony. Uważa, że rzecz zmieniona w trzech procentach staje się czymś zupełnie nowym. Takie podejście jednak sprawia, że oskarżany bywa o kopiowanie ubrań, np. z archiwalnych kolekcji Rafa Simonsa czy Martina Margieli. Na zarzuty przewrotnie odpowiada: „Duchamp jest moim adwokatem”. Podobnie jak w przypadku obu artystów jego projekty też sprzedają się za krocie. I szybko stają się bestsellerami. Wystarczy wspomnieć kowbojki, na których nadrukował hasło „For Walking”, żółte paski inspirowane taśmami ­używanymi przez FBI, T-shirty z nadrukami znaków przeciw­pożarowych czy sneakersy dla Nike z brelokiem przypominającym zabezpieczające chipy (przez to Justin Bieber został oskarżony przez policję o kradzież).

Obama świata mody

Sztukę Virgil często zmienia w… sztuczki. Szczególnie te marketingowe. Do nich też ma talent. Już na początku kariery swoimi ambasadorkami uczynił najgorętsze modelki – Gigi Hadid, jej siostrę Bellę i Kendall Jenner. Dziewczyny najpierw chodziły w jego pokazach, a potem w ciuchach zgarniętych wprost z wybiegu paradowały po ulicach. Virgil lubi z pokazów robić spektakularne show i wcale nie jest zwolennikiem teorii, że ubrania bronią się same. Do każdej kolekcji układa spójną koncepcję. Pierwsza dla Off-White o tytule „We Are The World” była inspirowana stylem Michaela Jacksona, druga „The Wiz”  – Czarnoksiężnikiem z Krainy Oz, a kolejne  m.in. wizerunkiem księżny Diany, postacią Kim Kardashian czy wspomnianymi stylizacjami z „Seksu w wielkim mieście”. Ostatnia nawiązywała do wyścigów samochodowych, które odbywały się na przedmieściach Chicago. Niesamowitą uwagę przykłada też do castingów. Coraz częściej zamiast modelek i modeli zatrudnia początkujące aktorki, tancerki czy sportsmenki (np. na pokazie wiosennej kolekcji chodziły zawodowe surferki). Korzyść jest obustronna. One mają zapewnioną promocję. On – status mecenasa nowych talentów. To wszystko zwróciło uwagę Bernarda Arnaulta, szefa luksusowego koncernu LVMH, który w marcu zeszłego roku zaproponował Ablohowi posadę dyrektora kreatywnego męskiej linii Louis Vuitton. To wydarzenie w świecie mody porównywane do wyboru Baracka Obamy na prezydenta USA. Abloh jest bowiem pierwszym Afroamerykaninem, który stanął na czele tak prestiżowego europejskiego domu mody. W efekcie magazyn „Time” zaliczył go do grona 100 najbardziej wpływowych ludzi świata, a „The New Yorker” nazwał największą gwiazdą wśród męskich projektantów.

Virgil Abloh: artysta obecny

Nie sposób nie zwrócić na niego uwagi. Ma 188 cm wzrostu, wyraziste rysy twarzy. Ubiera się w stylu sportowego casualu. Do bojówek wkłada biały T-shirt i dżinsową kurtkę, a do szerokich spodni taliowaną marynarkę albo kurtkę moro. Wszystko z metką Off-White albo Supreme. Abloh jest fanem jej założyciela Jamesa Jebbii, który tak jak on do wszystkiego doszedł sam – od zera do milionera. Projektantowi można przyglądać się na jego koncie na Instagramie, które śledzi 4,3 miliona osób. Abloh traktuje go jak artystyczny moodboard, na którym dzieli się zdjęciami z pracy i inspiracjami. Nigdy życiem prywatnym. Wielu z jego followersów nie ma pojęcia o tym, że jest żonaty. W 2009 roku poślubił Shannon Sund­berg, drobną blondynkę, specjalistkę od PR-u, z którą ma dwoje dzieci: pięcioletnią córeczkę Lowe i trzyletniego syna Greya. Swoje życie dzieli między Chicago, gdzie mieszka jego rodzina, a Paryż, gdzie biura projektowe ma Louis Vuitton. Ostatnio postanowił zrobić sobie krótką przerwę od tego wyczerpującego trybu życia. Zrezygnował np. z pokazu Off-White podczas ostatniego tygodnia mody w Paryżu. Nigdy też nie ogłaszał, że będzie zajmował się modą do końca życia jak Armani czy Lagerfeld. Gdy dziennikarz „The New Yorker” zapytał o plany Abloha jego najbliższego przyjaciela, artystę i projektanta Herona Prestona, ten odpowiedział: „Co zrobi? Prawdopodobnie rzuci świat mody, może otworzy hotel albo zajmie się architekturą. Sprzeda Off-White, odejdzie z Louis Vuitton i zostanie artystą”.