Punktem wyjścia były dla marki nowe technologie i nurt space age. Marszczenia, wycięcia i przezroczystości równoważą oversize’owe garnitury i monochromatyczne total looki. Ponadczasowe czernie, biele i beże kontrastują z fuksją czy odcieniami limonki i pomarańczy, a tkaniny gładkie - ze strukturalnymi. Wzrok przyciągają egzotyczne printy, mieniące się cekiny, kryształki czy nawet łańcuchy. Patrizia Pepe z przymrużeniem oka balansuje między maksymalizmem a metawersum. Chociaż w kolekcji wiosna-lato 2023 dominuje styl glamour, nie oznacza to, że brakuje w niej miejsca na swobodę i nonszalancję.

Szindy została modelką w wieku 14 lat, a z wykształcenia jest architektem wnętrz. Kocha naturę, zwierzęta (sama ma dwa koty), podróże i literaturę (prowadzi nawet własny klub książki). My pytamy ją o ulubione elementy kolekcji Patrizii Pepe, a także o to, czym są dla niej moda i kobiecość. Zdradza nam też, jaki jest jej stosunek do krytyki. 

Jak opisałabyś swój styl? I jak zmieniał się on na przestrzeni lat?

Szindy: Mój styl to połączenie odwagi i stylu klasycznego, ale z twistem. Uwielbiam zaskakiwać - taki mam charakter. Lubię się wyróżniać, ale nie za bardzo. A jak zmieniało się to z czasem? Myślę, że dużą ewolucję przeszłam dzięki temu, że od 15 lat pracuję z cudownymi stylistami i brandami. Obserwuję pięknych ludzi na ulicach Nowego Jorku czy Paryża. I z tego wszystkiego przesiewam coś dla siebie.

Czy jest ktoś, kogo nazwałabyś swoją ikoną stylu?

Szindy: Największą inspiracją jest dla mnie moja mama. Już w młodości, nawet dzieciństwie, stajemy się wrażliwi na piękno, modę i styl. Najbardziej kobiecą i jednocześnie seksowną rzeczą na świecie są dla mnie czerwone paznokcie, które kiedyś nosiła moja mama. Jednak nie ma osoby, której styl chciałabym odwzorować 1:1. Czerpię z różnych źródeł - inspirują mnie podróże, filmy czy nawet muzyka. I tak buduję siebie i swój styl. Uważam, że kopiowanie innych nie ma sensu.

Fot. Sebastian Ćwik

Czym jest dla ciebie moda?

Szindy: Moda jest różnorodna i każdy może odczytywać ją inaczej. Tak samo jak dzieła sztuki. Jedni się czymś zachwycają, dla innych może być to zwykły bazgroł, a jeszcze inni nawet nie zwrócą na to uwagi. Dla mnie moda jest dziedziną sztuki i formą przekazu - wykorzystuję ją do tego, aby zakomunikować coś światu lub samej sobie.

Czy moda pomaga ci czuć się pewnie?

Szindy: Tak, na pewno, ale ważne jest to, aby i bez niej czuć się pewnie. Moda jest tylko dodatkiem, a prawdziwe piękno kryje się we wewnątrz nas. Moda nie może być czynnikiem decydującym o naszym poczuciu własnej wartości.

Fot. Sebastian Ćwik

Czy zdarza się, że jesteś krytykowana za odważne stylizacje i zdjęcia na Instagramie? 

Szindy: Oczywiście, ale staram się nie przejmować krytyką na Instagramie, gdzie opinii jest tyle samo, co użytkowników. Pomogła mi w tym moja praca, która polega na tym, że cały czas się przebieram i wchodzę w różne role. Nie wszystkie z tych ubrań mi się podobają, nie wszystkich fenomen rozumiem. Dzięki temu nabrałam dystansu i zrozumiałam, że to, co podoba się jednej osobie, nie musi drugiej. Po drugie - im jestem starsza, tym więcej we mnie pewności siebie. Wiem, czego chcę. Wiem, kim jestem. Wiem już, w czym czuję się dobrze. A po trzecie i najważniejsze - nie biorę siebie ani mojego wyglądu i stylu zbyt serio. Jestem tylko człowiekiem, a pryszcz na twarzy czy oczko na rajstopach nie są czymś, od czego zależy moje szczęście. Świat się przez to nie skończy.

Jakiej rady udzieliłabyś osobom, które - w odróżnieniu od ciebie - nie radzą sobie z krytyką?

Szindy: Według mnie należy słuchać siebie, a nie innych. Natomiast w sytuacji, gdy potrzebujemy rady, na przykład odzieżowej, to udajmy się do osoby, która jest dla nas ważna, której zdanie szanujemy i wiemy, że jego źródłem jest miłość, a nie hejt.

Fot. Sebastian Ćwik

Jaka jest twoja definicja kobiecości?

Szindy: Kobiecość to siła i poczucie własnej wartości. Kobieta powszechnie kojarzy się z delikatnością, ale dla mnie kobiecość jest połączeniem tej delikatności z odwagą. Zgodnie z zasadą Jin i jang, kobiecość jest połączeniem sprzeczności, które są nierozłączne.

Z myślą o jakich kobietach według ciebie została stworzona nowa kolekcja Patrizii Pepe? 

Szindy: Nowa kolekcja Patrizii Pepe została stworzona dla mnie (śmiech). Doceniam to, że jest uniwersalna - że są to ubrania, w których widzę swoją mamę, siebie i młodsze dziewczyny. Podoba mi się to połączenie elegancji, luzu i szaleństwa. W tej kolekcji nic nie jest nudne czy zwyczajne. Jest dla dziewczyn i kobiet, które są odważne, nie boją się wyróżniać i lubią eksperymenty. Poszczególne elementy można ze sobą miksować, tworząc zarówno wystrzałowe stylizacje na imprezy, jak i zestawy casualowe czy formalne, na przykład do biura.

Które looki z nowej kolekcji Patrizii Pepe podobają ci się najbardziej? 

Szindy: Jestem ogromną fanką wzoru kwiatowego. Przywodzi na myśl lato, wakacje, zachody słońca. Lubię rzeczy, które budzą we mnie skojarzenia. Gdy patrzę na nową kolekcję Patrizii Pepe, to wyobrażam sobie, że leżę na plaży, że wachluje mnie mój narzeczony (śmiech). Kocham też dżinsową kurtkę z kryształkami i beżowe sandałki na szpilce. I oczywiście biżuterię - srebrne kolczyki, złote łańcuchy… Tak, jestem sroką.

Fot. Sebastian Ćwik

Patrizia Pepe to marka z włoskimi korzeniami. Z czym kojarzysz włoską modę?

Szindy: Na mój pierwszy zagraniczny kontrakt poleciałam do Włoch. Do dziś pamiętam, że kontakt z włoską modą wzbudził we mnie mieszankę różnych emocji. Patrizia Pepe to włoska moda w najlepszym wydaniu - włoska energia, klasyka, luz, którego czasem w tamtejszej modzie brakuje. W lookbooku widzimy kobietę, która ma też cechy męskie, ale nie mamy wątpliwości, że czuje się kobieco. Nie lubię szufladkowania, dlatego tym bardziej cenię tę markę. Nie ma kobiecości bez męskości.

Fot. Sebastian Ćwik

Co cię uszczęśliwia?

Szindy: Uszczęśliwia mnie miłość, kontakt z naturą, bycie sobą, czas dla siebie. Uszczęśliwia mnie trzymanie się za ręce z moim ukochanym i głaskanie moich kotów. Uszczęśliwiają mnie rozmowy z moją mamą. Z pozoru małe przyjemności są dla mnie tymi największymi. Im jestem starsza, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że osobą, która może mnie uszczęśliwić, jestem ja sama.