Twoje życie zawodowe jest jak historia polskiej mody. Zaczynasz na ASP, zakładasz sklep z ciuchami vintage, następnie internetową platformę z wieloma markami, a potem targi Ściegi Ręczne, które stają się targami Hush, czyli kombajnem do promocji polskiej mody. Aż w końcu decydujesz, że chcesz odejść, zacząć od nowa i skupić się na odpowiedzialnej modzie. 
Anna Pięta Jak się okazuje – wcale od nowa. Zaczęłam osiem lat temu od vintage, a przecież vintage dziś powraca jako dobry, etyczny rezerwuar mody. Potem otworzyłam sklep internetowy, w którym był tylko design fair trade. Jednak wtedy nikt tego jeszcze nie rozumiał. Najlepiej sprzedawały się toczki i nakrycia głowy, które projektowałam. Pomyślałam, że skoro moje rzeczy mają takie wzięcie, to rzeczy innych może też. Tak wpadłam na pomysł Ściegów Ręcznych, które po kilku latach razem z moją wspólniczką przekształciłyśmy w Hush Warsaw. Zrobiłyśmy wspólnie 10 edycji. 


Sukces, 10 edycji, a Ty powiedziałaś „koniec”.
Byłam wypalona. Widziałam, że marki, które gromadzimy, chcą działać w regułach szybkiej mody. Wkurzało mnie to. Zdobywałam wiedzę o tym, czym jest odpowiedzialna moda, o zmianach klimatu, ekologii. Ważnym doświadczeniem była dla mnie podróż do Azji. Przyglądałam się produkcji ubrań, widziałam, jak przez nasze zachcianki psuje się ­lokalne środowisko. Tam nikt nie nosi naszych bluzeczek, wszyscy w pocie czoła je produkują. A lokalne marki pracują w skali mikro. Wtedy żałowałam, że się nie rozwijają, ale dziś rozumiem, że niewielki zasięg jest ich atutem. Moda tak jak jedzenie powinna być lokalna, jeśli ma być jakościowa. Nowe doświadczenia zachęciły mnie, żeby myśleć nie tylko o markach, rzeczach – efektach produkcji mody, lecz także o całym łańcuchu produkcji. Żeby sprawdzić, jak można tworzyć zrównoważoną modę bez szkody dla planety. Choć słowa „zrównoważona” bardzo nie lubię… 


Dlaczego? 
Bo kojarzy się ze zdrowiem psychicznym i brzmi jak opozycja do określenia „nienormalna”. Wolę „zdrowy rozsądek”. Bo odpowiedzialne zachowanie w modzie to kierowanie się rozsądkiem, który podpowiada, co jest marnotrawstwem, a co koniecznością. Świadomość składu i sposobu produkcji jedzenia i kosmetyków jest już duża, ale jeśli chodzi o odzież – zerowa. Na metce jest tyle informacji, jakby ktoś napisał na bułce, że ma węglowodany. Żeby wiedzieć, co nosisz, jakie chemikalia zostały użyte w procesie produkcji, musiałabyś z każdym ciuchem jeździć do laboratorium. Zdrowy rozsądek mówi – kupuj naturalne tkaniny i pytaj. A najczęściej kupujemy byle co, kierując się głównie ceną. Tylko w Polsce wyrzucamy 2,5 miliona sztuk tekstyliów rocznie. Sieciówki mają po 45 kolekcji w roku. Jeśli pójdziesz na jedną, drugą wyprzedaż, to siłą rzeczy w końcu musisz pozbyć się innych rzeczy z szafy. I to albo poleci do drugiego obiegu i pojedzie np. do Afryki, albo będzie przerobione na czyściwo lub paliwo. Kraje globalnego Południa są dla nas śmietnikiem albo warsztatem. A my tylko korzystamy.


Co robiłaś po Hushu?
Obserwowałam polski rynek odpowiedzialnej mody, jeździłam po świecie na konferencje i targi, słuchałam mądrzejszych od siebie. Zafascynowały mnie nowe surowce. Wróciłam do tkanin – tego, co 10 lat wcześniej robiłam na poznańskiej ASP. I wtedy zaczęło się Nago.


Czym jest Nago?
To polska marka, dla której stworzyłam strategię działań, tak aby każdy etap produkcji, każdy pozyskany materiał był certyfikowany, sprawdzony pod kątem etyczności i odpowiedzialności. Aż po najmniejszy guzik i nitkę. Bo jeżeli masz nitki poliestrowe, to po nic ci biodegradowalna tkanina. Dziś mogę powiedzieć z własnego doświadczenia, nie teoretyzując – że jest to bardzo trudne i drogie. Ale nie ma wyjścia – tanio już było. Na szczęście widzę też odwrót od nadmiernej konsumpcji. Wiele marek w czarny piątek odmówiło wpisania się w zakupowe szaleństwo, a niektóre wręcz wykorzystały przewrotnie wymowę tego dnia, żeby opowiadać o tym, jak kupować rozsądniej. Wiesz, że haj po zakupie nowej rzeczy utrzymuje się u 33 proc. ludzi przez dwa dni, u 24 proc. ludzi przez jeden, a u reszty jeszcze krócej? Wydajemy kasę na kolejny ciuch, żeby mieć trochę radości przez kilka godzin! Sama po latach dojrzałam do tego, żeby się z tego uzależnienia uwolnić. W czarny piątek 2018 roku minął rok, odkąd nie kupiłam sobie żadnej nowej rzeczy. Dzięki temu uświadomiłam sobie, jak niewiele potrzebuję. Teraz jeśli kupuję, to z drugiego obiegu, często się wymieniam. 

Są jednak marki odpowiedzialnej mody oferujące nowe rzeczy. 
Tak, ale te rzeczy są wykonane już w nowy, etyczny sposób. Na takie marki jest miejsce na rynku odpowiedzialnej mody, mody przyszłości. Łańcuch zdrowego rozsądku w modzie wygląda tak: zreperuj, użyj ponownie, wymień się, pożycz, zrób, a jeśli naprawdę nie możesz inaczej – dopiero kup. Ale tworzenie nowych marek to zaledwie fragment rozwiązania. Najpierw trzeba zmienić cały system. Orsola de Castro z organizacji Fashion Revolution powiedziała ważne zdanie – branża mody jest oparta na sekretach. Nikt nie ujawnia, jak produkuje, z czego, jak dostarcza ubrania. I wszyscy do woli korzystają z naturalnych zasobów. 

Hulaj dusza, piekła nie ma. 
Piekło będzie, i to niebawem, jeśli się nie opamiętamy. Branża mody jest w czołówce największych przemysłowych trucicieli. Musimy to sobie uświadomić i odsłonić jej tajemnice. Ważna jest edukacja – najpierw wiedza, potem wprowadzenie jej do firm, żeby rozważnie używały tego, co już mają, a na koniec nowy system zrównoważonej produkcji. Nowe tkaniny i nowe rozwiązania już są – tylko pochowane po laboratoriach. 

Stworzyłaś strategię dla Nago. Co teraz?
Chciałabym zająć się szerzeniem świadomości, czym jest odpowiedzialna moda i zrównoważona produkcja. Oferuję konsulting dla firm w tym zakresie i doradzam, jak się przestawić na bardziej etyczne rozwiązania. Ważna jest dla mnie walka z marnotrawstwem, zajęłam się więc odpadami tekstylnymi. Właśnie zakładam nowy start-up o nazwie Muda Lab. Będzie pracował nad ograniczeniem marnowania surowców, które można odzyskać do ponownej produkcji. Na razie w skali świata poddajemy recyklingowi 1–2 proc. tekstyliów, a można prawie 100 proc.!

Myślisz, że zmiana jest realna?
Widzę, że młode pokolenie coraz częściej mówi odzieżowym gigantom: „Nie, my będziemy działać inaczej”. Widzę, jak znajomi dookoła rezygnują z plastiku, ograniczają jedzenie mięsa, więcej naprawiają, szanują rzeczy. Najważniejsza jest zmiana nawyków. I tak – to jest wysiłek. Ale musimy się przestać oszukiwać. Nie boję się ludziom mówić, że naprawdę musimy ponieść jakieś wyrzeczenie. Odpowiedzialna moda nie jest dostępna na wyciągnięcie ręki, trzeba się trochę postarać. Ale dlaczego mamy się na to obrażać? Czy rzeczywiście to będzie dla nas takie straszne wyrzeczenie, że nie kupimy sobie piątej sukienki w tym roku? Przy okazji czarnego piątku poszłam do telewizji, ponieważ fakt, że przez rok nie kupiłam sobie żadnego ubrania, wydał się wielce interesujący. Kiedy tam siedziałam, nie mogłam przestać myśleć: „Co to za świat, w którym telewizyjną sensacją jest to, że nie kupiłam sobie przez rok żadnego ciucha?”. Występowałam tam w roli odmieńca, jakiegoś dziwoląga. I zdałam sobie sprawę, że jest dokładnie odwrotne – to świat szybkiej mody jest pomylony, a nie ja. Ja jestem rozsądna.

Rozmawiała Karolina Sulej