Znana jest głównie z "Euforii" i pierwszego sezonu "Białego lotosu". Dużo zamieszania wywołała komedia romantyczna "Anyone but you", która choć jeszcze nie trafiła do kin, to wszyscy plotkowali o romansie odtwórców głównych ról. Natomiast w przyszłym roku zobaczymy ją w "Madame Web" z uniwersum Marvela. Sydney Sweeney sławę już ma, ale ostatnio przyciągnęło ją kino z gatunku indie. A zwłaszcza historia, którą kilka lat temu żyły całe Stany Zjednoczone. 

25-latka wcieliła się w postać Reality Winner. Mieszkanka Teksasu o oryginalnym imieniu tuż po szkole trafiła do armii, gdzie marzyła o wyjeździe na misję. Mając to na celu nauczyła się płynnie mówić w językach farsi, dari oraz paszto. Jednak zamiast tego została pracującą zza biurka tłumaczką i analityczką. Jednak to pozwoliło jej na dostęp do tajnych akt oraz raportów. A gdy zrezygnowała z wojska osiadła w mieście Augusta i zatrudniła się w firmie współpracującą z NSA. Oprócz tego prowadziła lekcje jogi w pobliskim klubie fitness. Nie brzmi to jakoś szczególnie emocjonująco, niczym z filmów akcji, ale to właśnie Winner została skazana na najdłuższą karę w historii USA (5 lat i 3 miesiące) za ujawnienie tajnych dokumentów do mediów. Choć przyznała się do winy i poszła na ugodę. Reality przekazała portalowi The Intercept dane potwierdzające atak rosyjskich hakerów na system amerykańskiego dostawcy oprogramowania do głosowania i wysyłanie e-maili typu phishing do ponad 100 lokalnych urzędników wyborczych tuż przed wyborami prezydenckimi w 2016 roku. Film Tiny Satter oparty jest na transkrypcji nagrania FBI, które potem było dowodem w sprawie.

Zaczyna się stosunkowo spokojnie i niewinnie, choć trudno tak nazwać wizytę agentów federalnych, którzy przyjeżdżają z nakazem przeszukania domu, auta i samej Reality. Wszyscy są grzeczni, wręcz sympatyczni. Pytają o zwierzęta domowe, wyrażają nawet obawę o psa. Kilkukrotnie pytają czy Winner chce zobaczyć nakaz, ale za to nie wspominają o prawach Mirandy (to informacja o przysługujących prawach, w tym do rozmowy z adwokatem). Agenci są pod wrażeniem, że ta miła blondynka zna języki, którymi posługują się mieszkańcy Iranu czy Afganistanu. I trochę droczą się z nią o różowy kolor karabinu AR-15, który trzyma w sypialni. To sprawia, że kobieta momentami traci rozeznanie jak ważna jest ta rozmowa i żartuje sobie w kilku momentach, np. na temat wagi podanej w aktach. Na ekranie widzimy różowe notesiki, rysunki jak z komiksów, a sama Reality przyznaje w rozmowie z agentem, że robi notatki na kolorowym papierze. Kobiece elementy jej osobowości stoją w opozycji, do tego czym zajmowała się zawodowo. Tych kontrastów jest sporo. Wybijają się zwłaszcza podczas rozmowy, gdy Reality stojąc przy ścianie w jasnym pokoju bez mebli, jest przesłuchiwana. Napięcie jest wyczuwalne od pierwszych minut i trwa z nami do końca, ale co ważne, ten stan nie męczy widza. 

Sydney Sweeney może i wygląda słodko z warkoczykiem we włosach, ale gra świetnie. Widz do końca nie wie, co ma myśleć o Reality. Reżyserka również nie ocenia jej wprost. Z jednej strony mamy obywatelkę, która chciała bronić kraju na Bliskim Wschodzie. Lubi też ostrą amunicję. Z drugiej, przecież przekazała tajny raport, ale zarzeka się, że nie jest drugim Edwardem Snowdenem i nie chce być nazywana sygnalistką. W takim razie dlaczego to zrobiła? 

Choć w tej historii dużo jest polityki, to nie sprawy państwowe są tu najważniejsze. Tylko emocje kłębiące się pod dywanem i pokazanie, że pozory mogą mylić. Zwłaszcza jeśli chodzi o kobiety i traktowanie ich jak dzierlatek. Bohaterka może i dla kogoś wygląda infantylnie, ale miała w sobie siłę, żeby w imię prawdy przeciwstawić się panującym zasadom. Za co została dobitnie ukarana.