Oboje aktorzy są mają duże umiejętności muzyczne i taneczne, dlatego ich dobór do ról wydaje się strzałem w dziesiątkę. Margaret Qualley mogliśmy podziwiać m.in. u Quentina Tarantino w „Pewnego razu… w Hollywood”, a jej talent taneczny najlepiej pokazała głośna reklamówka dla perfum Kenzo World (którą później – według wielu osób – skopiowała Taylor Swift w swoim teledysku do „Delicate”). Jamie Bell z kolei to niezapomniany chłopiec-baletmistrz z filmu „Billy Elliot”, w którym aktor wystąpił mając 13 lat. Rok temu można było go zobaczyć w roli Eltona Johna w obrazie „Rocketman”, gdzie zaprezentował swoje umiejętności muzyczne. Wszystko wskazuje więc to, że główna para aktorska nie będzie miała najmniejszych trudności w odtworzeniu efektownych choreografii w klimacie swinga, z których słynęli Astaire i Rogers.

O czym będzie „Fred & Ginger”?

Według pierwszych zarysów fabuły, film ma skupiać się na relacji między Fredem Astairem i Ginger Rogers oraz pokazywać, jak narodziła się między nimi szczególna więź – nie tylko artystyczna, ale i uczuciowa. Na czym polegała magia ich wspólnych występów? I jak doszło do tego, że stali się jedną z najbardziej ikonicznych par aktorsko-tanecznych Złotej Ery Hollywood? Czekamy z niecierpliwością, jak na te pytania odpowie film. Póki co wiadomo, że jego reżyserią zajmie się Jonathan Entwistle (jest twórcą m.in. serialu „The End of the F***ing World” dla Netflixa), a scenariusz napisze Arash Amel, także znany ze współpracy z amerykańską platformą streamingową. Datę premiery wyznaczono na 2022 rok.

A tak Rogers i Astair tańczyli naprawdę - w filmie "Swing Time" (1936)