Mumford & Sons, Drake, Hozier, Disclosure, The Vaccines, Of Monsters and Men, Alt-J, Alabama Shakes, A$AP Rocky, Chet Faker, Natalia Przybysz, Die Antwoord, Tom Odell, Major Lazer, Years & Years, St. Vincent, The Libertines, Enter Shikari - za nami  Open'er Festival 2015. Tak dobrej pogody nie było od dawna, a na koncertach bawiło się 90 tysięcy fanów muzyki. Sprawdź naszą relację z najpopularniejszego festiwalu w Polsce.

Open'er Festival 2015: dzień 1

Spragnieni wrażeń festiwalowicze mogli bawić się przy dźwiękach muzyki już przed 16. Wtedy na Alter Stage wystąpił Milky Wishlke. Chwilę później na głównej scenie zagrali Kodaline, a w namiocie W.E.N.A. x E.A.B.S. Fani amerykańskiego rapu z niecierpliwością czekali na A$AP Rocky'ego, który zaledwie miesiąc wcześniej wydał nową płytę "At. Long. Last. ASAP". Czy było warto? W tym przypadku zdania były mocno podzielone. Na pewno raperowi nie pomogła wczesna godzina na show. Większość festiwalowiczów jeszcze nie zdążyła dojechać na teren lotniska w Kosakowie. Za to świetne wrażenie zrobiła na nas Natalia Przybysz. Tegoroczna laureatka Fryderyka za najlepszą płytę rockową przyciągnęła tłumy na Tent Stage. Jeśli jesteście zakochani w albumie "Prąd" to po tym występie zaczęlibyście wręcz wielbić Przybysz. Podobnie było z Chetem Fakerem. Dwudziestopięciolatek z Melbourne porwał (i to nie tylko nas) swoim występem na żywo. Chyba nie było osoby, która nie śpiewała razem z Australijczykiem słynnego coveru Blackstreet, „No Diggity”.

Powróćmy jednak na "main stage". Po pół godzinnym oczekiwaniu na scenę wkroczył Drake. Muzyk udowodnił, że jest ekspertem jeśli chodzi o "one man show". Nie potrzeba mu seksownych tancerek, wymyślnej choreografii, czy stylizacji. Żeby zrobić wrażenie na publiczności wystarczyła mu gra świateł, idealnie dobrane wizualizacje oraz... fajerwerki na finał. Nawet jeśli ktoś nie jest fanem raperskich poczynań Kanadyjczyka to musi mu oddać sprawiedliwość, że na żywo brzmi świetnie. To był koncert na piątkę z plusem!

Równie dobrze (choć już w klimacie indie) poradziła sobie grupa Alt-J. Dwa lata temu zespół debiutował na Open'erze pod namiotem, teraz Brytyjczycy pokazali, że to scena główna była im od początku pisana. Chłopcy z Leeds zauroczyli nas rockowym koncertem i kameralnym klimatem. 

Finałem pierwszego dnia Open'era był szokujący, a zarazem charyzmatyczny Die Antwoord. Festiwalowy namiot był wypełniony po brzegi podczas ich szalonego show. Mimo zmęczenia po wcześniejszych hulankach, niewiele osób spokojnie stało, gdy Yolandi i Watkin opanowali scenę. 

Open'er Festival 2015: dzień 2

Jeśli ktoś chciał zaliczyć jak najwięcej koncertów, to musiał zredukować "plażing" do minimum bo, już o 18 na scenie głównej pojawił się Tom Odell. Na pierwszy rzut oka: ckliwy romantyk śpiewający o miłości i zranionym sercu. Okazuje się, że to nie do końca prawda. Brytyjczyk ma w sobie wiele z gwiazdy rocka. I nie chodzi tylko o to, że pochodzi z ojczyzny Stonesów, czy Queen. Tom pokazał nieznane szerszej publiczności swoje drugie "ja". Szkoda tylko, że pora była taka wczesna.

Spóźnialscy zapewne wybrali się najpierw na Fisz Emade Tworzywo. Bracia Waglewscy może nie należą do wodzirejów, ale nadal zaskakują pomysłowością i stylistyką. Potem część redakcji szalała na Enter Shikari lub na Rysach. Polski duet zachwyca, zwłaszcza gdy na scenie pojawia się znana z The Dumplings, Justyna Święs.

Po godzinie 22 openerowicze bawili się przy głównej scenie. Jedni z niecierpliwością czekali na ten koncert. Inni z ciekawością. Czy The Libertines ma w sobie jeszcze to "coś"? Trzeba przyznać jedno, cudem jest, że Pete Doherty nadal ma siłę stać na scenie, a co dopiero śpiewać. 

Jednak gdy wybiła północ (a dokładnie kwadrans po) rozpoczęło się prawdziwe świętowanie. Kto był na Open'er Festival trzy lata temu ten wie, że na występie Major Lazer może zdarzyć się wszystko (naprawdę!). Crowdsurfing w plastikowej kuli? Lecące koszulki, czy bielizna w stronę sceny? To normalka w przypadku koncertu Diplo i spółki. Orgia dźwięków, konfetti, twerking w wykonaniu tancerek - bodźców było czasem zbyt wiele, ale mimo zmęczenia tłum nadal tańczył zawzięcie.

Open'er Festival 2015: dzień 3

Trzeci dzień Open'era należał do Mumford & Sons i... Taco Hemingwaya. Ci pierwsi zagrali w prime time na głównej scenie. Już trzy lata temu porwali uczestników gdyńskiej imprezy. W tym roku pokazali się od bardziej rockowej strony. Jednak folk nie odszedł w zapomnienie, nadal przebijał się w hitach Mumfordów. W pewnej chwili, na scenie pojawili się nawet członkowie The Vaccines (Brytyjczycy zagrali na main stage'u kilka godzin wcześniej). Ten drugi, pochodzi z Warszawy i jest debiutantem. Taco Hemingway, a dokładnie Filip Szcześniak pokazał na Alter Stage, że polski hip hop może być niebanalny, a teksty zabawne i intrygujące (nie tylko dla warszawiaków ;)

Nieco wcześniej, tuż przez Mumford & Sons, Main Stage opanowali Islandczycy z Of Monsters and Men. Tutaj również było folkowo, ale twórcy hitu „Little Talks” potrafili na dodatek stworzyć prawdziwie bajkową atmosferę. Wzruszeń było tyle samo, co uśmiechów na twarzy. 

Nie można nie wspomnieć też o D'Angelo. Wokalista, którego singiel  "Brown Sugar" od 20 lat tak samo dobrze brzmi, powrócił do branży muzycznej ze świetnie przyjętą płytą "Black Messiah". Według wielu osób był to najlepszy koncert tego Open'era. W międzyczasie, w słynnym namiocie wystąpił nasz najlepszy towar eksportowy w tym sezonie, czyli The Dumplings. Duet miał wystąpić w zeszłym roku, ale jak to mówią klasycy - co się odwlecze to nie uciecze. W piątek mieliśmy okazję usłyszeć nie tylko słynny "Betonowy las", ale również sporo nowego materiału. Już czekamy na datę premiery nowego albumu.

Open'er Festival 2015: dzień 4

Piątkowe koncerty zaczęliśmy od sceny namiotowej. Demoniczna Elliphant obudziła nas z popołudniowego letargu, a uczucia tkliwości wzbudziły w nas Domowe Melodie. Już na głównej scenie, w romantyczny nastrój wprowadził nas Hozier. Początkowo uważaliśmy, że Irlandczyk powinien wystąpić w "tencie", jednak 25-latek dowiódł, że jego sława nie skończy się tylko na "Take Me to Church". Mamy nadzieję, że będzie jeszcze możliwość (i to nie raz) usłyszenia go na żywo w Polsce.

Po tak świetnym występie, pełni nadziei wróciliśmy pod dach na show Years & Years. To był dziwny koncert. Z jednej strony publika szalała tak bardzo, że trzeba było polewać tłum wodą dla ochłody. Tańcom i śpiewom nie było końca, ale jest jedno "ale". Chodzi o wokalistę. Jeśli ktoś już widział na YouTube występy zespołu na innych festiwalach, to wie, że Olly Alexander, nie należy do najlepszych wokali w show-biznesie. Jednak wiedzieć, a słyszeć to już inna sprawa...

Początkowo sądziliśmy, że wisienką na torcie będzie występ Disclosure. Duet zaprezentował zarówno nowe piosenki, jak i te pochodzące z debiutanckiej płyty. Jednak brakowało nam w tym iskry, która była na koncercie dwa lata wcześniej. Idealnym zakończeniem tegorocznego Openera okazał się dj set Flume. Remiksy "You & Me" Disclosure, czy "Tennis Court" Lorde to tylko część jego twórczości. Młody Australijczyk tak zaczarował publiczność, że jeszcze długo po jego zejściu ze sceny ludzie prosili o bis.