Olga Kalicka – „od pierwszego dnia na planie zdjęciowym fascynowała mnie charakteryzacja”

Redakcja: Dużo osób zna Cię z dużego i małego ekranu, ale Twoje kreacje można oglądać również na deskach Teatru Kwadrat, a także posłuchać, jak brawurowo wcieliłaś się w rolę Niny w serialu audio „Fucking Bornholm”. Która forma opowiadania historii przynosi Ci najwięcej satysfakcji?

Olga Kalicka: Zaczynałam na deskach teatru, kiedy miałam 7 lat. Wtedy wydawało mi się, że to jest moje przeznaczenie. Potem pojawił się plan filmowy, który całkowicie skradł moje serce i do teraz nie wiem, która forma jest moją ukochaną. Obie są bliskie mojemu sercu. Uwielbiam pracę w teatrze, uwielbiam spotykać się z tam z publicznością, słyszeć ich reakcje i czuć się docenioną za swoją pracę w każdym przedstawieniu. Widzowie potrafią naprawdę nagradzać brawami. Natomiast praca na planie jest wyjątkowa, bo tam liczy się każdy szczegół, każde spojrzenie, a spojrzenie dla aktorki jest najważniejsze. 

Pierwszy raz na plan trafiłaś w 2000 roku, co oznacza, że masz za sobą aż 22 lata kariery aktorskiej! Jak przez ten czas traktowałaś długie godziny spędzone w charakteryzatorni? Czy był to moment na powtarzanie kwestii, dopijanie porannej kawy czy może podpatrywałaś makijażystki przy pracy i w ten sposób uczyłaś się sztuki wizażu?

Nie ukrywam, że od pierwszego dnia na planie zdjęciowym fascynowała mnie charakteryzacja i aż do dziś tak jest. Wiele charakteryzatorek, które znają mnie od dziecka, opowiadają historię o tym, jak jako mała dziewczynka, nie byłam w stanie wysiedzieć na fotelu z zamkniętymi oczami, bo chciałam widzieć absolutnie każdy najdrobniejszy ruch i szczegół, jaki wykonywała charakteryzatorka.

Mam tak do tej pory, że uwielbiam podpatrywać, kiedy ktoś mnie maluje.

Zdecydowanie już wtedy narodziła się ta pasja do makijażu, wizażu. Oczywiście, czas w charakteryzatorni to również czas na powtarzanie scenariusza, więc czasami musiałam się rozdwajać i działać na dwa fronty. (śmiech)

Swoim obserwatorom w social mediach równie często prezentujesz się w mocno podkreślonych ustach, jak i w wersji sauté. Jaki jest Twój sposób, aby poczuć się pewnie we własnej skórze?

Staram się, żeby te zewnętrze wspomagacze nie determinowały mojego nastroju. Niestety, często tak jest, że umalowana, pięknie uczesana czuję się lepiej i mam wrażenie, że jestem wtedy pewniejsza siebie. Tak naprawdę lubię obie wersje siebie, ale rzeczywiście robienie makijażu jest dla mnie w pewnym sensie odprężające. To jest taki mój czas. Uwielbiam też moment przed spektaklem w teatrze, kiedy właśnie jest czas na makijaż, który wykonuję zawsze sama, bo mnie to relaksuje. Sprawia to, że mogę założyć na siebie tę „drugą skórę”, która pomaga mi się wcielać w jakąś rolę. Na życie lubię rozświetlony makijaż, delikatnie podkreślone oko i spojrzenie, delikatny bronzer i nawilżone usta. To jest mój codzienny, ukochany make up

Od niedawna spełniasz się nie tylko jako aktorka i mama, ale też współwłaścicielka marki modowej Rêves. Projekty, które tworzysz wraz z Karoliną Borowską, są niezwykle eleganckie i kobiece. Co jest dla Was źródłem inspiracji?

W Rêves źródłem inspiracji są kobiety. I to jest najważniejsze, bo tworzymy dla kobiet. Połączyłyśmy się z Karoliną z dwóch różnych światów, ze świata artystycznego, w którym żyję od dziecka i świata pracy w korporacji, świata biznesu.

Połączyłyśmy te dwa światy i sprawiłyśmy, że każda z kobiet może znaleźć coś dla siebie w Rêves.

Od bardzo kobiecych krojów, po bardziej stonowane i zachowawcze. Choć nie ukrywam, że tej wiosny naprawdę postawimy na kolory, bo to one są obecnie jedyną nadzieją na doładowanie energetyczne.

Równie elegancki co Wasze kolekcje jest efekt, który oferuje tusz do rzęs Lash Sensational od Maybelline. Kilka dni temu pochwaliłaś się na Instagramie, że zostałaś twarzą kampanii Festiwal Mascar i zdecydowałaś się promować właśnie ten tusz do rzęs. Za co lubisz tę różową mascarę?

Skoro dla aktorki spojrzenie jest najważniejsze, to dobrze jest mu trochę pomóc. Mascara Lash Sensational idealnie podkreśla spojrzenie, sprawia, że staje się bardziej intensywne. Jednocześnie możemy osiągnąć bardzo naturalny efekt i za to właśnie ją uwielbiam. Zresztą, znamy się nie od dzisiaj, nasz związek trwa bardzo długo, wracamy do siebie często. (śmiech)

Julia Żugaj – „na swoich socjalach czuje się w 100% swobodnie”

Redakcja: Na początek gratulujemy miliona obserwatorów na Instagramie, jakie to uczucie?

Julia Żugaj: Jest to na pewno bardzo dziwne, a jednocześnie miłe i przerażające uczucie. Zdecydowanie motywujące, ale i przytłaczające – cieszę się, że tyle osób postanowiło mi zaufać i śledzić na co dzień moja twórczość, jednocześnie jest to duża presja, bo mam świadomość, że wszystko, co dodam na Instagrama, zobaczy naprawdę wiele osób! Jednak na swoich socjalach czuję się w 100% swobodnie i tysiąc czy milion obserwujących tego nie zmieni.

Od ponad roku jesteś częścią Teamu X, czyli jednego z najprężniej działających projektów w polskim Internecie. Czy ciągłe tworzenie treści nie wiąże się z dużą presją, także tą związaną z wyglądem zewnętrznym?

Taka presja istnieje, ale ja akurat staram się z nią walczyć. Staram się na przykład często pokazywać moją buzię bez filtrów czy rano bez makijażu. Jest to dla mnie szczególnie ważne. Chcę, by moje młode obserwatorki wiedziały, że po drugiej stronie ekranu jest normalny, nie zawsze perfekcyjny i idealny człowiek, z którym mogą się utożsamiać i który nie powinien wpędzać ich w kompleksy.

Jaką radę miałabyś dla swoich obserwatorek? Czy uważasz, że makijaż jest dobrym sposobem na wzmocnienie pewności siebie?

Uważam, że każdy i każda z nas wie, w jakim wydaniu czuje się najlepiej! Mocny makijaż, dzienny, czy jego brak – to nie ma większego znaczenia.

Niech każdy nosi go tak, jak chce i na jakich zasadach chce.

Makijaż powinien być formą wyrażania siebie, która sprawia nam przyjemność, a nie codziennym obowiązkiem, maską, pod którą staramy się ukryć prawdziwych siebie. Dlatego też cieszę się, że mamy taki wybór mascar i każda z nich daje inny efekt, dostosowany do oczekiwań użytkowników. Więc moja rada to – wyrażajcie siebie!

Czy malując się na nagrania, koncerty i spotkania z fanami na obozach Teamu X wybierasz zróżnicowane względem siebie mascary? Czy może wyrazisty efekt mascary Colossal sprawdza się w każdej sytuacji?

Mascara Colossal nie zawiodła mnie jeszcze w żadnej sytuacji. Pamiętam nawet, że użyłam jej w makijażu na swoją studniówkę. Od tamtego dnia aż do dziś ciągle w mojej kosmetyczce! I oczywiście jeździ ze mną też na koncerty i wszelkie nagrania, chociaż przyznam, że gdy potrzebuję dodatkowego kopa dla moich rzęs, to sięgam po Falsies Lash Lift.

Niedawno zdradziłaś, że w 2022 roku chciałabyś rozwinąć własny kanał na YouTube. Czy możesz wyjawić, jakie treści znajdziemy na nowym kanale? Słyszeliśmy też, że niedługo Twoi fani będą mogli spotkać się z Tobą podczas eventu Maybelline House?

To prawda, chciałabym zacząć prowadzić swój własny kanał. Przede wszystkim chciałabym, żeby moi widzowie mogli mnie dzięki temu lepiej poznać i regularnie otrzymywać treści związane z tym, co dzieje się w moim życiu. Uwielbiam być blisko z widzami – i przez ekran, i poprzez częste spotkania z nimi. Jedną z okazji będzie event Maybelline, już nie mogę się go doczekać!

Vanessa Wilczewska – „w moim zawodzie nie ma odpoczynku”

Redakcja: Kilka lat temu odbierałaś statuetkę wschodzącej gwiazdy Internetu, a niedawno dołączyłaś do Beauty Squadu Maybelline. Co jeszcze chciałabyś osiągnąć jako beauty influencerka

Vanessa Wilczewska (@beautyvtricks): Jestem bardzo dumna z tego, jak moja kariera nabrała tempa. Być twarzą w kampanii tak światowej marki jak Maybelline to spełnienie marzeń. Jakby ktoś powiedział mi, że zobaczę swoją twarz w reklamach i na półkach sklepowych w drogeriach, to bym nie uwierzyła.

Może myślisz o poprowadzeniu Eurowizji wzorem Nikkie de Jager lub stworzeniu własnej marki?

Od kilku lat współtworzę kosmetyki z polską marką, więc na razie nie planuję swoich kosmetyków, ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Ja jestem bardzo otwarta na wyzwania, wiec kto wie. Na ten rok mam mnóstwo planów i cudownych współprac, ale na razie nic nie zdradzam, żeby nie zapeszać.

Czy w Twoim zawodzie da się pozostać wierną poszczególnym produktom? A może konieczność nieustannych poszukiwań i testowania nowości sprawia, że w rutynie influencerki nic nie jest stałe?

Firmy tworzą coraz lepsze produkty, więc moja kosmetyczka stale się zmienia, jednak cześć produktów zawsze zostaje ze mną na dłużej albo wracam do nich po czasie. Co się jednak zmieniło na przestrzeni kilku ostatnich lat, to to, że wśród moich ulubieńców pojawia się coraz więcej polskich i drogeryjnych produktów.

Mascarę Falsies Lash Lift pokazywałaś już w swoim wideo z podsumowaniem swoich ulubieńców 2021 roku. Co sprawiło, że ta została z Tobą na dłużej?

Wydaje mi się, że to, że jest bardzo wytrzymała. Oprócz tego, że pogrubia, podkręca i wydłuża rzęsy, to nie robi efektu „pandy”, nie osypuje się w ciągu dnia, a tego wymagam od swojej maskary.

Jesteś aktywna zarówno na YouTube, Instagramie, jak i TikToku. W wywiadzie sprzed kilku lat wyznałaś, że aktywność w social mediach zajmuje Ci od 8 do nawet 12 godzin dziennie! Czy któraś forma komunikacji z fanami jest dla Ciebie tak ważna, że nie chciałabyś z niej zrezygnować nawet w imię odpoczynku?

Szczerze mówiąc, w moim zawodzie nie ma odpoczynku. Nawet teraz na urlopie odpowiadam na te pytania. (śmiech)

Kontakt z obserwatorami jest dla mnie ogromnie ważny.

Oprócz aktywności, która dzieje się na oczach widzów, czyli publikacji postów, filmów, stories, to wcześniej te treści muszą powstać. Często nagranie jakiegoś filmu potrafi zająć mi 3 do 5 godzin. Do tego montaż kolejne godziny, stworzenie opisu, dodanie różnych oznaczeń i napisów, wrzucenie linków — to są godziny pracy. Wyjazdy, spotkania, nagrywki do kampanii, sesje, prace nad różnymi tajnymi projektami to często wielodniowa, wielotygodniowa czy nawet wielomiesięczna przygoda. A w Internecie widzi się często tylko ułamek naszej pracy. No i oczywiście jak w każdym zawodzie, jak prowadzi się działalność, to papierkową robotę też trzeba odbębnić.

A co ze spotkaniami na żywo? Już niedługo będziesz miała okazję poznać swoich obserwatorów na wyjątkowym evencie blogerskim Maybelline. Czy takie wydarzenia są dla Ciebie źródłem pozytywnej energii do dalszego działania?

Uwielbiam spotkania na żywo! Zdecydowanie tęsknię za nimi. W 2019 miałam przyjemność ruszyć w trasę po Polsce na spotkania z obserwatorami i było to cudowne przeżycie. Mam nadzieję, że niedługo uda nam się zażegnać pandemie i takie spotkania będą mogły dziać się częściej.

Festiwal Maskar Maybelline 

Wiecie już, jakie maskary wybrały nasze rozmówczynie, teraz pora na Was. W ramach Festiwalu Maskar marka Maybellin przygotowała wirtualną przymierzalnię (KLIK), gdzie znajdziecie tusz do rzęs najlepiej dopasowany do Waszych oczekiwań. Podobnie jak Olga Kalicka lubicie naturalny look? Wypróbujcie maskarę Lash Sensational, która idealnie rozdziela i wydłuża rzęsy. Jeśli zależy Wam na efekcie wachlarza rzęs bez używania zalotki, wybierzcie Falsies Lash Lift polecaną przez Vanessę Wilczewską. Z kolei fanki prawdziwie spektakularnych efektów nie przejdą obojętnie obok maskary Colossal, którą w kosmetyczce ma Julia Żugaj