Wywiad z Olą Bąkowską - autorką bloga o etycznej modzie olabakowska.com

Aleksandrę Bąkowską poznałyśmy na planie Project Runway, choć nie dała nam o sobie zapomnieć po odejściu z programu. W styczniu tego roku założyła bloga o tematyce modowej, poruszającego te problemy przemysłu odzieżowego, o których nie rozmawia się na co dzień. To na nim projektantka i aktywistka wyjaśnia czym jest etyka w modzie, przeciągając czytelników na zieloną stronę mocy. Jednak Ola nie ogranicza się do pisania, czy tworzenia odzieży eko z materiałów wtórnych. Wśród jej działań, mających na celu uświadamianie współczesnych konsumentów, można wymienić liczne debaty oraz targi poświęcone modzie fair trade. Z projektantką rozmawia Zuzanna Ludwig z ELLE.pl, prowadząca wegańskiego instabloga @greencitylife.

ELLE.pl: Jak to się stało, że etyczna moda w tak dużym stopniu wpłynęła na Twoje życie?

Ola Bąkowska: Chyba każdy z nas wie, skąd pochodzi masowo produkowana odzież. Często ktoś wspomina, że szyją ją „małe chińskie rączki” i ludzie słysząc to nerwowo się śmieją. Myślę, że śmieją się, żeby zagłuszyć swoją bezsilność i poczucie winy. Jednak nie wszyscy zastanawiamy się nad tym na co dzień. Mnie samą do pierwszych, głębszych przemyśleń skłonił wyjazd na Erazmusa do Finlandii, w trakcie studiów z projektowania ubioru na ASP w Łodzi. Okazało się, że w zagranicznej szkole duży nacisk kładzie się na teoretyczną i profesjonalną wiedzę, z konkretnym przyuczeniem do wykonywanej pracy. Tamtejsi wykładowcy są osobami czynnie pracującymi w zawodzie - to duży plus! Z kolei przedmioty wybierało się samemu, dzięki czemu trafiłam na zajęcia poświęcone zagadnieniom ekologicznym i etycznym w modzie. Na zajęciach poświęconych łańcuchowi dostaw po raz pierwszy dowiedziałam się, jak sprawa ma się w świecie globalnych korporacji. To dało mi wiele do myślenia - postanowiłam tworzyć odzież wyłącznie z krajowych, lokalnych tkanin. Projektanci zazwyczaj nie zadają sobie trudu, by dowiedzieć się skąd pochodzą używane przez nich materiały! A tu jednak warto zwrócić uwagę na odpowiednie certyfikaty.

ELLE.pl: Uważasz, że będąc "eko" można korzystać z oferty sieciówek. Na co zwracać uwagę w trakcie zakupów, by dokonać lepszego etycznie wyboru?

OB: Warto kupować jak najmniej i rozważnie. Osobiście nie podążam za trendami, jestem raczej wierna swojemu stylowi. Nie kupuję rzeczy, których nie wyobrażam sobie nosić na co dzień lub kilka imprez. W swojej szafie mam na przykład marynarkę z Zary, którą noszę od czterech lat! Jesteśmy eko wtedy, kiedy kupujemy rozsądnie, jesteśmy eko, gdy kupujemy mało.

ELLE.pl: Do tej pory sieciówki zachęcały, by z miesiąca na miesiąc kupować nowe trendy i co sezon zmieniać swój styl. Jednak niektóre giganty modowe powoli zmieniają taktykę i zachęcają do bycia eko, sprzedając odzież fair trade. Co sądzisz o "zielonych" działaniach ze strony znanych marek?

OB: Na takie przedsięwzięcia patrzę z przymrużeniem oka. Dlaczego? Bo mimo tego, że są pozytywne, skrywają za sobą drugie dno. Znane sieciówki nie chwalą się rzeczami, w których wypadają na prawdę średnio. Mam tu na myśli kontrolowanie warunków pracy w swoich szwalniach, szczególnie w wypadku takich wielkich produkcji. Jak wykazało w swoim raporcie Fashion Revolution, w tym punkcie jest jeszcze wiele do zrobienia! Póki co, najlepiej pod tym względem wypadł Levi's, Primark, czy H&M, a najgorzej...Chanel! A więc czy to możliwe, że prawdziwe są legendy o słynnych domach mody szyjących w Polsce? Niestety, prawdopodobnie ten gigant modowy również stawia na najtańszą produkcję.

ELLE.pl: Co myślisz o promowaniu przez sieciówki recyklingu? Dwa tygodnie temu konsumenci mieli okazję zrobić coś dla środowiska dzięki akcji World Recycle Week, organizowanej przez H&M.

OB: Zbiórka odzieży to coś, co w wielu sieciówkach zagościło na stałe, jak ma to miejsce np. w sklepach Calzedonia. Taka akcja, jak Tydzień Recyklingu w H&M na pewno daje profity klientowi, bo każda osoba przynosząca odzież otrzymuje bony na zakupy w sklepie. Jednak martwi mnie fakt, że szwedzka sieciówka organizuje takie wydarzenie w czasie działań organizacji Fashion Revolution, upamiętniających największą katastrofę przemysłową w szwalniach odzieży Rana Plaza w Bangladeszu. To nie wygląda mi na przypadek! Nawet fanpage zaangażowanej w akcję gwiazdy M.I.A. został zalany pytaniami fanów, dlaczego podjęła współpracę z H&M. W końcu jej piosenki dotyczą światowych kryzysów, imigrantów, biedy, czy rasizmu, a ona sama jest czynną aktywistką oraz wypowiada się niepoprawnie politycznie. Lepiej, żeby znane firmy przestały działać w białych rękawiczkach i faktycznie przyłożyły się do swoich ekologicznych działań, a nie samego rozgłosu w mediach.

ELLE.pl: A więc, czy mamy do czynienia z green washingiem? Jak wyjaśniłabyś ten termin?

OB: Polecam przeczytać "Sustainable value" Chrisa Laszlo, książkę napisaną z perspektywy pracownika dużej korporacji. On w bardzo dokładny sposób opisuje ten mechanizm. Otóż firmom o wiele łatwiej jest zapłacić więcej za bawełnę organiczną, poliester z recyklingu lub recykling ubrań swoich klientów, niż fizycznie śledzić te miliony podkoszulków, które gdzieś są szyte, bo to proces trudny i długotrwały. No cóż, przykładowo, nawet za sprawą zdjęcia zielonego pola, można zmienić wizerunek marki na bardziej eko, co wyrówna jej bilans korzyści i strat. Polecam też książkę i film "Gomorra" o włoskiej mafii, gdzie również pojawia się motyw wielkich domów mody powołujących się na wieloletnią tradycję. Tam właściciele nawet nie wiedzą, że ich podwykonawcami są szwalnie, w których pracują Chińczycy. Ważne działanie przed trzema laty podjęła marka H&M, która jako pierwsza opublikowała listę swoich podwykonawców. To był krok na światową skalę!

ELLE.pl: Jak to jest z polskimi projektantami? Czy kupowanie odzieży u nich przyczynia się do bycia ekologicznym konsumentem?

OB: Przede wszystkim warto pytać, czy to rzeczy ekologiczne, wyprodukowane z certyfikowanych tkanin, oraz jakie warunki panują w szwalniach. Popieram kupowanie polskich ubrań u polskich projektantów, bo mimo wszystko będzie to pewniejszy zakup. Jednak dla naszych klientów te rzeczy nadal wydają się być za drogie, dlatego chętniej wchodzą do sieciówek. Poza tym, trend na polskie marki ma realne przebicie w większych miastach. Dobrze, że ta moda jest i lansują ją media, ale to nadal tendencja panująca w pewnej grupie konsumentów, których na to stać.

ELLE.pl: Etyka w modzie dotyka także praw zwierząt. Futro naturalne odchodzi do lamusa, dzięki takim koalicjom jak Fur Free Aliance. Ale co z prawdziwą skórą, której w sieciówkach jest coraz więcej? Czy lepiej wybierać syntetyczne alternatywy?

OB: Najlepiej ograniczać ilość skórzanych rzeczy, które kupujemy. Syntetyczna skóra, moim zdaniem, niestety nie jest produktem ekologicznym, a wręcz szkodliwym dla środowiska. Za to skóra naturalna sprawdza się przez wiele lat, jednak stoi za nią mnóstwo cierpienia. Gdyby skórzane wyroby były wykonywane w Europie, łatwiej byłoby nam skontrolować warunki, w jakich hodowane są przeznaczone na skórę zwierzęta. To obowiązek instytucji rządowych! Odradzałabym kupno skórzanej odzieży sprowadzanej z Pakistanu, czy Chin, bowiem tam nie przestrzega się norm dotyczących postępowania ze zwierzętami. A jeśli chodzi o działania Fur Free Aliance, to niesamowite, że nawet Armani dołączył do czołówki światowych projektantów, którzy mówią stop przemysłowi futrzarskiemu. Super!

ELLE.pl: Jak sprawa ma się z kupowaniem w second handach?

OB: Taka moda zatacza koło, to zdecydowanie "mniejsze zło". W mojej szafie nie brak ubrań z lat 70., które kupiła w second handzie moja mama. Wełna, skóra i inne naturalne surowce z odzysku potrafią służyć przez wiele, wiele lat. Niegdyś to był zupełnie inny wydatek i jakość, niż teraz, gdy kupujemy nowe rzeczy.

ELLE.pl: Na swoim blogu wspominałaś o stażu, który odbyłaś w Honest by Bruno Pieters. Co dało Ci doświadczenie pracy dla marki, która wręcz restrykcyjnie przestrzega wszystkich zasad odpowiedzialnej mody?

OB: Firma Bruno jest marką w stu procentach transparentną - każdy detal, nawet papier, z którego robione są metki używane w fabryce, posiada odpowiedni certyfikat. Wszystkie te informacje są dostępne na stronie internetowej marki. Używane są surowce: organiczne, europejskie, wegańskie lub certyfikowane… Dopiero tam zobaczyłam, jak trudno jest dotrzeć do europejskich dostawców guzików, suwaków, czy tkanin. Zazwyczaj są to firmy pochodzące z Włoch! To niezwykle trudny przemysł. W trakcie stażu spotkałam się z sytuacją, gdzie niemiecka firma tworząca dla Bruno nadruki, z pomocą zamkniętego obiegu wody i certyfikowanych farb, nagle wycofała się z rynku, bo nie opłacało im się to. W tamtej chwili nie udało nam się znaleźć innego wykonawcy. Często producenci z Włoch, czy Hiszpanii, też niechętnie wchodzili w głębszą współpracę i nie chcieli ujawniać dokładnych informacji o tym jak i gdzie produkują. Jednak sam fakt, że takie firmy istnieją, to bardzo dobry znak.

ELLE.pl: Co sądzisz o CSR w Polsce? Czy ludzie stają się bardziej świadomi, czym jest etyka w modzie i jak ważną rolę odgrywa w społeczeństwie?

OB: To idzie do przodu, dzieje się teraz bardzo dużo w tej kwestii. W świecie polskiej mody wzrasta ta świadomość. Do marek wdrażających strategie CSR należy przede wszystkim LPP, które po aferze w mediach po katastrofie Rana Plaza sprzed 3 lat, zdecydowało się na podjęcie konkretnych kroków. W tej chwili na ich stronie znajdziemy zakładkę o odpowiedzialności społecznej. Sama firma planuje wdrożyć do sprzedaży kolekcję z bawełny organicznej. Oczywiście, duży wpływ na takie decyzje ze strony modowych gigantów mają organizacje pozarządowe, które kładą nacisk na polepszenie warunków pracy w szwalniach np. Clean Clothes Campaign. W Europie organizuje się wiele targów z etyczną modą, jak np. Mint w Amsterdamie, gdzie każda marka musi wypełnić długi kwestionariusz, na podstawie którego przeprowadza się selekcję. Zapotrzebowanie na etycznych wystawców rośnie, konsumentów coraz bardziej interesuje pochodzenie noszonych przez nich ubrań, tkanin, lub materiały wykonane z recyklingu. Nie chcemy, żeby pochodziły z miejsc, w których nagminnie łamie się prawa człowieka. Polskie marki powinny zatem chwalić się, że posiadają własne szwalnie w kraju - klient to doceni, dzięki czemu rozwinie się lokalny przemysł.

ELLE.pl: A więc, co możemy zrobić jako konsumenci, by poprawić sytuację na rynku modowym?

OB: Dzisiejszy przemysł ma wiele problemów i niedociągnięć. Jeśli nie będziemy kupować rzeczy od europejskich producentów, to niedługo znikną. Warto postawić na prawdziwą jakość i wieloletnią tradycję, by nie doprowadzać do nadużyć, jakie panują w Azji, czy Afryce. Nie bez przyczyny szwalnie praktycznie nie mieszczą się już w Europie, bo tu nikt nie pozwoliłby sobie na niewolnicze traktowanie. Nasza sytuacja jest bardziej komfortowa, czujemy, że zawsze mamy możliwość wyboru. To pozorny komfort wynikający z tego, że pewne stanowiska pracy eksportowane są poza Europę. Osobiście wspieram takie organizacje, jak np. Amnesty International oraz akcję "Wyślij szpiega do fabryki butów" utworzoną przez Fundację Kupuj Odpowiedzialnie. To z nimi zorganizowałam dwie otwarte debaty i małe targi mody fair-trade, gdzie można było porozmawiać ze szwaczkami z Kambodży oraz sytuacji w polskich szwalniach. Wzajemne się informujemy i zapraszamy do współpracy.

ELLE.pl: Jakie wydarzenia związane z etyką w modzie warto śledzić w najbliższym czasie, by lepiej zaznajomić się z tematem?

OB: Polecam festiwal filmowy Millenium Doc Against Gravity. Na nim, już 15 maja, odbędą się warsztaty upcyklingowe, na których będę prowadzić rozmowę o etycznej modzie i recyklingu. W repertuarze filmowym znajdzie się również dokument "Out of fashion" dotyczący odzieży wytwarzanej z materiałów wtórnych. Za to 10 maja wybieram się na konferencję ds. etycznej mody - Copenhagen Fashion Summit. Ekskluzywna relacja prosto z wydarzenia pojawi się na ELLE.pl.